Jak zachowalibyśmy się jako społeczeństwo w razie podobnej próby? Czy solidarnie wspierając siebie i uciekinierów? Czy jak banda grabieżców i opryszków?
Pewien rosyjski polityk niedawno ogłosił III wojnę światową. Mam nadzieję, że to tylko demagogia. Wszelako wyzwolił w mej pamięci opowieści moich rodziców sprzed dziesięcioleci. Pierwsza wojna to dla rodziny Mamy i Taty była paniczna ucieczka tysięcy ludzi z Galicji. Horakowie ostali się aż w Wiedniu, Czerwińscy aż za Pragą. Mam do dziś srebrną stołową łyżeczkę z posagu Babci. Czy łyżeczka z resztą majątku gdzieś tam schowana czekała na powrót uciekinierów? Czy wędrowała po austro-węgierskim imperium? I z czego oni (sześć osób) żyli tam, z dala od wszelkiej normalności? Horakowie w Wiedniu też jakoś się odnaleźli. Dziadek był maszynistą austriackich kolei we Lwowie, te same koleje miał w Wiedniu. Tato, piętnastoletni smyk, znalazł zajęcie na poczcie (wybierał listy ze skrzynek). Też przeżyli, choć gąb do wyżywienia było więcej, a niektóre to zdecydowane jeszcze dzieci.
Co z tych opowieści wynika? Przede wszystkim taka zwyczajna (wtedy zwyczajna) międzyludzka solidarność. Uciekli między obcych, a przecie mogli przetrwać jak wśród swoich. I przetrwali.
Dwie dekady później kolejna wojna. Rodzice mieszkali w Turce – w przedziwnym zakątku wojennego teatru. Na mapie będącej załącznikiem do układu Ribbentrop-Mołotow doskonale widoczne odręczne poprawki Stalina – to rejon Karpat wokół Borysławia, dziś przylegający do naszej granicy. Skutek tych poprawek był taki, że wojska niemieckie, które dotarły tam w pierwszej połowie września 1939 roku, po kilku dniach wycofały się. Polskiej władzy już nie było. Niemieckiej też nie. Nikt nie wiedział, o co chodzi. Dowiedzieli się po 20 września, kiedy dotarli tam sowieci.
Rodzice wspominali ów tydzień bez żadnej władzy jako najstraszniejszy z całego okresu wojny. Ze wszystkich zakamarków dotychczasowego prowincjonalnego świata wypełzło prymitywne, okrutne, mściwe i chciwe zło. Społeczne męty, kryminaliści (więzienia stały otworem), złodzieje. Na pierwszy plan wyszły nędzne porachunki między ludźmi. A choć mieszkali tam Polacy i Ukraińcy, Żydzi i Łemkowie, nie brakowało Austriaków i Węgrów – to nie te różnice ludzi dzieliły. Dzieliła granica przebiegająca przez wnętrza ludzkie, granica dobra i zła, głupoty i mądrości. Mądrzy ze wszystkich wspomnianych narodowych opcji stworzyli coś w rodzaju obywatelskiej straży, by chronić przed głupotą i złem. Uchronili na tydzień. Potem wszystko złapał w garść sowiecki reżim, o którym pojęcia nie mieli. Ale nawet on okazał się mądrzejszy od głupoty prymitywnego zła – choć tylko do czasu.
Nieraz wracają w pamięci te i szersze wspomnienia Rodziców. Wracają jako pytanie: jak zachowalibyśmy się jako społeczeństwo w razie podobnej próby? Czy solidarnie wspierając siebie i uciekinierów? Czy jak banda grabieżców i opryszków? Niepokojące to pytania. I nie ma ani jednej, ani prostej odpowiedzi. W krajobrazie współczesnej Polski widać ludzi jednego i drugiego rodzaju. I to na różnych szczeblach i płaszczyznach społecznego życia. Nie warto pytać o innych, tym mniej ich oceniać. Trzeba problem odnieść do siebie.
Mam nadzieję, że wojennej weryfikacji nie będzie. Wobec tego sprawdzimy samych siebie w warunkach pokoju. A stawka jest większa niż życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.