– Nie można i nie trzeba wymagać od kobiety poświęcenia swojego życia, by zachować dziecko – mówi ks. dr hab. Piotr Kieniewicz.
Nie można zatem wymagać od kobiety poświęcenia swojego życia, by zachować dziecko?
Nie można i nie trzeba. Ale trzeba dać spektrum opcji, solidną diagnostykę, spojrzenie na konkretny przypadek przez kilku różnych lekarzy. Stosowane dziś leki przeciwnowotworowe nie zawsze są zabójcze dla dziecka i lekarz może modyfikować terapię, starając się obronić oboje pacjentów. Jeśli oczywiście mu zależy. Natomiast jeśli mimo wysiłków i starań dziecko umrze, nie możemy winić ani lekarza, ani matki. Nie wolno jednak najpierw zabić dziecka, by potem zająć się matką. I nie wolno zabraniać matce, by ratowała swoje dziecko.
Tak się zdarza?
Niestety. Dlatego tak ważna jest rola lekarzy, ich doskonałe przygotowanie zarówno merytoryczne, jak i etyczne. W Polsce jednak ogromna liczba ginekologów jest w różny sposób doświadczona, skażona aborcyjnie, nie są oni nauczeni szacunku dla ludzkiej płodności, a działają na bazie strachu – przed prokuraturą, oskarżeniami cywilnymi, brakiem pieniędzy etc. Przykro to mówić, ale wielu z wygody, nawet przy podejrzeniu choroby dziecka, kieruje na aborcję eugeniczną. Podobnie gdy kobieta jest chora i pocznie dziecko: z perspektywy wielu lekarzy łatwiej jest dokonać aborcji, niż leczyć kobietę i jednocześnie ratować dziecko. Lekarze wiele potrafią, muszą jednak chcieć to robić i widzieć w tym sens.
Tyle że ta nasza rozmowa to trochę wołanie na puszczy. Lekarze sobie, politycy sobie, kobiety w tym wszystkim najmniej ważne…
Nawet jeśli to wołanie na puszczy, to trzeba wołać i się nie bać. Strach przed mówieniem prawdy, także wśród części duchownych, w efekcie daje przyzwolenie na krzykliwe zło. Trzeba mówić, chociażby efekt wydawał się mizerny, a po drugiej stronie wywoływało to zmasowany, agresywny atak. Trzeba mówić: o konieczności formacji lekarzy, o wychowaniu młodych do odpowiedzialności, o ewangelizowaniu rodzin. Potrzeba odbudowywania naszego człowieczeństwa. Konieczna jest praca z rodzinami, z młodzieżą i formacja mężczyzn, wychowanie ich do dojrzałości, prawdziwej męskości i odpowiedzialności. Taki mężczyzna ochroni kobietę i dziecko. Co do traktowania kobiet, to wydaje mi się, że dla wielu lekarzy i polityków, którzy w teorii walczą o prawa kobiet, te ostatnie są mało istotne. Proponuje im się tylko pójście na pozorne skróty i zastraszenie. Obecna narracja „piekła kobiet” to nic innego jak próba wywołania paniki. Nie rozmawiamy, opierając się na wiedzy i argumentach, lecz na emocjach. Proszę zauważyć, że tak naprawdę doszło do zbudowania zasad i prawa na podstawie wyjątków, sytuacji ekstremalnych: przypadki wad letalnych, nieuleczalnych, są przecież skrajnie rzadkie. Tymczasem taka narracja prowadzi do sytuacji, gdy większość dzieci nie jest chroniona. Nie mówi się też o konieczności kierowania rodzin oczekujących na chore dzieci do hospicjów perinatalnych czy innych ośrodków oferujących pomoc. Nawet nie walczy się za bardzo o tworzenie systemu wspierającego rodziny wychowujące chore dzieci. Mówi się natomiast o „prawie wyboru”, czyli de facto o zabiciu dziecka.
Wygląda na to, że ginekolodzy pro life to dopiero herosi…
Raczej ludzie, którzy naprawdę odkryli powołanie do ratowania człowieka. W Polsce jest ich około 200 i trzeba zrobić wszystko, by było ich więcej: myślę tu chociażby o kursach rozpoznawania płodności, o wzmacnianiu tego środowiska. Mimo że jest ich niewielu, to ginekolodzy szanujący życie istnieją. Jeśli któraś rodzina słyszy niepomyślną diagnozę w czasie ciąży, jeśli kierowana jest na „zabieg”, to jak najszybciej powinna szukać lekarza, który ją właściwie wesprze. Jestem pewny, że otrzyma profesjonalną, właściwą pomoc. •
Ks. dr hab. Piotr Kieniewicz
specjalista w dziedzinie teologii moralnej. Zajmuje się bioetyką, głównie zagadnieniami ludzkiej prokreacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Ta kobieta nie może zachorować i nie może przynieść wirusa do domu".
"Zrobiłem wszystko, co mogłem zrobić, czyli przygotowałem się najlepiej jak potrafię."
Komisja wnioskuje o udzielenie takich informacji za okres od roku 2000 do dziś.
W sobotę odnaleziono ciało Jana Lityńskiego 200 metrów od miejsca, w którym złamał się lód.