Kubańska opozycja wewnętrzna określa jako "wielką farsę" niedzielne wybory parlamentarne i samorządowe na Kubie, w których jako nielegalne nie mogą uczestniczyć ugrupowania opozycyjne.
"Ludzie oczywiście pójdą do wyborów, tak jak się to działo w dawnym Związku Radzieckim, ale to jedynie teatr i farsa" - powiedział agencji EFE ekonomista i b. więzień polityczny Oscar Espinosa Chepe. Uważa on, że społeczeństwo "świetnie zdaje sobie sprawę z tego, czym są te wybory".
Dla opozycyjnej Kubańskiej Komisji Praw Człowieka i Pojednania Narodowego wybory "są pewnym rytuałem służącym odtwarzaniu totalitarnego modelu", jak określił to jej rzecznik Elizardo Sanchez.
"Na Kubie wybory nie służą do dokonania wyboru pomiędzy różnymi opcjami politycznymi, czy alternatywnymi programami. Są podobne do wyborów w ZSRR" - dodał Sanchez.
"Nawet Raul Castro nie wierzy w Zgromadzenie Narodowe, które wyłonią wybory, ponieważ większość reform, których dokonał, przeprowadził za pomocą dekretów" - napisała na swym blogu "Pokolenie Y" słynna opozycjonistka kubańska Yoani Sanchez.
Na Kubie odbywają się w niedzielę wybory do jednoizbowego Zgromadzenia Narodowego i do piętnastu Zgromadzeń Prowincjonalnych. Jedyną legalną partią na wyspie, która może wysuwać swych kandydatów w wyborach jest partia komunistyczna.
"To dzieło nie okazało się chwilową inicjatywą, ale nabrało poważnego charakteru".
"Mamy nowe incydenty w naszym regionie i na Morzu Bałtyckim co tydzień, prawie każdego dnia".
Abp Galbas zaprasza na spotkanie o ochronie życia i zdrowia psychicznego.
Wielu liderów nadal mierzy zaangażowanie przez pryzmat wyników i realizacji celów.
"Chowanie urazy jest jak trzymanie się rozżarzonego węgla z zamiarem rzucenia nim w kogoś innego".
"Weźmiemy na cel tych, którzy (...) ułatwiają obchodzenie sankcji".
Rosja i Białoruś mogą przeprowadzić w Polsce operacje sabotażowe oskarżając Ukrainę.