Zostali posłani. Nie rezygnują, nawet jeśli ich misja wiąże się z lękiem o własne życie. Są blisko, gdy trzeba uciekać przed wojną. Pomagają, gdy brakuje pieniędzy na szkołę. Znają ludzkie problemy. Przed Niedzielą „Ad Gentes” Pomoc Kościołowi w Potrzebie rozmawia z polskimi misjonarzami: o. Andrzejem Dzidą z Ugandy i o. Krzysztofem Zębikiem z Sudanu Południowego.
Misjonarze werbiści mają czarne habity i pasy. Nikt nie dostrzeże, że od wewnątrz pas jest jednak czerwony. To symbol, do którego dużą wagę przywiązuje o. Andrzej Dzida SVD, pracujący na co dzień w Ugandzie. „Chodzi o gotowość do oddania życia za Chrystusa” – mówi. W rozmowie z PKWP tłumaczy, że w trakcie wieloletniej pracy w Afryce przekonał się, jak zagrożenie życia jest wpisane w posługę misyjną. Wraca do roku 2014. W nocy patrzył na płonące budynki, będące częścią parafii, na której przebywał w Sudanie Południowym.
Podobnych historii przeżył więcej. Opowiada o spotkaniu z siostrą Veroniką Rackovą ze Słowacji. Kiedy zmęczony całym dniem, o. Andrzej poszedł spać, siostra dalej chciała pomagać ludziom. „Ambulans, którym jechała do szpitala zawieść mamę z ciążą bliźniaczą, dojechał co prawda na miejsce, ale w drodze powrotnej został ostrzelany” – mówi. Siostry Veroniki nie udało się uratować. „Gdybym był w tej karetce, też mogłoby mi się coś stać” – dodaje.
Kolejny przykład to rok 2016. Miejsce, w którym pracował o. Andrzej Dzida, było ostrzeliwane przez trzy tygodnie. Dwie osoby z misji wyprowadzono na przesłuchanie. Jedna nie wróciła. Druga cudem ocalała. „Gerard (imię mężczyzny) miał różaniec na szyi. Modlił się przez całą noc. Miał przestrzeloną klatkę piersiową i nogę” – tłumaczy werbista.
Najbliższa niedziela jest w Kościele nazywana „Ad Gentes”. W tym roku towarzyszy jej hasło „Z misjonarzami budujemy Kościół”. To dzień modlitwy, postu i solidarności z tymi, którzy porzucili własne życie, wybierając posługę wśród najuboższych. W 99 krajach świata pracuje 1743 misjonarzy z Polski. „Jesteśmy posłani do ludzi i narodów” – podkreśla o. Andrzej. Sam nazywa siebie pielgrzymem. „Nie wiemy, dokąd zmierzamy, ale musimy poczuć zapach owiec i iść za nimi” – dodaje.
On tak zrobił. Kiedy na skutek wojny z 20-tysięcznego miasta, w którym pracował, pozostało 200 osób, rozpoczął pracę w Ugandzie. Schroniło się tam tysiące uchodźców z Sudanu Południowego. O. Andrzej jest jednym z trzech kapłanów, którzy pracują dla 300-tysięcznej społeczności obozu Bidibidi. PKWP pyta go, w jaki sposób odbierają go podopieczni. „Najważniejsze dla nich jest to, że ktoś dalej z nimi jest” – odpowiada misjonarz.
Ci, którzy zrezygnowali z własnego życia i wybrali pracę w Afryce, doskonale znają problemy, z jakimi mierzą się miejscowi mieszkańcy. O. Krzysztof Zębik wyjaśnia PKWP, że w Sudanie Południowym, gdzie przebywa, rozpoczęła się pora sucha. Dla ludzi to najtrudniejszy czas. „Żywność, jaką mają, kończy się. A ta, co jest, jest bardzo droga, ponieważ cena dolara wzrasta” – wyjaśnia. Misjonarz często sam próbuje pomóc potrzebującym. Najczęściej myśli o tym, by zapewnić im wodę i edukację. Jego podopieczni mają dostęp do nowych studni. Ze szkołą już jednak tak łatwo nie jest. Państwo nie zapłaci nauczycielom, co z kolei oznacza, że placówki są płatne. Rodziców z sześciorgiem dzieci nie będzie stać na opłacenie nauki.
„Staramy się zasponsorować ponad 100 dzieciaków, którym opłacamy szkołę. Są sytuacje, że przyjdzie jakiś chłopiec czy dziewczynka i mówią: ojcze, mamy tylko 15 dolarów, co mamy zrobić? Płaczą, że chcą iść do szkoły” – opowiada o. Krzysztof.
Tę chęć kształcenia doskonale rozumie o. Andrzej Dzida. On sam stworzył dla swoich podopiecznych dom nadziei, w którym uczą się oni po zajęciach. Mają dostęp do prądu, ale mogą też odgrywać spektakle teatralne czy korzystać z komputerów. Edukację misjonarze postrzegają jako szansę, by ich podopieczni zapomnieli o trudnej codzienności; by zobaczyli w sobie dziecko, a nie wyłącznie uchodźcę czy biednego.
„Nauczyciele w szkole mówią nawet, że te wasze dzieci są jakieś inne. Są głośniejsze, próbują więcej robić. I naprawdę są liderami. Dajemy im zadania. Uczymy piosenek i gier. Dla przykładu: sieją fasolkę w domu. I mają ją podlewać, żeby nie zmarniała. A potem zastanawiają się, jak to jest z tym, że ja też mogę przynosić owoc” – zaznacza werbista.
Jego posługę wciąż można wesprzeć poprzez przekazanie środków na budowany w Bidibidi kolejny dom nadziei. Więcej informacji na pkwp.org.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.