Bronisław Komorowski został nagle zaproszony na spotkanie z Barackiem Obamą, bowiem miał mu pomóc w amerykańskiej rozgrywce wewnętrznej - dowieść, że jak Polacy potrafią dogadać się z Rosją, to USA też mogą, twierdzi na łamach "Polski The Times" b. wiceminister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
- To strona amerykańska w dziwnym trybie ad hoc poprosiła stronę polską o zorganizowane tej wizyty, mówi Waszczykowski. Według niego głównym celem Amerykanów jest próba wykorzystania opinii polskiej w wewnętrznej rozgrywce w USA dotyczącej ratyfikacji amerykańsko-rosyjskiego traktatu START. To efekt tego, że prezydent Obama traci w tej chwili zwolenników ratyfikacji tego traktatu.
Rozmówca gazety podkreśla, że od kilku miesięcy było zauważalne, iż Polska, a szczególnie Radosław Sikorski, ciepło wypowiada się o dalszym postępie w sprawie START. - "W związku z tym zakładam, że w otoczeniu Obamy uznano, że być może uda się wykorzystać Polaków również w rozgrywce wewnętrznej. Jeśli bowiem tak przeczuleni Polacy nie mają zastrzeżeń do porozumień z Rosją w sprawach rozbrojeniowych, to ten argument może wytrącić argumenty w wewnętrznej polityce amerykańskiej. Tu się przewija też informacja, że Amerykanie mogliby bardziej otwarcie, cieplej popatrzeć na proces wizowy wobec Polaków".
Zdaniem Waszczykowskiego szkoda wysiłku, żeby wchodzić w taką rozgrywkę, jeśli to miałaby być tylko kwestia wiz, chociaż wizerunkowo byłoby to jakieś zwycięstwo. Natomiast większym problemem są w tej chwili kwestie bezpieczeństwa międzynarodowego. Współpraca polsko-amerykańska zamiera od lat. Wycofaliśmy się z Iraku, Bliskiego Wschodu, z Bałkanów. Tarcza antyrakietowa nie zmaterializowała się; w 2011 r. po raz kolejny dojdzie do wizyty baterii Patriot, ale co dalej? - Namawiałbym prezydenta Komorowskiego do poważnej rozmowy na temat naszego regionu, nie tylko Polski. Uważam, że warto byłoby rozpocząć poważne rozmowy z Amerykanami, żeby z tego wyszedł poważny program współpracy, który wzmocni bezpieczeństwo Polski, akcentuje Waszczykowski.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.