By znaleźć przyczyny spadającej frekwencji i odpowiedzieć na pytania o kształt duszpasterstwa potrzeba badań zakrojonych na dużą skalę.
Nawet popularny komunikator internetowy raczył powiadomić o spadku ilości osób, regularnie uczestniczących w niedzielnych Mszach świętych. Śmieszy trochę sposób podania tej wiadomości. Czytelnik odnosi wrażenie, że dziennikarzom udało się dotrzeć do pilnie strzeżonej tajemnicy. Tymczasem badania religijności, o czym wielu zapomina, są prowadzone od lat przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, czyli na zlecenie samego zainteresowanego. Potwierdzają one jedynie to, co nawet niezbyt bystry obserwator zauważa, chodząc regularnie do swojej świątyni.
W komentarzach prasowych zwracano uwagę na zmieniające się proporcje między ilością uczestniczących regularnie we Mszy świętej i przystępujących do Komunii, zastanawiając się czy wzrost ilości ostatnich jest owocem pogłębienia wiary, czy też postępującej sekularyzacji. Niestety, żadna odpowiedź nie będzie satysfakcjonująca dopóki nie zostaną przeprowadzone kompleksowe badania. Te powinny – moim zdaniem – objąć nie tylko przystępujących do Komunii świętej. Zastanawiam się na przykład jak wygląda przekrój wiekowy tzw. dominicantes. Z moich obserwacji wynika, że spadek spowodowany jest również odchodzeniem do wieczności pokolenia, dla którego niedzielna Msza była nieodłączną cząstką życia. Zresztą nie tylko niedzielna. Odchodzą także uczestnicy nabożeństw okresowych, pierwszych piątków miesiąca, członkowie Żywego Różańca, pozostawiając po sobie puste miejsce. Dlaczego tego miejsca nie zajmuje młode pokolenie?
Przyczyn jest wiele i zapewne są zróżnicowane, w zależności od rejonu nie tylko Polski, ale i pojedynczych diecezji. Weźmy dla przykładu Pierwsze Piątki czy nabożeństwa czerwcowe. Przecież one nie pochodzą od apostołów. Zrodziły się w konkretnym czasie jako odpowiedź na zapotrzebowanie duchowe epoki. Musiały odczekać swój czas, aby zyskać akceptację Kościoła i przyjąć się w pobożności wiernych. Jak na każdą nową inicjatywę czy prąd duchowy patrzono na nie z dużą rezerwą. Być może ich czas właśnie mija i trzeba szukać czegoś, co będzie odpowiedzią na nowe wyzwania. Fakt że Lednica, Spotkania Europejskie braci z Taize czy pielgrzymki gromadzą tysiące młodych powinien dać wiele do myślenia. Jedno jest pewne. Te tysiące to przestrzeń do zagospodarowania. A że zamiast litanii będą śpiewać kanony z Taize to nie problem. Przecież i litanie, i kanony, mają swoje źródło w Ewangelii i w tzw. modlitwie Jezusowej.
Albo parafie w których likwidowane są małe szkoły. Takich ciągle przybywa. Jak organizować duszpasterstwo, by objąć nim dzieci i młodzież. Pięć dni w drodze, czyli praktycznie nieosiągalni. Jeśli dodać imprezy sportowe i kulturalne w soboty, wycieczki i wyjazdy na zielone szkoły, korepetycje i praktyki, zostaje tylko niedziela. Jak taka sytuacja przekłada się na niedzielną frekwencję nie trudno sobie wyobrazić. Przecież Eucharystia jest szczytem życia parafii. Jeśli brakuje życia w tygodniu szczyt przestaje być szczytem.
Jak widać samo liczenie dominicantes niewiele daje. By znaleźć przyczyny spadającej frekwencji i odpowiedzieć na pytania o kształt duszpasterstwa potrzeba badań zakrojonych na dużą skalę. Obejmujących wszystkie diecezje, środowiska i grupy wiekowe. A tych ciągle brakuje.
W głośnym wywiadzie sprzed tygodnia biskup Tadeusz Pieronek mówił o metodzie pracy Synodu Krakowskiego. Chodziło o zasadę widzieć, osądzić, działać, czyli o ewangeliczną rewizję życia, znaną uczestnikom rekolekcji oazowych i czytelnikom książki Michela Quoist’a „Modlitwa i czyn”. Trzeba najpierw zobaczyć rzeczywistość taką, jaka jest. Poznać mechanizmy i uwarunkowania, prześwietlić ją słowem Bożym i nauczaniem Kościoła. Dopiero wtedy znajdziemy odpowiedź na pytanie co robić.
A przy okazji z uwagą wsłuchiwać się w głos współczesnych proroków. Przecież święta Faustyna nie znała wyników żadnych badań naukowych. Mimo to dała Kościołowi Koronkę i orędzie Miłosierdzia Bożego. Dziś już mało kto pamięta, że zarzucano jej błędy teologiczne i wytykano Dzienniczkowi prymitywny język. Zapomniano, że do wzniecenia ognia niekoniecznie trzeba używać wyłącznie szlachetnych odmian drewna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.