Abp Gallagher pojedzie do Bejrutu, aby wyrazić bliskość papieża oraz jego wsparcie dla pokojowego współistnienia i braterstwa między obecnymi tam religiami.
Abp Paul Gallagher już niedługo odwiedzi Liban. Wizyta szefa watykańskiej dyplomacji odbędzie się w dniach od 31 stycznia do 4 lutego i będzie obejmowała spotkania z władzami politycznymi i zwierzchnikami religijnymi. Jej celem jest wyrażenie troski i bliskości Papieża Franciszka z narodem i Kościołem libańskim w trudnym czasie. 75 lat po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Watykanem, ten bliskowschodni kraj przeżywa poważny kryzys społeczny, polityczny i gospodarczy.
W czasie swojego pobytu sekretarz ds. stosunków z państwami spotka się z władzami, patriarchami, biskupami katolickimi oraz prawosławnymi, a także z przywódcami religijnymi muzułmanów i druzów oraz osobistościami kultury. Odwiedzi kilka znaczących miejsc i wspólnot oraz weźmie udział w otwarciu sympozjum „Jan Paweł II i Liban”, organizowanym przez Uniwersytet Ducha Świętego w Kaslik.
W tym roku mija 75 lat od nawiązania stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Libanem oraz 25. rocznica wizyty Jana Pawła II w tym kraju z okazji podpisania 10 maja 1997 r. posynodalnej adhortacji apostolskiej Nowa nadzieja dla Libanu (A New Hope for Lebanon). 10 lat temu Liban odwiedził również Benedykt XVI.
Podróż papieskiego dyplomaty ma być dla Libańczyków przede wszystkim znakiem sympatii i bliskości Franciszka, który pamięta o mieszkańcach i ich trudnym losie. Podczas styczniowego spotkania z Korpusem Dyplomatycznym ponowił swoją modlitwę za „drogi naród libański, pogrążony w kryzysie ekonomicznym i politycznym, który z trudem szuka rozwiązania”, wyrażając nadzieję, że „konieczne reformy i wsparcie wspólnoty międzynarodowej pomogą temu krajowi pozostać silnym w swojej tożsamości tworzenia pokojowego współistnienia i braterstwa między obecnymi tam religiami”.
*
Krach finansowy w Libanie sprawia, że 80 proc. populacji żyje w ubóstwie. Wraz z rosnącą inflacją, podstawowe potrzeby są poza zasięgiem nawet dla ludzi, którzy dotąd sobie radzili. „Od dwóch lat nasz kraj znajduje się w przerażającym kryzysie gospodarczym. Nasze rodziny żyją w wielkim cierpieniu. Kościół jest zaangażowany w pomoc, nie możemy ignorować głodu ludzi” – podkreśla maronicki arcybiskup Charbel Abdallah.
Wartość funta libańskiego spadła do rekordowego poziomu, powodując m.in. ogromny wzrost cen chleba oraz kolejne podwyżki cen paliwa. 160 złotych jest obecnie równe trzymiesięcznej pensji zarabiających minimalną płacę krajową. Powodem zniszczenia gospodarki jest nie tylko pandemia, ale przede wszystkim dziesięciolecia fatalnych rządów i korupcji w państwie. Ludzie nie otrzymują jakiejkolwiek pomocy socjalnej.
W wielu libańskich parafiach powołano komitety ekonomiczne, które starają się zaradzić potrzebom parafian, głównie dzięki wsparciu płynącemu z zagranicy. Znaczną pomoc okazało papieskie stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, które sfinansowało zapas żywności na 8 miesięcy dla 1500 najbardziej potrzebujących rodzin z 20 parafii w maronickiej archidiecezji Tyru, w rejonie zamieszkałym w większości przez muzułmanów.
„Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Kościół nam pomaga” – stwierdziła Rana Assaf, która otrzymała pomoc. Z kolei proboszcz parafii św. Antoniego z Padwy, ks. George el Hajj dodał, że w tak rozpaczliwym położeniu stara się ludziom nie tylko dawać chleb, ale i odnaleźć Boga.
Bilans ofiar może jednak się zmienić, bo wiele innych osób jest rannych.
Tradycja niemal całkowicie zanikła w okresie PRL-u. Dziś odżyła.