Apostazja decyduje się tak na prawdę w momencie śmierci. Do tego momentu zawsze można powrócić do Boga. Nasz Pan umarł za nas aby każdy mógł wrócić i żyć. Jakiś taki oficjalny pseudo-anty-sakrament apostazji byłyby chyba niezgodny z tym nauczaniem. Nie można powiedzieć, "nie będziemy jako Kościół już ciebie więcej chcieli wśród nas" bo to nie prawda. Ekskomunika też jest przecież tylko oficjalnym potwierdzeniem stanu istniejącego a nie aktem decyzyjnym. Chrztu się nie da wymazać. I bardzo dobrze bo można zmienić zdanie co do swojej apostazji na minutę przed śmiercią a wtedy się bardzo przyda.
Skoro zostanie katolikiem ma wymiar formalny to i odrzucenie katolicyzmu powinno też takie być.
Kościołowi bardzo zależy by nawet ateiści byli członkami Kościoła. W ten sposób bowiem zawyża się statystyki będące narzędziem politycznym biskupów. Zawsze będą oni się mogli przy forsowaniu jakichś rozwiązań, powoływać na 95% poparcia (95% katolików w Polsce) - choć w rzeczywistości opinie społeczne wyglądałyby odwrotnie. Tak jest np. w przypadku in vitro, gdzie KK powołuje się na to, że 95% Polaków to katolicy, więc 95% Polaków jest za całkowitym zakazem in vitro. Badania opinii publicznej pokazują zaś, że większość Polaków jest za tym by in vitro było dopuszczalne.
Apostata, zgadzam sie z Toba. Ja tez bylam ochrzczona jako niemowle, ostatni raz bylam u spowiedzi przed komunia ( wiele dekad temu), bo babcia chciala. Wiekszosc moich znajomych jest w podobnej sytuacji. Co z nas za Katolicy... Apostazja nie ma sensu, jezeli Kosciol nadal nas zalicza do swoich. To powinno byc uporzadkowane prawnie, bo te 95% brzmi jak dowcip.
Dajmy każdemu prawo do szczerej wypowiedzi. Nie można od razu zarzucać płatności za głoszenie własnej opinii, bo w ten sposób tylko zniechęcamy do Kościoła, zamiast być żywym zaproszeniem. Nie wiemy, jakie okoliczności i jakie zranienia stoją za apostatami, ze podejmują się na tak radykalne odwrócenie się od Jezusa. Brak miłości z naszej strony może ich tylko utwierdzić w podjętej decyzji.
Kościołowi bardzo zależy by nawet ateiści byli członkami Kościoła. W ten sposób bowiem zawyża się statystyki będące narzędziem politycznym biskupów. Zawsze będą oni się mogli przy forsowaniu jakichś rozwiązań, powoływać na 95% poparcia (95% katolików w Polsce) - choć w rzeczywistości opinie społeczne wyglądałyby odwrotnie. Tak jest np. w przypadku in vitro, gdzie KK powołuje się na to, że 95% Polaków to katolicy, więc 95% Polaków jest za całkowitym zakazem in vitro. Badania opinii publicznej pokazują zaś, że większość Polaków jest za tym by in vitro było dopuszczalne.