UNHCR, agencja odpowiadająca w ramach ONZ za ochronę uchodźców, zwróciła się w piątek do rządów z apelem, by nie zawracali ludzi uciekających z ogarniętego walkami Sudanu. Z kraju za granicę uciekło już ponad 100 tys. osób, ich liczba może zwiększyć się do 860 tys. - ostrzega UNHCR.
"To są uchodźcy" - podkreśliła Elisabeth Tan, dyrektor UNHCR ds. międzynarodowej ochrony podczas briefingu dla prasy. "Najprawdopodobniej uciekającym będzie niezbędna międzynarodowa ochrona" - dodała. Tan zaznaczyła, że jej wypowiedź odnosi się tak do obywateli Sudanu, jak i innych mieszkańców - bezpaństwowców, obcokrajowców oraz ludzi, którzy wcześniej musieli opuścić swoje domy i znaleźli schronienie właśnie w tym kraju.
Czytaj także: Sudan: Mimo rozejmu trwają walki
Większość uchodźców z Sudanu uciekła do sąsiednich krajów: Czadu, Sudanu Południowego, Republiki Środkowoafrykańskiej, Etiopii i Erytrei - wylicza UNHCR.
Trwające już trzeci tydzień walki między regularną armią a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) mogą spowodować rozszerzenie się kryzysu na sąsiednie kraje - uważają analitycy. W ocenie ekspertów żadna ze stron nie wykazuje woli do rozwiązania konfliktu, ani też nie jest w stanie zapewnić sobie szybkiego zwycięstwa.
Mimo zawartego we wtorek tygodniowego rozejmu, w Chartumie i pobliskim Omdurmanie trwają walki - informuje w piątek agencja Reutera. Brakuje wody, elektryczności, dostaw podstawowych środków do życia. Obrabowane zostały banki i sklepy, ceny osiągalnych wciąż na rynku produktów gwałtownie wzrosły. Nieczynna jest większość stołecznych szpitali, pozostałe są często w stanie świadczyć tylko szczątkowe usługi. Zginęły już setki osób, są tysiące rannych.
Czytaj także: Sudan. Zbombardowana katedra, ale misjonarze zostają
"Strony konfliktu okazują całkowity brak troski o życie cywili" - powiedział analityk z sudańskiego wydziału organizacji Human Rights Watch. Jak zaznaczył obie strony używają nieprecyzyjnej broni do walk w terenie miejskim.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.