PiS przesłało pisma do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny oraz BOR w sprawie incydentu, do którego doszło w niedzielę rano na Krakowskim Przedmieściu, gdy grupa posłów tej partii miała podjąć próbę sforsowania barierek ustawionych przed Pałacem Prezydenckim.
Incydent miał miejsce w niedzielę rano, w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej, kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński, wraz z innymi politykami tej partii, składał wieniec przed Pałacem Prezydenckim. Jak informował później rzecznik PiS Adam Hofman, służby porządkowe uniemożliwiły wtedy wspólne składanie wieńców i zniczy posłom PiS, a dwie posłanki: Marzena Machałek oraz Daniela Chrapkiewicz zostały poturbowane.
Nagrania z incydentu pojawiły się w niedzielę m.in. na portalach internetowych. Widać na nich grupę osób, wśród nich parlamentarzystów PiS, które próbują przejść przez barierki. Napierających blokują funkcjonariusze policji i BOR; dochodzi do krótkiej wymiany zdań, pokazywane są legitymacje poselskie. Kilka osób przedostaje się przez płot i jest wyprowadzana przez funkcjonariuszy.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak w przekazanym w poniedziałek PAP piśmie do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny wyraził stanowczy protest wobec tej sytuacji. Ocenił, że incydent ten jest "niedopuszczalny i skandaliczny".
"Domagam się od Pana Marszałka stanowczej reakcji i wyjaśnienia działań służb. (...) Zwracam się do Pana Marszałka o pilne zajęcie się sprawą. Obowiązkiem Marszałka Sejmu jest wyjaśnienie sytuacji, w której służby podległe rządowi używają siły wobec posłów na Sejm RP" - napisał Błaszczak do Schetyny.
W liście stwierdził też, że zachowanie funkcjonariuszy w stosunku do parlamentarzystów PiS było "ostentacyjnym okazywaniem braku szacunku dla posłów, reprezentantów obywateli, którzy w ten sposób chcieli oddać hołd poległym 10 kwietnia 2010 roku". Dodał, że "nigdy wcześniej nie doszło do użycia siły wobec posłów, którzy okazywali swoje legitymacje i chcieli jedynie dostać się pod Pałac Prezydencki, by oddać hołd poległym pod Smoleńskiem".
"Mam nadzieję, że poważnie potraktuje Pan tę sprawę i będzie interweniował u szefów odpowiedzialnych służb oraz że zwróci się Pan do nich o wyjaśnienie przyczyn użycia siły wobec parlamentarzystów. Winni skandalicznego potraktowania posłów muszą zostać ukarani, aby takie sytuacje nie miały miejsca w przyszłości" - napisał Błaszczak.
Wcześniej list ws. niedzielnego incydentu PiS wystosowało także do Biura Ochrony Rządu.
"Mogę jedynie powiedzieć, że po przeanalizowaniu tego pisma odniesiemy się do sprawy" - powiedział w poniedziałek PAP zapytany o to rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.
Z relacji rzecznika KSP Macieja Karczyńskiego wynika, że grupa osób próbowała sforsować barierki ochronne przed Pałacem. Część z nich zdołała przez nie przejść. Ostatecznie te, które pokazały legitymację poselską, zostały wpuszczone. Pozostałe - w sumie pięć - wyprowadzono.
Z kolei Aleksandrowicz informował tuż po zdarzeniu, że do wejścia przed Pałac Prezydencki przez biuro przepustek (od strony kościoła seminaryjnego) zgłoszonych zostało 14 parlamentarzystów - z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim na czele. Te osoby - jak dodał - zostały wpuszczone.
"Takie zgłoszenia miały już miejsce we wcześniejszych miesiącach i nigdy nie było z naszej strony żadnych problemów. Także dziś wszystkie zgłoszone osoby weszły zgodnie z umową, bez żadnych incydentów" - zapewnił.
Natomiast jedna z poturbowanych - według PiS - posłanka Machałek w związku z incydentem przed Pałacem wydała w poniedziałek oświadczenie. Tłumaczy w nim m.in., że mimo iż politycy PiS okazywali legitymacje poselskie, nie zostali wpuszczeni na teren Kancelarii Prezydenta RP. "W tej sytuacji ominęliśmy barierki, i cały czas, powołując się na uprawnienia posłów, oraz okazując legitymacje, usiłowaliśmy przejść pod miejsce składania kwiatów i zniczy, aby dołączyć do delegacji na czele z prezesem PiS" - napisała.
Machałek relacjonowała, że w momencie gdy z grupą posłów PiS znalazła się poza barierkami, zostali otoczeni przez "grupę umundurowanych funkcjonariuszy", którzy nie reagowali na żądanie okazania legitymacji. "Funkcjonariusze napierali na nas z użyciem tak agresywnej siły, że odczułam znaczny ból i zostałam zgnieciona w sposób, który spowodował trwające do chwili obecnej zasinienie i dużą bolesność lewego ramienia" - napisała Machałek.
Do oświadczenia dołączyła opinię sądowo-lekarską, z której stwierdzono u niej "sińce ze stłuczeniem powłok miękkich lewego ramienia".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.