Dokładnie 100 lat temu u wybrzeży Irlandii zatonął luksusowy transatlantyk Lusitania, trafiony torpedą przez niemieckiego U-boota. Zginęło ok. 1200 osób. Jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń I wojny światowej do dziś owiane jest tajemnicą.
Bundesarchiv / CC 3.0
Zatonięcie Lusitanii
RMS Lusitania był w swoim czasie największym, najszybszym i najbardziej luksusowym statkiem pasażerskim na świecie. Brytyjski transatlantyk należący do linii żeglugowej Cunard miał 240 m długości, był szeroki na blisko 30 m i mógł rozwijać zawrotną wówczas prędkość 25-26 węzłów (46-48 km/godz.). Na dziewięciu pokładach pasażerskich, podzielonych na kabiny pierwszej, drugiej i trzeciej klasy, mógł pomieścić ponad 2,1 tys. osób, którym oferował najnowsze zdobycze techniki, takie jak elektryczne windy i telegraf. Pasażerowie pierwszej klasy mieli do dyspozycji m.in. salon wypoczynkowy i pokój muzyczny (witraże, mahoniowe panele na ścianach), czytelnię (jedwabne zasłony i obicia mebli, szklana kopuła, szyby ze rżniętego szkła), palarnię czy dwupoziomową jadalnię, dekorowaną białymi stiukami, złotem, mahoniem i ogromną kopułą pokrytą freskami.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.