Z uwagi na zgłoszone poprawki, projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego został w czwartek ponownie skierowany do Komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach. Ponad 20 poprawek zgłosiła Barbara Bartuś z PiS, mają one - jak mówiła - charakter "techniczno-organizacyjny".
Sejm w czwartek rano debatował and sprawozdaniem Komisji Nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach dotyczącym trzech projektów zmian w Kodeksie wyborczym. Komisja pracowała nad dwoma projektami rządowymi oraz projektem posłów PiS, przygotowując jedno sprawozdanie.
Jeden z rządowych projektów dotyczy potwierdzenia dalszego przysługiwania w wyborach lokalnych praw wyborczych obywatelom Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, analogicznych do tych, które posiadali do momentu opuszczenia Unii Europejskiej przez ich kraj. Drugi rządowy projekt przewiduje utworzenie Centralnego Rejestru Wyborców, który ma gromadzić dane o wyborcach oraz posiadaniu bądź nieposiadaniu przez nich prawa wybierania.
Z kolei projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego przygotowany przez posłów PiS zakłada m.in. zwiększenie dostępu do lokali wyborczych dla mieszkańców małych miejscowości; obecnie stały obwód głosowania obejmuje miejscowości liczące od 500 do 4 tys. mieszkańców, po zmianach stały obwód głosowania ma obejmować od 200 mieszkańców. Uzasadniano to tym, że miejscowości zamieszkanych głównie przez osoby starsze i mniej mobilne, w których mieszka mniej niż 500 osób, są tysiące. "Oznacza to rzesze ludzi, dla których dotarcie do lokalu wyborczego, który jest zlokalizowany poza miejscowością, w której mieszkają, jest sporym wyzwaniem" - wskazywali autorzy projektu. Projekt przewiduje też bezpłatne przewozy dla wyborców w gminach bez publicznego transportu. Według autorów projektu rozwiązania te mają wpłynąć na zwiększenie frekwencji w wyborach. Autorzy noweli Kodeksu wyborczego proponują też zmiany związane ze sposobem procedury ustalania wyników głosowania przez członków obwodowych komisji.
Prowadzący obrady wicemarszałek Sejm Piotr Zgorzelski (PSL-KP) poinformował, że ze względu na zgłoszenie w drugim czytaniu poprawek, projekt został ponownie skierowany do sejmowej komisji nadzwyczajnej.
21 poprawek złożyła posłanka PiS Barbara Bartuś, nie przedstawiła ich dokładnej treści, zapowiedziała, że zrobi to na posiedzeniu komisji. Opozycja krytykowała PiS, że w ostatniej chwili zgłasza poprawki i nie przedstawia ich treści. Bartuś mówiła, że zmiany mają przede wszystkim charakter "techniczno-organizacyjny".
Również posłowie Lewicy, KP-PSL i Polski 2050 zapowiedzieli złożenie swoich poprawek. Przekonywali, że proponowane przez PiS zmiany w Kodeksie wyborczym budzą duże kontrowersje na wielu polach, są wprowadzane zbyt późny i wcale nie zwiększą frekwencji wyborczej.
Poseł KO Robert Kropiwnicki zapowiedział wniosek o odrzucenie projektu nowelizacji Kodeksu wyborczego, Dodał, że jeśli wniosek KO zostanie odrzucony, to jego formacja zgłosi poprawki, między innymi przywracające głosowanie korespondencyjne.
Posłanka Bartuś, odnosząc się do postulatów wprowadzenia głosowania przez internet, powiedziała, że przedstawiciele PKW wskazywali na posiedzeniu komisji, że mamy liczne ataki hakerskie. "Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy i nikt nie jest gotowy, by zapewnić, że wybory przez internet nie zostałyby zaatakowane przez hakerów. Nie wprowadzamy tego, tym bardziej, że do wyborów mamy tylko kilka miesięcy (...), nie jesteśmy pewni takiego rozwiązania, wiec go nie wprowadzamy" - argumentowała Bartuś.
Również poseł PiS Marek Ast odpierał zarzuty opozycji, że zmiany w Kodeksie wyborczym mają służyć PiS-owi. Ast mówił, że ułatwienie dostępu do lokali wyborczych, a więc wyższa frekwencja, działa na korzyść wszystkich komitetów wyborczych, a przede wszystkim na korzyść wyborców. Mówił, że refundowane będą koszty związane z przygotowaniem nowych lokali wyborczych czy dowozem.
Ast przekazał też, że według szacunków, po zmianach w Kodeksie wyborczych przybędzie około 6 tys. nowych obwodowych komisji - z około 27 tysięcy do około 33 tysięcy.
Pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński, który reprezentuje Radę Ministrów podczas prac nad projektem dot. utworzenia Centralnego Rejestru Wyborców przedstawił koszty CRW.
"W okresie 10-letnim to jest kwota 99 mln zł, natomiast jeżeli chodzi o wszystkie inne inicjatywy związane z wyborami, to zgodnie z projektem ustawy budżetowej, budżet plus rezerwa to jest łącznie kwota 1 mld 395 mln zł. I w ramach tego będą finansowane wszystkie wydatki związane z wyborami" - powiedział Cieszyński.
Mówił też - odpowiadając na pytania i zarzuty opozycji - że jedna z poprawek klubu PiS usuwa zmiany w art. 106. Zgodnie ze sprawozdaniem, nowelizacja miała wprowadzić w art. 106 zapis m.in., że "agitację wyborczą może prowadzić każdy komitet wyborczy" oraz że "podpisy popierające zgłoszenia kandydatów może zbierać każdy wyborca po uzyskaniu pisemnej zgody pełnomocnika wyborczego".
W toku debaty złożeniem poprawek zapowiedział również m.in. poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski. Mówił, że jego poprawka "eliminuje nieuprawniony przywilej dla mniejszości niemieckiej". "Jest to przywilej całkowicie niekonstytucyjny, art. 32 Konstytucji i art. 96 mówi wprost, że wybory są równe, w polskich podstawach prawa wyborczego nie ma zgody na to, aby różnicować wagę głosu polskiego obywatela ze względu na narodowość" - uzasadniał Kowalski.
Posłowie opozycji krytykowali projekty nowelizacji Kodeksu wyborczego przedstawione przez rząd i PiS. Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski stwierdził, że PiS wprowadza zmiany w roku wyborczym, bo "chce Polakom ukraść wybory, chce ukraść święto demokracji, chce zamienić je w święto jednej partii".
Politycy Koalicji Obywatelskiej, np. Robert Tyszkiewicz, apelowali o wprowadzenie głosowania korespondencyjnego za granicą, przekonywali, że obecne propozycje zmian w Kodeksie wyborczym są dyskryminujące dla Polaków za granicą.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.