Ok. 30 osób demonstrowało we wtorek przed Sejmem solidarność z Tybetańczykami w obronie ich języka. Tego dnia wizytę w Polsce rozpoczął - od spotkania z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem - jeden z najwyższych rangą przedstawicieli władz chińskich Jia Qinglin.
Demonstranci przed Sejmem, czekając na przejazd chińskiego gościa, wznosili okrzyki: "Wolny Tybet!", "Tybetańczycy potrzebują równości języka". Część z nich miała na sobie tybetańskie flagi, niektórzy trzymali też transparenty w językach: chińskim, tybetańskim, polskim i angielskim, m.in.: "Głos Tybetańczyków w Tybecie powinien zostać wysłuchany", "Uwolnić obrońców praw człowieka".
Przedstawiciele organizacji Falun Gong, którzy brali udział w demonstracji, chcą, aby Jia Qinglin został w Polsce zatrzymany przez organy ścigania.
Tuten Hunga z nieformalnej społeczności Tybetańczyków w Polsce powiedział, że protest przed Sejmem jest demonstracją przeciwko okupacji chińskiej. "Chcemy przekazać chińskiemu przedstawicielowi, co myślimy, czego chcemy" - podkreślił. Dodał, że w Polsce przebywa ok. 25 Tybetańczyków.
W ostatnich dniach, w związku z decyzją władz Chin, że zajęcia w szkołach, także tych, w których uczą się mniejszości tybetańskie, mają być prowadzone po chińsku, wywołała protesty uczniów i studentów. "To pierwszy taki protest Tybetańczyków po 2008 roku" - podkreślił w rozmowie z PAP Piotr Cykowski z Programu Tybetańskiego Fundacji Inna Przestrzeń.
"Jest to tak naprawdę rugowanie tybetańskiego języka z życia, ze szkolnictwa. Język tybetański już teraz jest marginalizowany, dyskryminowany, a gdy w szkołach będą używane podręczniki chińskie, stanie się językiem martwym" - dodał. "Z tym językiem wiąże się kultura tybetańska, buddyzm, co ma znaczenie także dla światowego dziedzictwa kulturowego" - zaznaczył. Wyjaśnił także, że Jia Qinglin w Chinach odpowiada m.in. za politykę względem Tybetu.
Jeden z uczestników protestu, Konrad Piekarski, zaznaczył, że w historii Polski też były momenty, kiedy polski język był zakazywany w szkołach. "Dlatego uważam, że należy walczyć wspólnie z Tybetańczykami" - mówił.
"Jest to bezprecedensowy moment, w którym jedna z najpotężniejszych osób w Chińskiej Republice Ludowej boi się przejechać środkiem Warszawy i zetknąć z grupką pokojowo nastawionych Tybetańczyków" - powiedział Witold Hebanowski z Programu Tybetańskiego Fundacji Inna Przestrzeń, kiedy okazało się, że przywódca chiński znajduje się na terenie Senatu i prawdopodobnie nie przejechał trasą, na której oczekiwali go demonstranci.
W kolejnych dniach wizyty planowane są spotkania Jia Qinglina m.in. z prezydentem Bronisławem Komorowskim i premierem Donaldem Tuskiem. Przewodniczącemu Chińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej towarzyszy delegacja chińskich przedsiębiorców.
Program Tybetański Fundacji Inna Przestrzeń w ub. tygodniu wystosował w związku z wizytą list m.in. do marszałków Sejmu i Senatu. Jak podkreślono w liście, w chińskich więzieniach przetrzymywani są Tybetańczycy skazani za pokojowe korzystanie z prawa do wolności słowa czy przekonań religijnych. Autorzy listu zaznaczają, że byliby wdzięczni, gdyby temat Tybetu pojawił się w rozmowach władz polskich z przedstawicielem władz Chin. "Wierzymy, że w tej sytuacji ogromną rolę odgrywa konsekwentne upominanie się o poszanowanie praw człowieka podczas bezpośrednich rozmów z chińskimi przywódcami" - zaznaczono.
Chińska agencja Xinhua zaznacza, że celem reformy dot. używania języka chińskiego w szkołach ma być wyrównanie szans między grupami etnicznymi w Chinach oraz promowanie rozwoju na terenach zamieszkanych przez mniejszości etniczne. Władze Chin zapowiedziały, że zmiany nie będą wprowadzane na siłę w rejonach, w których "sytuacja do tego nie dojrzała". Nie doprecyzowano jednak, według jakich kryteriów będzie dokonywana ocena.
Chiny rządzą w Tybecie żelazną ręką, odkąd chińska armia zajęła ten region w 1950 roku. Język tybetański jest oficjalnym językiem w Tybecie i regionach Chin, gdzie Tybetańczycy są główną grupą etniczną. Władze w Pekinie od dziesięcioleci promują jednak język mandaryński w ramach ujednolicania kraju.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.