Parlamentarzyści brytyjscy - zarówno konserwatyści, jak i laburzyści - skrytykowali fakt, że Polki chcące poddać się aborcji przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii z powodu ograniczeń prawnych we własnym kraju - pisze w poniedziałek dziennik "Daily Mail".
Według konserwatywnej deputowanej Ann Widdecombe, Wielka Brytania przeistoczyła się w "europejską stolicę aborcji", a brytyjskie przepisy są "o wiele, wiele za liberalne".
Laburzysta Kevin Barron, szef Komisji Zdrowia w Izbie Gmin także uważa, że brytyjski system opieki zdrowotnej "absolutnie nie powinien finansować przeprowadzania przez Polki aborcji". Według niego jest to "wbrew wszelkim przepisom".
Takiego samego zdania jest współszefowa stowarzyszenia obrony praw pacjentów "Patient Concern" Joyce Robins, która wskazuje, że brytyjski system opieki zdrowotnej jest obecnie w rozsypce.
"Daily Mail" nawiązuje do kampanii organizacji Separatystyczne Rewolucyjne Oddziały Maciczne (SROM), która rozwiesiły na przystankach komunikacji miejskiej w Łodzi plakaty zachęcające Polki do aborcji na Wyspach Brytyjskich. Gazeta informuje w tym kontekście, że według polskiej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny co roku tysiące Polek udają się do Wielkiej Brytanii w celu przeprowadzenia aborcji po uzyskaniu odmowy w kraju.
To była największej tego typu struktura czasów II wojny światowej.
Rzecznik KEP o decyzji Sejmu w sprawie lekcji religii w szkole. Ale nie wszyscy są zadowoleni.
Za odrzuceniem projektu ustawy głosowało 191 posłów, 231 posłów było przeciw.