Pamięć Wojciecha Cieślewicza, pierwszej śmiertelnej ofiary stanu wojennego w Poznaniu, uczczono w niedzielę pod tablicą poświęconą jego osobie. 29 lat temu Cieślewicz został śmiertelnie pobity przez funkcjonariuszy ZOMO.
Jak przypomniał szef wielkopolskiej Solidarności Jarosław Lange, tegoroczne spotkanie przy tablicy poświęconej Cieślewiczowi przypada 30 lat po wprowadzeniu stanu wojennego.
"Często mówi się o uzyskaniu wolności w Polsce poprzez +bezkrwawą rewolucję+. W istocie tak nie było. Jeśli spojrzymy na liczbę zamordowanych osób w czasie stanu wojennego, zobaczymy, jak wiele złego się stało. Do tego trzeba dodać także osoby, które traciły pracę, były wyrzucane z uczelni, były inwigilowane. Skala dramatu wielu ludzi jest ogromna" - powiedział Lange.
Cieślewicz nie był jedyną ofiarą stanu wojennego w Poznaniu. Z rąk funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa zginęli w tym okresie także uczeń technikum Piotr Majchrzak, dominikanin Stanisław Kowalczyk oraz członek komitetu budowy pomnika Czerwca '56 Jan Ziółkowski.
Jak dodał Lange, spotkania w miejscach pamięci przygotowywane są również z myślą o ludziach młodych.
"Od tamtych wydarzeń minęło 30 lat, młodzi powinni pamiętać o faktach, które wówczas miały miejsce. Powinny mieć świadomość, że to, co dziś przeżywają: wolność i radość wynikającą z tej wolności, zawdzięczają tym osobom, które wówczas ginęły" - dodał.
29-letni absolwent poznańskiego UAM, dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego" Wojciech Cieślewicz 13 lutego 1982 r. uczestniczył w manifestacji pod pomnikiem Ofiar Poznańskiego Czerwca. Kiedy oddziały ZOMO zaczęły rozpędzać demonstrantów, uciekł w kierunku mostu Teatralnego. Tam, w okolicach przystanku tramwajowego, został ciężko pobity.
Walczył o życie 18 dni. Zmarł 2 marca. Sprawcy jego śmierci do dziś nie zostali ukarani.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.