Serce w śląskich barwach sformowało w niedzielę w Katowicach ok. 300 osób trzymających nad sobą żółte i niebieskie kartony. Akcję przygotowało katowickie koło Ruchu Autonomii Śląska, aby - jak mówili jego przedstawiciele - dać ze Śląska pozytywny sygnał.
"To pewien żart, skierowany też do polityków z centrali, którzy wszystko traktują ze śmiertelną powagą. Ta akcja ma na celu pewne odprężenie w debacie, która rozgorzała na tematy górnośląskie, górnośląskiej tożsamości" - powiedział PAP biorący udział w happeningu lider RAŚ, członek zarządu woj. śląskiego, Jerzy Gorzelik.
"Ze strony polityków, przede wszystkim PiS, padło wiele ostrych słów, które nierzadko rozmijają się prawdą. Śląskość miałaby być, zdaniem prezesa Kaczyńskiego i jego współpracowników, czymś nagannym, a przynajmniej podejrzanym. Dziś chcemy pokazać, że to jest coś pozytywnego, pełnego energii i humoru" - dodał Gorzelik.
Lider RAŚ zaznaczył, że każda społeczność funkcjonująca w demokratycznym społeczeństwie ma prawo upominać się o swoje interesy i tak się właśnie dzieje ze Ślązakami. Wyjaśnił też, że kształt serca wybrano dlatego, że być może "niektórym politykom w Polsce brak nieco wrażliwości, zwłaszcza, choć nie tylko, na śląskie sprawy".
W większości młodzi ludzie zebrali się w niedzielne popołudnie na placu pod Pomnikiem Powstańców Śląskich znajdującym się w pobliżu katowickiego ronda i Spodka. Stanęli na jego pochyłej podstawie, zwracając się w stronę pobliskiego wysokiego hotelu Katowice, z którego górnych okien robili zdjęcia fotoreporterzy i operatorzy.
"To fajny pomysł. Ja się czuję stąd i nie chcę, żeby mi ktoś mówił, że nie mam do tego prawa, albo że jestem jakaś podejrzana w związku z tym. Ale nie chcę wchodzić z nim w jakieś spory, lepiej zamanifestować to w jakiś dobry, pogodny sposób, tak jak właśnie tutaj" - powiedziała PAP trzymająca niebieski kartonik studentka kulturoznawstwa Paulina.
Koordynujący przedsięwzięcie Michał Kieś z katowickiego koła RAŚ powiedział, że uczestników happeningu udało się skrzyknąć przez internet, m.in. profil na portalu Facebook oraz przez znajomych. Organizatorzy zgłosili zgromadzenie ok. 300 osób i tyle właśnie przyszło.
"Chcieliśmy pokazać naszą uśmiechniętą twarz, która chyba ostatnio nie przebijała się do mediów. Stawiano nas w różnych dziwnych kontekstach i strasznie nas to uwierało - stąd ta akcja" - zaznaczył Kieś.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.