Modlitwa, świadectwo wiary, zaangażowanie społeczne, pomaganie innym zarówno w spokojnej codzienności przedwojennego życia jak i w skrajnych warunkach obozu koncentracyjnego, gotowość śmierci za drugą osobę – takie było życie Stefanii Łąckiej, harcerki, dziennikarki katolickiej, więźniarki Auschwitz.
Jak wyglądał wybór jej drogi życiowej?
W 1934 r. rozpoczęła pracę jako dziennikarka. Dzięki pomocy ks. Piotra Halaka, proboszcza gręboszowickiego, dostała się do redakcji czasopisma „Nasza sprawa”, powołanego przez biskupa tarnowskiego Franciszka Lisowskiego. Redaktor naczelny, ks. Józef Chrząszcz powołał ją na redaktorkę specjalnego dodatku dla dzieci, pt. „Króluj nam Chryste”. Zaczęła nawiązywać kontakty z placówkami misyjnymi prowadzonymi przez polskich misjonarzy w dalekiej Afryce. Korespondowała z nimi i pisała artykuły o tematyce misyjnej. Jak na tamte czasy była to zupełnie pionierska działalność. Podejrzewam, że zaangażowanie osób takich jak Stefania mogło wpłynąć na to, że diecezja tarnowska zasłynęła z liczby misjonarzy – i duchownych i świeckich.
W dodatku redagowanym przez Stefanię można też było znaleźć rozmaite informacje nt. roku liturgicznego, o świętych oraz o tym, czym żyła Ojczyzna.
Jeśli chodzi o jej życie osobiste, niektóre osoby zastanawiały się, czy osoba tak pobożna i religijna nie wybierze drogi zakonnej. Ona jednak na pytania o to odpowiadała zdecydowanie, że chciałaby się realizować w życiu rodzinnym, tak jak jej rodzice. Jeden młody człowiek był nią bardzo zainteresowany. Z wzajemnością. Snuli poważne plany. Wszystkie te marzenia przekreśliła wojna.
Co się wydarzyło?
Po wybuchu wojny wraz z całym zespołem redakcyjnym opuściła Tarnów i udała się na wschód. Powróciła na początku 1940 r. Pracowała w drukarni na potrzeby diecezjalne. Była to działalność nielegalna. Wszyscy pracownicy aresztowani zostali w 1941 r. pod zarzutem działalności konspiracyjnej. Stefania spędziła rok w więzieniu w Tarnowie. Była okropnie maltretowana i bita w siedzibie gestapo przy ul. Urszulańskiej. Mimo tortur, których ślady nosiła do końca życia, m.in. w postaci blizn, nie załamała się psychicznie i nikogo nie wydała
27 kwietnia 1942 r. wraz z sześćdziesięcioma innymi więźniarkami Stefania przybyła w pierwszym transporcie polskich kobiet do Auschwitz.
W jaki sposób przeżyła obóz?
Z licznych relacji świadków wynika, że wielokrotnie była gotowa oddać swoje życie. Przytoczę relację Heleny Panek, którą jeszcze 3 lata temu, 2 kwietnia 2018 r., udało mi się odwiedzić w Warszawie. Niestety zmarła 17 listopada 2020 r. Helena była koleżanką Stefanii. Przez wiele miesięcy przebywały razem w celi w tarnowskim więzieniu, potem razem trafiły do obozu. Pod koniec czerwca 1942 r. podczas prac polowych po raz pierwszy z Auschwitz uciekła więźniarka. Za karę wszystkie kobiety stały dwie doby na placu apelowym oczekując na zapowiedziane przez władze obozu dziesiątkowanie. Co dziesiąta miała zostać wyznaczona na śmierć. Kiedy Helena stojąc obok Stefanii mdlała ze strachu, usłyszała: „Nie martw się, Helenko, gdyby wyczytali twój numer, ja wystąpię z szeregu”. Było to powiedziane głośno, wobec wszystkich. Helena była przekonana, że Stefania dotrzymałaby słowa. Całe szczęście nie było to konieczne. Okazało się, że władze w Berlinie nie zgodziły się wówczas na dziesiątkowanie. Uważano to za cud.
W obozie Stefania opiekowała się chorymi i zaraziła się tyfusem. Ten fakt znacząco wpłynął na jej zdrowie. Została przeniesiona do szpitala obozowego. Na wiosnę 1943 r. pracowała już w szpitalu obozowym jako pielęgniarka – przydały się jej wówczas nabyte wcześniej umiejętności. Usługiwała ludziom ciężko chorym, narażając własne życie chrzciła noworodki, które wkrótce po urodzeniu miały być zamordowane.
Znała bardzo dobrze język niemiecki, dlatego po pewnym czasie została przez władze obozowe skierowana do pełnienia funkcji pisarki blokowej. To dawało jej dodatkowe możliwości pomagania współwięźniom. Nadal wspierała chorych. Miała dostęp do ewidencji korespondencji, co wykorzystywała do pomocy więźniarkom w nawiązywaniu kontaktu z rodzinami. Przy wypisywaniu chorych z rewiru na obóz Stefania kryła przed wypisem te kobiety, które były jeszcze bardzo słabe lub miały wyroki do karnych oddziałów, gdzie z pewnością czekałaby je śmierć. Ratowała też chorych podczas selekcji do zagazowania lub na zastrzyk fenolu. Wykreślała ich z listy lub zamieniała kartoteki osób przeznaczonych na śmierć na kartoteki zmarłych danej nocy więźniarek. Za te wszystkie działania groziła jej śmierć. Jak wynika z niezliczonych relacji, ocaliła w ten sposób bardzo wiele ludzkich istnień.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.