Minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini wyraził w poniedziałek opinię, że to Egipcjanie muszą zdecydować, czy prezydent Hosni Mubarak powinien pozostać na stanowisku. "Nie możemy niczego dyktować narodowi egipskiemu"- dodał.
Cytowany przez agencję Ansa szef włoskiej dyplomacji powiedział przed poniedziałkowymi obradami unijnych ministrów spraw zagranicznych w Brukseli: "Tak jak zawsze się dzieje, Unia i Włochy mają zbieżną wizję z USA; chcemy uporządkowanego przejścia do demokracji. Nie chcemy tego, że to my mielibyśmy wybierać, kto powinien pozostać, a kto powinien odejść. To zrobią Egipcjanie".
"Jednocześnie nie chcemy rozwiązania, które doprowadzi radykalny islamizm do władzy, to nie byłaby demokracja" - stwierdził włoski minister.
Podkreślił, że o kierunku zmian Egipcjanie zadecydują w wyborach.
"Obecnie mamy do czynienia z fazą głębokich zmian w egipskim rządzie. Temu krokowi powinny towarzyszyć radykalne reformy, prowadzące do uznania praw obywatelskich" - ocenił Frattini.
Zapytany o to, czy obawia się rozlewu krwi w Egipcie, włoski minister odparł: "Jestem zaniepokojony tym, jak kontroluje się stan demokracji, ale widzieliśmy też, że wojsko stara się znaleźć remedium na tę sytuację z poparciem ludzi i to jest bardzo ważne".
Szef dyplomacji ogłosił, że do Włoch przywiezieni zostaną z Egiptu ci włoscy turyści, którzy o to poproszą. Przyznał zarazem, że wielu Włochów postanowiło pozostać na wakacjach w Szarm el-Szejk i "nie mają problemów".
W tle konflikty zbrojne oraz kwestie symboli religijnych i hidżabów.
Sytuacja bezpieczeństwa na Haiti systematycznie pogarsza się od kilku lat.
W tym roku przypada 1700. rocznica pierwszego soboru ekumenicznego w Nicei.
Scholz skrytykował propozycję zwiększenia wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB.