Głośne przypadki nękania w instytucjach kultury, z dużymi nazwiskami w rolach głównych, to zdaniem ekspertów jedynie wierzchołek góry lodowej. Przemoc ze strony liderów często usprawiedliwia się ich osiągnięciami i "charakterem" - zauważa we wtorek "Rzeczpospolita".
"Rz" wskazała, że jak alarmuje przewodnicząca Federacji Związków Zawodowych Pracowników Kultury i Sztuki Agnieszka Lachcik, związkowcy coraz częściej proszą o interwencję w sprawach mobbingu i dyskryminacji.
W mijającym roku FZZPKiS prowadziła sześć takich spraw, mimo że dotąd zdarzały się one sporadycznie, bo zwykle udawało się je rozwiązać wewnątrz instytucji. "Co jest tego przyczyną? - Z moich obserwacji wynika, że w wielu instytucjach problem pojawił się, kiedy odchodzący na emeryturę dyrektorzy zostali zastąpieni nowymi i młodszymi. A ci zaczęli dopuszczać się zachowań nieakceptowalnych w sektorze kultury: podnoszenia głosu, wywoływania kłótni, ubliżania, nękania, zastraszania" - punktuje w tekście szefowa Federacji.
"Rz" informuje również, że coraz więcej informacji o niepokojących zjawiskach w instytucjach kultury dociera też do Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego we Wrocławiu. Jego prezeska Anna Makowska uważa, że lawina mogła ruszyć po nagłośnieniu podobnych spraw przez media.
Makowska zauważa, że problem niestabilności pracy w kulturze, gdzie brak stałych zleceń i dochodów, oznacza nie tylko konieczność ciągłej walki o sukces, ale też o zwyczajną możliwość utrzymania się. "Ofiary często muszą tkwić w szkodliwych układach, a świat kultury układowością jest wręcz skażony. Dlatego panuje przyzwolenie na przemocowe zachowania liderów" - stwierdziła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.