Wraz ze śmiercią libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego kończy się koszmar - tej opinii na łamach włoskiej prasy w piątek towarzyszy wyrażane też przekonanie, że makabryczne zdjęcia jego zwłok to najgorszy początek nowej Libii, wyzwolonej spod dyktatury.
"La Repubblica" pisze, że Kadafi "nie stanowił już zagrożenia".
"Władza była już w rękach powstańców, ale myśl o tym, że lider posiadający wielką władzę przez 42 lata mógłby dalej krążyć po kraju ze swymi wyznawcami, uzbrojony i pełen planów spustoszenia ogniem i mieczem Trypolisu, Bengazi i Tobruku, budziła niepokój, podsycała głosy o rzekomych kryjówkach" - zauważa publicysta gazety. W komentarzu stwierdza się: "To stało się znowu. Widzieliśmy to w otchłani przemocy, jaką zarejestrowały zdjęcia z linczu Kadafiego; kult osobowości przekształca się z wynaturzeniem w nienawiść do osoby, a adoracja żywego pragnie profanacji zmarłego".
Sceny przedstawiające triumfujących powstańców nad ciałem Kadafiego, które pokazały media na całym świecie rzymski dziennik porównuje do "furii stada wilków", które buntuje się przeciwko swemu przywódcy.
Komentator "Corriere della Sera" zaznacza: "Pułkownik Muammar Kadafi nie był tylko wschodnim satrapą, ubranym w operetkowy mundur, który pysznił się w Rzymie popisując się portretem Omara el Mukhtara, męczennika antywłoskiego oporu w klapie. Zanim zostanie pochowany warto przypomnieć, że tyran był także przywódcą narodowym i że realizował odmienne projekty, niemal zawsze szalone, ale nie pozbawione perwersyjnej genialności".
Na łamach tej samej gazety wyraża się przekonanie, że "znęcanie się nad zwłokami Kadafiego" budzi przerażenie i nie może być uznane za wyraz sprawiedliwości.
"To nie jest rezultat aktu wojennego czy militarnego ataku, jak zabicie Osamy bin Ladena, ale krwawej zniewagi" - ocenia publicysta największego włoskiego dziennika. "To zniewaga, której towarzyszył oszalały okrzyk tłumu, uczestniczącego nie w tragedii egzekucji tyrana, ale lżenia symbolu, który należy wyszydzić i unicestwić" - pisze autor komentarza.
Jego zdaniem "pamięć tortur, jakie okrutnicy Kadafiego zadali narodowi libijskiego nie może usprawiedliwić brutalnego widowiska, które wczoraj splamiło oczekiwany epilog okrutnego i nieludzkiego despotyzmu".
"Doraźne wymierzenie sprawiedliwości nigdy nie jest słuszną drogą. Nie jest nią nigdy zacofana brutalność" - zauważa się na łamach "Corriere della Sera", którego komentator podkreśla, że zdjęcia zwłok Kadafiego "nie mogą cieszyć tego, kto pochwalał militarną interwencję NATO, by pomóc libijskim powstańcom w ich wojnie z dyktatorem".
"Może takie zakończenie było nieuniknione. Ale może słuszne jest, by upierać się przy przekonaniu i nadziei, że zmierzchowi dyktatur nie powinna towarzyszyć rzeź jako obowiązkowy rezultat" - konstatuje gazeta.
"La Stampa" przypomina zaś: "Muammar Kadafi jest pierwszym dyktatorem, zabitym w arabskiej rewolcie, w przełomowym wydarzeniu, które na pewno będzie miało głębokie reperkusje w świecie muzułmańskim i poza nim".
W komentarzu zatytułowanym "Następny etap - Damaszek" dziennik przytacza wiadomość, jaką wysłał do telewizji Al-Dżazira mieszkaniec Syrii: "Gratulacje dla narodu libijskiego. Mam nadzieję, że to samo stanie się tutaj".
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.