Do 5 lipca sąd w Grodnie odroczył we wtorek proces Andrzeja Poczobuta, korespondenta "Gazety Wyborczej" i działacza nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi (ZPB), oskarżonego o zniesławienie prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki.
To piąta przerwa w procesie, rozpoczętym 14 czerwca. Wtorkowa rozprawa trwała około godziny, wystąpili jedynie obrońcy oskarżonego, a prokurator zrezygnował z prawa do repliki.
"Ciąg dalszy procesu będzie 5 lipca o godz. 10" (godz. 9 czasu polskiego) - ogłosił zgromadzonym przed gmachem jeden z adwokatów Poczobuta Alaksandr Biryłau po zakończeniu rozprawy. Drugi z obrońców Uładzimir Kisialewicz dodał, że sąd nie jest zobowiązany objaśniać, dlaczego ogłosił przerwę w procesie.
W zeszłym tygodniu wystąpił prokurator, żądając dla Poczobuta trzech lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zwykłym rygorze. Po wtorkowych wystąpieniach obrońców "5 lipca powinno być ostatnie słowo oskarżonego, a potem będzie wyrok" - powiedział Kisialewicz. - Czy wyrok będzie 5 lipca czy nie, trudno powiedzieć".
Walancin Stefanowicz z organizacji obrony praw człowieka Wiasna powiedział PAP, że jego zdaniem, przedłużenie procesu do przyszłego tygodnia może mieć związek z objęciem przez Polskę 1 lipca przewodnictwa w Unii Europejskiej.
"Myślę, że sąd w tym przypadku nie kieruje się względami proceduralnymi, a wyłącznie politycznymi. Nic nie przeszkadzało sądowi w tym, by po wystąpieniu adwokatów wysłuchać ostatniego słowa Poczobuta i ogłosić wyrok (...). Myślę, że może to być związane z przejęciem przez Polskę od 1 lipca przewodnictwa w UE. Białoruś w ten sposób pozostawia sobie pewną możliwość jakiegoś nacisku, czy rozwiązania jakichś problemów. Jednym słowem, Poczobut w tym przypadku jest kimś w rodzaju zakładnika. Wyroku nie ma, ale z drugiej strony, człowiek pozostaje w areszcie" - ocenił Stefanowicz.
Dodał, że obrońcy praw człowieka "oceniają jednoznacznie proces Poczobuta jako motywowany politycznie" i w wypadku wyroku skazującego uznają korespondenta "GW" za więźnia politycznego. Zdaniem Stefanowicza, "w osobie Poczobuta zbiegło się kilka czynników" i "wybór władz białoruskich, by go aresztować, jest nieprzypadkowy". To "po pierwsze fakt, że Poczobut jest niezależnym dziennikarzem i pracuje właśnie dla polskich mediów, oraz to, że jest działaczem nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi" - uważa Stefanowicz. Ponadto, proces Poczobuta jest - jego zdaniem - "swego rodzaju odpowiedzią władz białoruskich na stanowisko, jakie Polska zajmuje obecnie wobec Białorusi".
Żona Poczobuta, Aksana, uważa, że do 5 lipca "będą trwały jakieś rozmowy pomiędzy władzami (Białorusi i Polski) i to może wpłynie jakoś na wyrok" dla jej męża.
Przed budynek sądu we wtorek przyszło ok. 70 osób, w tym działacze ZPB, bliscy Poczobuta, dziennikarze. Proces toczy się przy drzwiach zamkniętych i nikt z nich nie został wpuszczony do gmachu. Członkowie ZPB trzymali w rękach gazety organizacji z portretem Poczobuta i dużym tytułem "Andrzej Poczobut z więzienia: 'Nie złamią mnie'". Milicjanci ostrzegli zgromadzonych, że biorą udział w niedozwolonym mityngu.
Konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz powiedział dziennikarzom, że konsulat, który prosił o możliwość obserwowania procesu, nadal nie dostał odpowiedzi od sądu. "Będziemy starali się być na każdym posiedzeniu, jeśli to będzie możliwe. Miejmy nadzieję, że ogłoszenie wyroku będzie wydarzeniem publicznym" - dodał konsul.
Największa opozycyjna gazeta białoruska "Narodnaja Wola" zastanawia się we wtorek, czy sprawa Poczobuta stanie się precedensem sądowym. Wskazywać na to mogą słowa prokuratora generalnego Białorusi Ryhora Wasilewicza, który niedawno w wywiadzie prasowym mówił o konieczności pociągania do odpowiedzialności za "obraźliwe i zniesławiające" publikacje w internecie. "W zależności od tego, czy wina Poczobuta będzie potwierdzona, czy nie, będzie można wnioskować, jak rozwinie się praktyka sądowa" na Białorusi - mówił prokurator.
Protest w obronie Poczobuta przed ambasadą Białorusi w Warszawie zorganizowały Fundacja Wolność i Demokracja oraz Białoruski Dom Informacyjny. Kilkanaście osób domagało się od białoruskich władz uwolnienia dziennikarza.
Przed ambasadą przy ul. Wiertniczej ustawiono transparenty: "Andrzej Poczobut, Związek Polaków na Białorusi. Warszawiacy są z tobą"; "Wolność dla Andrzeja. Łagier dla Łukaszenki"; "Zatrąb w obronie Andrzeja Poczobuta". Kierowcy przejeżdżających aut chętnie odpowiadali na to wezwanie. Wypuszczono w niebo balony, do których przeczepione były karteczki z napisem: "Andrzej, życzymy Ci, aby twoje miejsce w grodzieńskim areszcie zajął jak najprędzej Aleksandr Łukaszenka. Czekamy na twój reportaż z jego procesu".
"Domagamy się od władz Białorusi uwolnienia Poczobuta. Żądamy także uwolnienia wszystkich politycznych więźniów i respektowania prawa człowieka" - mówił Michał Dworczyk z Fundacji Wolność i Demokracja. "Oczekujemy, że Polska, obejmując przewodnictwo 1 lipca, podejmie ten temat w UE. Od determinacji polskiego rządu zależy jak wysoki wyrok otrzyma dziennikarz" - zaznaczył.
Poczobut jest oskarżony z dwóch artykułów kodeksu karnego: o znieważenie i zniesławienie głowy państwa. Sprawa dotyczy ośmiu tekstów dziennikarza w "Gazecie Wyborczej", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na prywatnym blogu dziennikarza.
W obronie korespondenta "GW" wypowiadali się przedstawiciele Unii Europejskiej, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), polskie władze i politycy opozycji. Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała Poczobuta za więźnia sumienia.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.