Trwa dramat mieszkańców północnej Sri Lanki. Region ten przez 26 lat był areną wojny domowej między siłami rządowymi i Tamilskimi Tygrysami. Od miesiąca nękają go katastrofalne powodzie.
Ewakuowanych zostało już ponad 1 200 tys. osób, a zasięg powodzi ciągle się poszerza. „Sytuacja jest dramatyczna” – donosi wikariusz generalny diecezji Mannar, ks. Anthony Victor Sosai. Przypomina on, że woda zmusiła do ewakuacji ludzi, którzy dopiero co wrócili po wojnie do swych wiosek, by odbudować je po kilkuletniej nieraz nieobecności.
Ofiary powodzi zostały rozlokowane w 700 obozach. Akcje Caritasu, choć nie są w stanie objąć wszystkich poszkodowanych, narzucają wysokie standardy działalności instytucjom publicznym, zwłaszcza armii. Kościół katolicki przyjął powodzian do niemal wszystkich swych instytucji: pomieszczeń parafialnych, szkół oraz kościołów. Za schronienie posłużyło nawet krajowe sanktuarium maryjne w Madhu, w którym ulokowanych zostało ponad sto rodzin.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.