W Tyńcu został zapamiętany jako... strażak i dobry człowiek. Brat Leopold jest pierwszym w historii ukraińskim benedyktynem. Formację zakonną odbył w opactwie tynieckim, ale miejscem jego święceń kapłańskich jest Lwów, gdzie właśnie rozpoczyna swoją misję.
Leopold Rudziński poznał Kościół katolicki jako nastolatek. Pod wpływem mamy, która pochodziła z rodziny prawosławnej, ale przeszła na katolicyzm, przyjął chrzest.
W 2000 r. chłopak przystąpił do spowiedzi, która - jak dziś twierdzi - zmieniła jego życie. Był pod wielkim wrażeniem księdza, który go wyspowiadał, i wówczas po raz pierwszy pomyślał, że mógłby przejść przez życie jak on, poświęcając się Bogu. - Chodziłem z tą myślą długo. Początkowo brałem pod uwagę, że będę księdzem diecezjalnym. Służyłem do Mszy św. u nas, w katedrze w Żytomierzu. Ale później zostałem ministrantem w mojej rodzinnej parafii, prowadzonej przez franciszkanów. W naturalny sposób ta wspólnota mi się spodobała. Wciąż jednak czegoś mi brakowało - wspomina. Wiedział jedno: pragnął modlitwy, trwania we wspólnocie, śpiewu. Nie wiedział jednak, gdzie i w jaki sposób takie powołanie można realizować.
Kiedy przeczytał wydaną przez franciszkanów w Moskwie książkę "Święty Benedykt, człowiek Boży", wiedział już, że znalazł odpowiedź na swoje pragnienia. - Zrozumiałem, że to dzieło jest przeznaczone dla mnie. Zacząłem intensywnie szukać kontaktu z benedyktynami - opisuje swoje olśnienie.
Znajoma miała kontakt z siostrami benedyktynkami w Żytomierzu. Leopold nie znał tego klasztoru, który - jak wszystkie klasztory benedyktyńskie - mieści się na uboczu i niewiele osób o nim wie. Na szczęście udało mu się nawiązać kontakt z siostrami. Tam spotkał ojców z Tyńca, którzy przyjeżdżali głosić im rekolekcje.
- Do Tyńca pojechałem po raz pierwszy w 2004 roku. Wcześniej skończyłem szkołę, odbyłem służbę wojskową. W opactwie spędziłem kilka dni, przeżyłem tam Triduum Paschalne. Ogromne wrażenie zrobił na mnie wtedy chorał gregoriański. Potem cały czas nuciłem sobie melodie, które tam usłyszałem - opowiada ukraiński mnich. Dostał książki, Regułę św. Benedykta, ale odmówiono mu przyjęcia do wspólnoty.
- Ówczesny opat bał się, że będę domagał się założenia klasztoru na Ukrainie, choć nie miałem takich intencji. Słabo mówiłem wtedy po polsku, widocznie mnie nie zrozumiał. Trudno. Pojechałem do domu - wspomina br. Leopold.
Po powrocie na Ukrainę rozpoczął studia w Instytucie Nauk Teologicznych w Gródku, by mimo wszystko przygotować się do życia zakonnego. W tym czasie w Tyńcu odbyły się wybory nowego opata - Bernarda Sawickiego. Przed Leopoldem otworzyła się perspektywa powrotu. - Dostałem wiadomość, że mam przyjechać, kiedy tylko zechcę. Przyznaję, że miałem moment zawahania, ale ostatecznie zadecydowałem: jadę - mówi. Był listopad 2005 roku. Brat Leopold odbył krótki staż przed wstąpieniem do wspólnoty mnichów tynieckich, porozmawiał z opatem i 12 stycznia 2006 r. został przyjęty.
W Tyńcu dał się poznać jako jeden z czterech mnichów, którzy od 2018 r. służą w Ochotniczej Straży Pożarnej. Są gotowi zamienić habit na mundur w każdej sytuacji zagrożenia. Wstąpili w szeregi strażaków, bo znają zabytkowe budynki opactwa i w razie niebezpieczeństwa mogą pokierować druhami z OSP.
- Nigdy nie myślałem o klasztorze na Ukrainie. Czekałem, modliłem się o powołania z mojego kraju, bo bez nich nie ma mowy o założeniu nowej wspólnoty. U nas, podobnie jak w Polsce, nie jest kolorowo z powołaniami. Kiedyś było po 6-8 kandydatów, teraz jak przyjdzie jeden, to jest radość - podkreśla br. Leopold.
- Duchowość benedyktyńska jest wymagająca, życie we wspólnocie benedyktyńskiej nie jest łatwe. Jest rytm dnia, do którego trzeba się dostosować, czas zaplanowany przez wspólnotę. Może dlatego nawet w Polsce nie ma dużo klasztorów benedyktyńskich? - zastanawia się.
Jego zdaniem, sporą rolę odgrywa tu mentalność. - Słowianie mają większą potrzebę wolności. Nie lubią dyscypliny, posłuszeństwa, cierpliwego trwania, podporządkowania się - uważa mnich. Ma jednak nadzieję, że powołań do zakonu benedyktyńskiego będzie w jego ojczyźnie więcej.
Wrócił do kraju, by rozpocząć misję we Lwowie. Paradoksalnie wypełniły się obawy dawnego opata tynieckiego - Leopold jest jednym z czterech mnichów, którzy rozpoczęli właśnie posługę w kapelanii przy klasztorze św. Józefa sióstr benedyktynek.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.