O wpływie Jana Pawła II na swoje życie, najważniejszych jego myślach, a także przeżyciach związanych z bliską już beatyfikacją Ojca Świętego opowiada Radiu Watykańskiemu Joaquín Navarro-Valls.
Ten hiszpański dziennikarz i lekarz, w latach 1984-2006 był dyrektorem Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Należy do Opus Dei i obecnie jest prezesem Rady Nadzorczej Campusu Biomedycznego w Rzymie.
RV: Z jakimi uczuciami przyjął pan decyzję Benedykta XVI z 14 stycznia br. o beatyfikacji Jana Pawła II?
– Kiedy dowiedziałem się, że Jan Paweł II zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy miałem podobne odczucia, jak krótko po śmierci Ojca Świętego, wieczorem 2 kwietnia 2005 roku. Były to uczucia ogromnej wdzięczności wobec tego papieża, który mówił nam bezpośrednio o Bogu, rzecz jasna nie tylko do mnie, ale do całego mojego pokolenia. Pozwolił nam zrozumieć ten skarb wartości humanistycznych i chrześcijańskich, których papież jest rzecznikiem.
Przez dwadzieścia lat żył Pan u boku Jana Pawła II. Na ile i w jaki sposób Karol Wojtyła jest obecny w pańskim życiu po 2 kwietnia 2005 r.?
– Pańskie pytanie przypomina mi okres oczekiwania na wybór nowego papieża tzw. sede vacante, kiedy podczas jednej z konferencji prasowych, które nadal w tym czasie się odbywały, jedna z dziennikarek, myślę, że była ona Niemką, zapytała mnie, czy ja, który przez tak wiele lat byłem u boku Jana Pawła II, odczuwam jego brak? Odpowiedziałem: nie brakuje mi go, bo wcześniej, w zależności od typu pracy mogłem być z nim dwie albo trzy godziny dziennie, a obecnie mogę z nim być 24 godziny na dobę. Jest on nieustannie obecny każdego dnia. Proszę go o pomoc, tak jak bardzo skromnie starałem się jemu pomóc w jednym z aspektów pontyfikatu: aspekcie komunikacji.
Jakim największym darem obdarzał Jan Paweł II jako człowiek, jako osoba wierząca?
– Sądzę, że jego wielkim dziedzictwem jest on sam jako przykład tego, czym usiłuje żyć chrześcijanin: Ewangelią – to w nim się dostrzegało. To największy dar. Innymi darami w innym wymiarze są bardzo liczne wspomnienia z codziennego kontaktu przez tak wiele lat.
Czy jest jakaś chwila lub jakieś słowo, które postrzega Pan w nowym świetle po jego śmierci?
– Z całą pewnością. Jest taka myśl, którą wyrażał on w zdaniu, które dosłownie pamiętam, a które powtarzał przy różnych okazjach, czy chwilach, jak na przykład w UNESCO: „Wiara, która nie przekształca się w kulturę jest wiarą źle przyjętą, źle przeżywaną, źle komunikowaną”. Także w obecnym momencie dziejów jest to wielkie wyzwanie: z jednej strony danie wiary, to co poznajemy poprzez wiarę, ale jak z tego czynić kulturę? Często myślę o tym zdaniu.
Santo subito! Już od chwili pogrzebu ludzie oczekiwali beatyfikacji. Czy można rzeczywiście powiedzieć, że Lud Boży natychmiast rozpoznał świętość Jana Pawła II?
– Przez wiele wieków święci byli ogłaszani na mocy powszechnej proklamacji wiernych. O tym myśleliśmy, to mieliśmy przed oczyma w czasie pogrzebu Jana Pawła II w bazylice św. Piotra. Dlaczego? Dlatego, że ludzka istota ma ogromną zdolność, właściwą jedynie sobie, jaką jest umiejętność rozpoznania prawdy. Wszyscy przez tak wiele lat widzieliśmy w życiu Jana Pawła II zgodność między tym co mówił, a tym co przekazywał, czym sam żył – to było dokładnie to samo. Dlatego też przekazywał wartości chrześcijańskie tym co mówił, a także całym swym życiem.
Powiedział Pan kiedyś, że Jan Paweł II miał duże poczucie humoru, tak jak mają je święci. Czyż nie pięknie pomyśleć, że także dziś uśmiecha się do nas z nieba?
– Jestem tego pewien. Jedną z bardzo wielu cech Ojca Świętego było wspaniałe poczucie humoru. Miał niezwykle pozytywne podejście do życia. Wynikało to nie tylko z jego charakteru. Był przekonany, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. Stąd wynikało poczucie bezpieczeństwa i optymizm który był w Janie Pawle II oczywisty. Teraz jednak wyobrażam go sobie zdecydowanie pewniej uśmiechniętego w obliczu spojrzenia Boga!
Rozmawiał Alessandro Gisotti
Otwarcie paryskiej katedry po wielkim pożarze odbędzie się 7 grudnia.