Zanim spowiednik zacznie oceniać, powinien dobrze zorientować się w sytuacji penitenta: społecznej, psychicznej, moralnej. Powinien być solidarny z penitentem. Dopiero potem może odwoływać się do zasad moralnych - mówi o. dr Piotr Jordan Śliwiński, przedstawiając naukę płynącą z praktyki św. Leopolda Mandicia. Dziś przypada wspomnienie liturgiczne tego charyzmatycznego spowiednika.
Mówiłem o przejęciu się swoją rolą w kontekście gotowości o. Leopolda do przyjmowania na siebie cierpień swoich penitentów. Miałem na myśli to, że skoro tak wielki spowiednik to czynił, to jest to coś dobrego. Z drugiej strony, istnieje niebezpieczeństwo, że spowiednik zacznie uważać, że to od wielkości jego ofiary będzie zależała moc płynąca z sakramentu. Tymczasem ta moc płynie wyłącznie z Bożego miłosierdzia.
Tak! Świadomość, że jest szafarzem, że rozdaje się coś, co nie jest jego, umacnia się w spowiedniku poprzez to, że sam się spowiada i ma świadomość, że tego miłosierdzia potrzebuje. Z drugiej strony, żaden spowiednik nie "pozostawia" swego penitenta w momencie zakończenia celebracji sakramentu pojednania. On dalej modli się za swoich penitentów, nieraz także pokutuje w ich intencji. Święci spowiednicy, a wśród nich św. Leopold, podejmowali taką pokutę w bardzo radykalny sposób.
Nawrócenie to podstawa dla każdego z nas, także dla spowiednika. Ale skoro założył Ojciec w Krakowie Szkołę dla Spowiedników, to znaczy, że jest im potrzebne coś jeszcze.
Otwarcie na Boga nie wyklucza, a raczej mobilizuje do stałej formacji. Chodzi m.in. o znajomość nauczania Kościoła. Wiemy, że w niektórych sferach to nauczanie cały czas jest kształtowane. Weźmy na przykład kwestię moralnych ocen związanych ze szczepionkami na Covid-19. Trzeba orientować się w tej nauce, żeby móc merytorycznie poprawnie odpowiedzieć tym, którzy o to pytają.
Podobno zarzucano o. Leopoldowi, że był zbyt łagodnym spowiednikiem. Nie bardzo rozumiem, skąd wzięły się te zarzuty na forum publicznym. Bo przecież to, co mówi spowiednik, zasadniczo pozostaje pomiędzy nim a penitentem.
To znowu próba kontrastowania o. Leopolda z o. Pio, który potrafił krzyknąć czy wyrzucić penitenta z konfesjonału.
O. Leopold miał inny sposób działania. To było owinięte pokorą współczucie, współobecność, towarzyszenie penitentowi. Są świadectwa, mówiące, że o. Leopold potrafił płakać nad sytuacją jakiegoś penitenta. Jednego z nich widok płaczącego nad nim starego, chorego, maleńkiego kapucyna doprowadził do nawrócenia.
To jest nauka, którą św. Leopold Mandić pozostawia nam, kapłanom: że w sakramencie pokuty nie jest najważniejsze posiadanie tytułów naukowych czy daru obrazowego mówienia. Oczywiście dobrze jest, jeśli kapłan posiada wiedzę, potrafi sprawnie i obrazowo mówić. Ale najważniejsza jest osobista postawa zwrócenia się ku Bogu i wynikające z tego zwrócenie się ku człowiekowi - z pełną solidarnością i współczuciem - jako temu, który potrzebuje pomocy.
Podobno o. Leopold mówił, że w konfesjonale potrzebna jest "najpierw psychologia, dopiero potem aplikacja zasad".
To cytat prawdziwy, ale trzeba go wyjaśniać, bo o. Leopold inaczej rozumiał psychologię niż my dzisiaj.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.