Dwaj polscy prokuratorzy wojskowi zajmujący się dochodzeniem w sprawie katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem, podpułkownik Karol Kopczyk i major Jarosław Sej, w środę zakończyli czynności śledcze w Moskwie i wyjechali pociągiem do Polski.
Przed wyjazdem ppłk Kopczyk poinformował, że wykonali wszystkie zadania, które zaplanowali i o których zrealizowanie wystąpili w skierowanym do Federacji Rosyjskiej wniosku o pomoc prawną.
"Przesłuchaliśmy cztery osoby, ale łącznie odbyło się sześć przesłuchań. Wynikało to z potrzeby zadania przez nas dodatkowych pytań, na co strona rosyjska wyraziła zgodę. Pytania te zostały przez nas zadane" - powiedział prokurator polskim dziennikarzom w stolicy Rosji.
Kopczyk nie chciał podać żadnych szczegółów. Potwierdził jedynie to, co ujawniła strona rosyjska - że pytania polskich prokuratorów dotyczyły kwalifikacji kontrolerów lotów, przygotowania lotniska do przyjęcia polskiego samolotu i decyzji podjętych przez grupę kierowania lotami.
"Jest to naturalne, że takie pytania zadaje się osobom, które w danym dniu wykonywały taką funkcję na lotnisku. Szczegółów pytań i odpowiedzi podać nie mogę, bo stanowi to tajemnicę śledztwa" - oświadczył prokurator.
Kopczyk przekazał tylko, że "jedna z przesłuchanych osób nie była osobą z grupy kierowania lotami". "Jednak nie podam ani jej danych, ani okoliczności, w związku z którymi ją przesłuchiwaliśmy" - oznajmił. Prokurator nie chciał potwierdzić, czy osobą tą był pułkownik Nikołaj Krasnokutski.
Kopczyk potwierdził natomiast, że w zeszły piątek polscy prokuratorzy uczestniczyli w Komitecie Śledczym Federacji Rosyjskiej w otwarciu sejfu, w którym przechowywane są oryginały nagrań z czarnych skrzynek z rozbitego Tu-154M, i w kopiowaniu ich zawartości. Informację taką przekazał wcześniej Komitet Śledczy FR.
"Uczestniczyliśmy w takiej czynności. Na naszą prośbę została jeszcze raz wykonana kopia. Został z tego sporządzony protokół, który jeszcze w tym tygodniu zostanie przesłany do naszej prokuratury" - powiedział. Kopczyk przypomniał, że "są to nośniki, które zostały zabezpieczone w trakcie pobytu naczelnego prokuratora wojskowego, generała Krzysztofa Parulskiego w sierpniu ubiegłego roku".
"Uczestniczyliśmy w otwarciu. Sprawdziliśmy, czy pieczęcie - w tym ta pana generała Parulskiego - nie są naruszone, a także czy pakiet, w którym się znajdowały, też nie był naruszony. Nie były" - oznajmił, zaznaczając, że po wykonaniu kopii na nośniki znów zostały nałożone pieczęcie polskich prokuratorów. Przypomniał również, że "czarne skrzynki są dowodem rzeczowym pozostającym w dyspozycji Komitetu Śledczego FR".
"Nasz pobyt oceniam pozytywnie. Wszystko, co zostało zaplanowane we wniosku o pomoc prawną, wykonaliśmy" - podkreślił prokurator.
Rozmowa z ppłk. Kopczykiem odbyła się w korytarzu wagonu PKP Intercity, gdyż milicja na Dworcu Białoruskim nie zezwoliła polskim korespondentom na zadanie pytań prokuratorowi w hallu dworca, na peronie lub przed drzwiami do wagonu.
Według źródeł zbliżonych do polskiego śledztwa, w piątek prokuratorzy zaprezentują swoje ustalenia na konferencji prasowej w Warszawie.
Kopczyk i Sej pracowali w Moskwie od 2 lutego. Celem ich misji było zapoznanie się z materiałem dowodowym zgromadzonym w toku rosyjskiego dochodzenia oraz udział w przesłuchaniach świadków.
Podczas pobytu w Moskwie polscy prokuratorzy odmawiali podawania jakichkolwiek szczegółów prowadzonych czynności. Mówili tylko, że są zadowoleni ze współpracy ze śledczymi z Komitetu Śledczego FR, a także, iż mieli możliwość zadawania pytań świadkom.
"Mieliśmy możliwość zadawania pytań, a świadkowie odpowiadali na zadawane pytania. Nie było najmniejszych problemów, jeśli chodzi o odpowiedzi świadków" - przekazał dziennikarzom ppłk Kopczyk.
Wiadomo, że strona polska przygotowała listę kilkudziesięciu pytań do świadków. Wiadomo też, że wśród przesłuchiwanych byli kierownik lotów i kierownik strefy lądowania z lotniska w Smoleńsku, podpułkownik Paweł Plusnin i major Wiktor Ryżenko.
W połowie stycznia, podczas posiedzenia sejmowych komisji poświęconego katastrofie smoleńskiej, prokurator generalny Andrzej Seremet poinformował, że polska prokuratura dąży także do przesłuchania płk. Krasnokutskiego, zastępcy dowódcy bazy w Twerze, który również był na wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj w momencie katastrofy polskiego tupolewa.
Kontrolerzy po raz pierwszy przesłuchani zostali w kwietniu 2010 roku, niedługo po katastrofie. Rosja unieważniła jednak ich ówczesne zeznania z powodu "nieprawidłowości w procedurze przesłuchania świadków". Później rosyjscy śledczy przesłali stronie polskiej nowe protokoły przesłuchań z sierpnia ubiegłego roku; media podawały, że różnią się one od tych kwietniowych.
Działania kontrolerów wywołały wiele kontrowersji po przedstawieniu w połowie stycznia przez kierowaną przez szefa MSWiA Jerzego Millera polską komisję badającą smoleńską katastrofę części zgromadzonych materiałów. Z prezentacji tej wynikało, że rosyjscy kontrolerzy 10 kwietnia popełnili wiele błędów, działali pod presją i nie stanowili wystarczającego wsparcia dla załogi Tu-154M.
Na przykład, polscy eksperci uważają, że płk Krasnokutski nie miał prawa rozmawiać z załogą tupolewa. Do 15 października 2009 roku dowodził on 103. Gwardyjskim Krasnosielskim Pułkiem Wojskowego Transportu Lotniczego na lotnisku Siewiernyj. Został przysłany do Smoleńska z Tweru, aby koordynować prace wszystkich służb uczestniczących w obsłudze wizyt polskich delegacji w dniach 7-10 kwietnia, gdyż bardzo dobrze znał to lotnisko.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.