Tylko 51 proc. Polaków zachowuje pozytywny obraz Unii Europejskiej. 38 proc. odnosi się do niej neutralnie, a 11 proc. - negatywnie. W dziesięciu krajach członkowskich Wspólnota cieszy się lepszą oceną - poinformowała w czwartek "Rzeczpospolita". Odsetek entuzjastów jest znacznie mniejszy niż jeszcze kilka lat temu. Co się stało i cy grozi nam Polexit?
U progu 20. rocznicy wejścia Polski do Unii Europejskiej powstają liczne opracowania eksperckie, analizy i opinie, podsumowujące bilans zysków i strat naszej akcesji do UE. Żadne eksperckie podsumowanie nie ma jednak takiej wartości jak opinie samych obywateli danego kraju o europejskiej wspólnocie, o czym dość boleśnie przekonała się Wielka Brytania. Polska od lat uchodziła za jeden z najbardziej entuzjastycznie nastawionych do UE państw członkowskich. Czy nadal tak jest? Sprawdziła to sama Bruksela zlecając przeprowadzenie sondażu z pytaniem o to, czy Unię oceniamu pozytywnie, neutralnie czy negatywnie. Wyniki mogą zaskakiwać.
Pokazują one przede wszystkim, że porzuciliśmy wyidealizowany obraz integracji europejskiej. "Owszem, 81 proc. z nas nie ma wątpliwości, że skorzystaliśmy na członkostwie w UE. 71 proc. Polaków ocenia też mniej lub bardziej optymistycznie przyszłość zjednoczonej Europy" - czytamy w "Rzeczpospolitej". Jednocześnie jednak nie utożsamiamy już UE z infantylnie rozumianym rajem na Ziemi, idealną instytucją, w której życie opływa w mleko i miód, a cały świat spogląda nań z podziwem.
Tylko 35 proc. mieszkańców naszego kraju uważa na przykład, że w ostatnich latach rola Unii Europejskiej na świecie wzrosła, a 27 proc. wręcz zmalała. Niewątpliwie wpływ na te urealnienie ocen miały wydarzenia ostatnich lat, takie jak pandemia i wojna (oraz to, jak wobec nich reagowała Bruksela), a także polityka wewnętrzna Brukseli, np Zielony Ład, i sam ogromny rozwój gospodarczy Polski, która w znacznej mierze dzięki dostępowi do unijnego rynku i skutecznym wykorzystaniu funduszy unijnych zbliżyła się do momenty, w którym w coraz mniejszym stopniu będziemy biorcami tych funduszy, a coraz większym ich płatnikiem.
Wyniki sondażu z pewnością cieszą euro- i uniosceptyków, jednak mogą też być pozytywnym sygnałem dla politycznych realistów. Dostrzeganie słabych stron UE nie oznacza bowiem niechęci do członkostwa w tej wspólnocie. Jednocześnie wiele innych badań pokazuje, że zdecydowana większośc z nas dostrzega, że 20 lat obecności w Unii przyniosło nad zdecydowanie więcej zysków niż strat i stało się kołem zamachowym naszego rozwoju. Bardzo szybko gonimy unijny zachód pod względem np parytetu siły nabywczej PKB, gołym okiem widać jak rozwija się infrastruktura drogowa i inna, jak zmieniają nasze miasta i wsie. Z drugiej jednak strony dostrzeganie słabych stron pozwala wymuszać na własnych politykach twardsze stanowisko w walce o polski interes w unijnych przepychankach. A wbrew sloganom powtarzanym przez unijnych federalistów, w UE ścierają się interesy konkretnych narodów i gruup narodów, co doskonale pokazuje choć sytuacja z wojennym zagrożeniem ze strony Rosji. To, co jest absolutnym priorytetm i sprawą rangi "być albo nie być" dla Polski, Estonii czy Litwy, ale także Finlandii, wydaje się męczącą fanaberią dla borykającego się z bezrobociem Portugalczyka i Hiszpana, a opierającego dotąd na współpracy z Moskwą swój rozwój gospodarczy Niemca, co najmniej zaburzeniem w prowadzonym dotąd biznesie.
Badanie przeprowadzano od 7 lutego do 3 marca 2024 w 27 państwach UE na próbie 26 tys. 411 respondentów powyżej 15 lat.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.