Już starożytni wiedzieli, że człowiek ma tylu panów, ile żądz i przywar", jak i że "dobrowolne niewolnictwo jest najbardziej skuteczne". Dla naszych (nied-)oświeconych POstępowych i .Nowoczesnych gender "science" i "wyzwolenie" seksualnosci to instrumenty dekonstrukcji tożsamości, społeczeństw i cywilizacji w drodze do "wspaniałego nowego świata". Ich stare instrumenty jak łagry, KZ, peletony, gilotyny, "pionowe deportacje" i komory gazowe kojarzymy niezbyt pozytywnie, dlatego znaleźli te nowe. Rewolucja nihilizmu en marche! Badzmy silni i stawiajmy opor, już Talmud, Sentencje Ojców uczy "Kto jest silny? Ten który panuje nad swymi żądzami."
@ Kopyrda, ,,I o to chodzi w edukacji" brak słów żeby odnieść się do Twojej wypowiedzi . Jak to postrzegasz - to straszne ! Masturbacja ! Pomyśl , zastanów się nad sobą. Nie przykładaj ręki do demoralizacji niewinnych dzieci . Daj dziecku miłość a nie zniewolenie. Bo to Ty odpowiesz za to. Pozdrawiam
Standardy WHO nic nie wspominają o tym, by dzieci edukować o "żądzach", czy popędzie seksualnym. Jedynie zalecają by instruować dzieci w jaki sposób je zaspokajać.
Co do "edukacji" to przytaczam pana Nietzsche, autentycznego i szczerego aktywisty POstępu i .Nowoczesności, on trafnie stwierdził w "Tako Rzecze Zarathustra": "Że każdemu wolno nauczyć się czytać, to psuje z czasem nie tylko pisanie, lecz i myśli" - dla .Nowoczesnych "innowacja to coraz szybszy marsz na tej samej drodze w tym samym kierunku", tak Gómez Dávila. Filozofia grecka, Judaizm i Chrześcijaństwo znają metanoję, teszuwę, nawrócenie, cos tak rozsądnego POstępowym i .Nowoczesnym jest obce i śmiertelnie wrogie.
Dziwne, że nikt nie prowadzi "edukacji" alkoholowej albo narkotykowej. Wystarczy słowo "seks" zastąpić słowem "alkohol" albo "narkotyk" i przekazywać dzieciom o "radości kosztowania alkoholi" albo bycia "na haju", czy coś podobnego na wzór "radości dotykania własnego ciała i masturbacji". Nikt rozsądny nie prowadził by zajęć, na których podaje się dzieciom napoje alkoholowe, narkotyki albo częstuje papierosami. Już samo to jest potwierdzeniem, że celem (i skutkiem) "edukacji" seksualnej jest deprawacja. Jak ktoś koniecznie chce zdemoralizować swoje dziecko i zniszczyć mu życie to może to zrobić sam i żadne lekcje do tego nie są potrzebne.
Odnoszę wrażenie, że chyba nikt nie przeczytał tych "Stadardów" do końca. A opublikowane zostały również po polsku w 2012 r. Podtytuł tej publikacji brzmi: "Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem" Więc są to ZALECENIA. Co więcej, na ostatniej, nienumerowanej stronie (powinien być nr 65) napisano: "WHO, BZgA i UNDP nie ponoszą odpowiedzialności za szkody powstałe w wyniku wykorzystania tych informacji. Poglądy wyrażone w publikacji należą do autorów i autorek... ". Czyli, stosowanie tych "Standardów" jest na własną odpowiedzialność i ten, kto je stosuje odpowiada za wyrządzone szkody. Poniżej cytuję cały akapit. "Wszystkie prawa zastrzeżone. Użyte w tekście nazwy i prezentowane materiały nie wyrażają opinii Biura Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy (WHO), Federalnego Biura ds. Edukacji Zdrowotnej (BZgA) ani Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP)dotyczących prawnych regulacji związanych z jakimkolwiek państwem, obszarem, miastem i jego władzami czy odnoszącej się do kształtu granic. Występujące w tekście nazwy instytucji, firm, marek i określonych produktów nie świadczą o tym, że Biuro Regionalne Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy (WHO) lub Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) w jakikolwiek sposób je popiera czy rekomenduje na niekorzyść innych instytucji, firm, marek czy produktów. WHO, BZgA i UNDP nie ponoszą odpowiedzialności za szkody powstałe w wyniku wykorzystania tych informacji. Poglądy wyrażone w publikacji należą do autorów i autorek i niekoniecznie reprezentują oficjalne stanowisko Biura Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy (WHO), Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP), ich zarządów ani krajów członkowskich Organizacji Narodów Zjednoczonych." Nie spotkałem się z tym, aby ktoś w dyskusjach nt. "Standardów" przytaczał te ważne informacje. Nie można stosować coś tylko dlatego, że nazwano to standardem.
Skoro "nie ponoszą odpowiedzialności", to jest to coś na wzór informacji na opakowaniach dopalaczy, że służą one do kolekcjonowania, a nie do spożycia.
Filozofia grecka, Judaizm i Chrześcijaństwo znają metanoję, teszuwę, nawrócenie, cos tak rozsądnego POstępowym i .Nowoczesnym jest obce i śmiertelnie wrogie.
"Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem"
Więc są to ZALECENIA.
Co więcej, na ostatniej, nienumerowanej stronie (powinien być nr 65) napisano:
"WHO, BZgA i UNDP nie ponoszą odpowiedzialności za szkody powstałe w wyniku wykorzystania tych informacji. Poglądy wyrażone w publikacji należą do autorów i autorek... ".
Czyli, stosowanie tych "Standardów" jest na własną odpowiedzialność i ten, kto je stosuje odpowiada za wyrządzone szkody.
Poniżej cytuję cały akapit.
"Wszystkie prawa zastrzeżone. Użyte w tekście nazwy i prezentowane materiały nie wyrażają opinii Biura
Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy (WHO), Federalnego Biura ds. Edukacji Zdrowotnej
(BZgA) ani Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP)dotyczących prawnych regulacji związanych
z jakimkolwiek państwem, obszarem, miastem i jego władzami czy odnoszącej się do kształtu granic.
Występujące w tekście nazwy instytucji, firm, marek i określonych produktów nie świadczą o tym, że Biuro
Regionalne Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy (WHO) lub Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) w jakikolwiek sposób je popiera czy rekomenduje na niekorzyść innych instytucji, firm, marek
czy produktów. WHO, BZgA i UNDP nie ponoszą odpowiedzialności za szkody powstałe w wyniku wykorzystania
tych informacji. Poglądy wyrażone w publikacji należą do autorów i autorek i niekoniecznie reprezentują
oficjalne stanowisko Biura Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy (WHO), Programu
Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP), ich zarządów ani krajów członkowskich Organizacji Narodów
Zjednoczonych."
Nie spotkałem się z tym, aby ktoś w dyskusjach nt. "Standardów" przytaczał te ważne informacje.
Nie można stosować coś tylko dlatego, że nazwano to standardem.