Rzecznik Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ocenił w poniedziałek, że wykrycie podwyższonego poziomu radioaktywności w żywności w następstwie kryzysu nuklearnego w Japonii jest poważniejszym problemem, niż się wcześniej wydawało.
"Oczywiście jest to poważna sytuacja" - powiedział rzecznik biura regionalnego WHO na Zachodni Pacyfik z siedzibą w Manili Peter Cordingley.
Sytuacja ta "jest o wiele poważniejsza, niż ktokolwiek się spodziewał" tuż po trzęsieniu ziemi, które wywołało awarię w elektrowni atomowej Fukushima I. Wtedy "myśleliśmy, że problem tego rodzaju może być ograniczony do 20 czy 30 kilometrów", czyli do strefy ewakuacji - dodał rzecznik WHO.
Cordingley mówił, że jego organizacja nie ma dowodów na to, że skażone jedzenie z prefektury Fukushima dotarło do innych krajów. Jednocześnie podkreślał, że "bezpiecznie jest przypuszczać, iż niektóre skażone produkty wydostały się poza strefę skażenia".
Japonia eksportuje głównie owoce, warzywa, produkty mleczne oraz owoce morza. Trafiają one przede wszystkim do Hongkongu, Chin oraz USA.
Tymczasem japońskie ministerstwo zdrowia wezwało mieszkańców terenów leżących w pobliżu siłowni, by nie pili wody z kranu, gdyż wykryto w niej wysoki poziom radioaktywnego jodu.
Wcześniej japońskie władze zabroniły sprzedaży mleka z prefektury Fukushima i szpinaku z innego pobliskiego rejonu.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.