Na wiele rzeczy spojrzymy po wojnie z zupełnie innej perspektywy, ponieważ zobaczymy je w pełnym świetle. Teraz musi być ono przyćmione.
Nazwisko Volodymyra Sahaidaka znajduje się na głównej liście świadków w procesie wytyczonym przez ukraińskie władze przeciwko prezydentowi Putinowi z powodu zbrodni wojennych wymierzonych w dzieci. Międzynarodowy Trybunał Karny już zajmuje się tym procederem. Chodzi m.in. o przymusowe deportacje i rusyfikację, ale też tortury, przemoc seksualną i okaleczenia. Ukraińskie służby udokumentowały dotąd 3200 takich zbrodni, a każdego dnia lista się wydłuża. Jest jednak i druga strona wojennego medalu - los wielu ukraińskich dzieci wciąż jest niepewny i podejmowane są wszelkie możliwe wysiłki, by im pomóc. Dzieje się to przy całkowitej dyskrecji, dzięki tworzeniu siatki kontaktów i szukaniu ludzi gotowych zaryzykować własnym życiem.
Taką sieć pomocy tworzył właśnie Sahaidak. Nazywany jest „chersońskim Schindlerem” po tym, jak przed wywózką do Rosji uratował 52 dzieci z prowadzonego przez siebie centrum socjalno-psychologicznej rehabilitacji dla niepełnoletnich. Mieszkały w nim sieroty a także dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Po rozpoczęciu okupacji Chersonia jeden z rosyjskich oficerów powiedział mu: „Zabierzemy wam dzieci, bo jesteście nazistami i wychowujecie je w nienawiści do nas”. Sahaidak wiedział czym to grozi, bo dramatyczne wieści o rusyfikacji napływały wcześniej z okupowanego Donbasu. Udawał doskonałe relacji z żołnierzami i pod ich nosem wywoził dzieci na obszary kontrolowane przez ukraińskie wojsko – fingował adopcje, zakaźne choroby, szmuglował maluchy pod stertami śmierci i pomocy żywnościowej. Nie udało mu się wywieźć jednak grupy 15 dzieci, które Rosjanie porwali z Mikołajowa i gdy odkryli jego grę, non stop pilnowali. Deportowano je na Krym. Gdy Sahaidak odwiedził Rzym wyznał: cały czas o nich myślę. Dodał też, że nie o wszystkim, co się dzieje może mówić. W ostatnich dniach okazało się, dlaczego. Cały czas dążył do uwolnienia tych dzieci. Tylko jemu znanymi kanałami trafiły właśnie do Gruzji i wkrótce wrócą do swych rodzin. Pracował nad tym półtora roku.
To zaledwie jedna z historii z happy endem, która ujrzała skrawek światła. Od początku wojny odzyskanie deportowanych dzieci to priorytet działań papieża Franciszka i dyplomacji Stolicy Apostolskiej. Potwierdził to m.in. zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego mówiąc, że był to jeden z najważniejszych tematów podejmowanych przez papieskiego wysłannika w czasie jego wizyty w Moskwie. W Rzymie trwa właśnie kolejne spotkanie w tej sprawie. W imię rodzącej dobro dyskrecji nie wiadomo nawet kto w nim uczestniczy. Ukraiński komisarz praw człowieka wskazał jedynie na kluczową rolę papieża w powrocie dzieci. Te powroty nie trafiają na czołówki gazet, bo lepiej działać w cieniu niż drażnić rosyjską bestię. Znamienne są słowa prezydenta Zełenskiego, który wyznał, że gdyby miał wybierać między powrotem deportowanych dzieci a przyjazdem Franciszka na Ukrainę wybrałby to pierwsze. Niczego nie przesądzam, jednak na pewno wiele rzeczy po wojnie ujrzymy w zupełnie w innym świetle.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kraje V4, gdy występowały wspólnie, zawsze odnosiły sukces w UE.
Zdaniem gazety władca Kremla obawia się także zamachu stanu.
To kontynuacja procesu pokojowego po samorozwiązaniu Partii Pracujących Kurdystanu
Liczba rannych wzrosła do 29, (jest wśród nich) sześcioro dzieci.
Zaatakowano regiony chersoński, doniecki i dniepropietrowski.