Św. Franciszek z całym realizmem widział w Kościele zarówno piękno Dobrej Nowiny, jak i szpetotę grzechu, który próbuje zgasić jej blask - mówił bp Damian Muskus OFM w bazylice ojców bernardynów w Leżajsku. Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył tam odpustowym uroczystościom ku czci św. Franciszka z Asyżu.
W homilii bp Muskus podkreślał, że św. Franciszek był Bożym buntownikiem, który jednak nie wprowadzał anarchii, ale przywracał światu ład i harmonię.
- Tam, gdzie pogardzano trędowatymi, mówił: oni są moimi braćmi. Gdzie panowała przemoc i zło, dobrocią serca wprowadzał pokój. Gdzie szerzyły się podziały i nierówności między ludźmi, on wyciągał do nich ręce i dzielił się darem braterstwa i radości – mówił hierarcha, który sam jest franciszkaninem.
Jak zaznaczył, zasadą życia Biedaczyny były Ewangelia i wspólnota Kościoła. - Z całym realizmem widział jednak zarówno piękno Dobrej Nowiny, jak i szpetotę grzechu, który próbuje zgasić jej blask. Widział Kościół, jaki jest: z jego gruzami i niewiernościami, z panoszącym się złem, ale także ze świętością ludzi zachwyconych Jezusem i podnoszących się z upadków – przypominał kaznodzieja, dodając, że w tamtych czasach Kościół „wcale nie prezentował się lepiej niż dziś, był w o wiele gorszej kondycji”.
- Czy jednak Franciszek, człowiek czystego serca, zraniony złem, którego był świadkiem, mówił: „Chrystus tak, Kościół nie”? Czy powstała w jego głowie myśl, by odejść i zbudować nową, w swoim mniemaniu lepszą wspólnotę? Nie. Dla niego ruiny, które widział, stały się wezwaniem do jeszcze większej miłości, do jeszcze większej troski, do jeszcze głębszej jedności z Panem i Jego Kościołem – przekonywał krakowski biskup pomocniczy.
Podkreślił, że dziś w Kościele potrzeba „Bożych buntowników na wzór Franciszka”. - Nie takich, którzy wprowadzają nowy porządek według tego, co podpowiada im wiara we własne siły i nieomylność osądu. Potrzeba ludzi, którzy znając swoją słabość i słabość swojej wspólnoty, spotykają Jezusa, który daje im siłę do zmiany – wyjaśnił.
Jego zdaniem, ci Boży buntownicy mają wprowadzać „radość spotkania i mądrość dialogu” pośród „zobojętniałych i samotnych ludzi, żyjących w kulturze indywidualizmu”. Mają też być „apostołami braterstwa i solidarności mimo wszystkich różnic”.
- Potrzeba dziś takich buntowników, dla których Ewangelia nie jest tylko piękną teorią, ale rzeczywistością życia, a miłość nie jest sprowadzana do sloganu czy emocji, ale stanowi codzienny konkret w życiu małżeńskim i rodzinnym, w relacjach społecznych, wszędzie tam, gdzie zapomina się o miłowaniu Miłości – mówił bp Muskus.
- Potrzeba dziś Kościołowi, naszemu społeczeństwu, naszym rodzinom i wspólnotom takich buntowników. Jednak czy mamy na nich czekać, aż przyjdą i naprawią poraniony świat? Czy raczej my sami, jako uczniowie Jezusa, jako naśladowcy św. Franciszka, nie powinniśmy poczuć się wezwani do pokonywania obojętności, do pokornej odbudowy Kościoła i czynienia go coraz bardziej ewangelicznym? - zapytywał na koniec, podkreślając, że to nie są kwestie retoryczne, ale pytania, które domagają się „głębokiej, autentycznej odpowiedzi każdego, kto dziś nazywa się chrześcijaninem, człowiekiem Ewangelii”.
Po Mszy św. w bernardyńskiej bazylice w Leżajsku, jak w tych dniach we wszystkich kościołach i klasztorach franciszkańskich na świecie, odbyło się nabożeństwo Transitus upamiętniające śmierć św. Franciszka z Asyżu.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.