Podczas gdy Amerykanie sposobią się do powitania Nowego Roku, blisko półtora miliona ludzi w USA nie ma dachu nad głową.
W Los Angeles jedna na 154 osób jest bezdomna, w Filadelfii - 1 na 516, a w Nowym Jorku 1 na 2986. Jednak dane na temat tego problemu, wstydliwego w bogatym kraju, nie są precyzyjne i różnią się zależnie od źródła.
Pod koniec listopada miejska agencja ds. bezdomnych w Nowym Jorku ogłosiła, że w Dzień Dziękczynienia trafiło do przytułków ponad 36 tys. osób. Chociaż przedstawiała to jako ogólny spis ludzi bez własnego kąta, prasa odkryła, że w istocie w schroniskach było o 1,2 tys. osób więcej. Byli to wyłącznie mężczyźni, nie wiadomo więc, co się wówczas działo z kobietami i dziećmi, które mają stanowić w USA ok. 35 proc. bezdomnych.
Przyczyny bezdomności są różne: od utraty pracy, poprzez chroniczne choroby, w tym psychiczne, po nadużywanie alkoholu, narkotyków itp. Szeregi bezdomnych zasilają też ludzie, którzy opuszczają rodziny zastępcze, są wypisywani ze szpitali (także psychiatrycznych) lub wychodzą z więzień i nie mają się gdzie podziać. Niektórzy znajdują po jakimś czasie mieszkanie, inni tułają się po ulicach rok, a nawet dłużej.
Dodatkowo w wielu przypadkach osoby bezdomne cierpią na różne schorzenia. Według szacunków 46 proc. choruje na artretyzm, raka, cukrzycę lub AIDS. Wielu z nich umiera, bo są pozbawieni opieki lekarskiej.
Osobom bezdomnym w Nowym Jorku próbują przyjść w sukurs władze miejskie, choć w dobie kryzysu, podobnie jak inne instytucje, dysponują ograniczonym budżetem. Są to np. schroniska Departamentu Usług dla Bezdomnych, YMCA czy schroniska dla weteranów.
Jednak choć niektóre przytułki mają zachęcające nazwy, np. "Bezpieczne niebo", nie wszyscy kwapią się, by z nich korzystać z obawy o swoje bezpieczeństwo lub utratę reszty dobytku. Można ich spotkać na przystankach i w wagonach metra. Czas spędzają głównie na ulicach i w parkach, co wiąże się z ryzykiem zamarznięcia w zimie, a w lecie wycieńczenia z gorąca.
Wielu nowojorczyków użala się nad bezdomnymi, a nawet stara się pomóc, oferując odzież, jedzenie lub kilka dolarów. Współczucie ma jednak swoje granice.
Można to było zaobserwować niedawno w nowojorskiej dzielnicy Greenpoint, gdzie ogłoszono plany budowy przytułku dla bezdomnych. Spotkały się one z protestami, do których obecnie przyłączają się także lokalni ustawodawcy. Ludzie obawiają się, że w schronisku w ich sąsiedztwie znajdą się nieszczęśnicy także z innych rejonów Nowego Jorku. W powszechnej świadomości większa liczba bezdomnych łączy się, niekoniecznie bezpodstawnie, ze wzrostem przestępczości na własnym podwórku. Jak jednak ustalić, z której części pochodzi osoba bezdomna, skoro bezdomni nie mają adresu?
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.