Bank przegrał z salezjanami

Wczoraj nastąpiła kolejna odsłona w sprawie salezjańskich kredytów. Kredyt Bank SA w Legnicy pod koniec lat 90. pożyczył salezjanom z Lubina ok. 530 mln zł. Organizatorem biznesu, w który zamieszanych jest kilkunastu zakonników, był lubiński ksiądz Ryszard M. (w tej sprawie Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu prowadzi odrębne śledztwo). Ta astronomiczna wręcz kwota potrzebna była rzekomo na budowę kościoła w Lubinie i inne wydatki kościelne. Zdecydowana większość tych kredytów trafiła do ks. Ryszarda M. głównie poprzez kredyty lombardowe dla trzech lubińskich instytucji – dwóch salezjańskich domów zakonnych i Parafii pw. św. Jana Bosko w Lubinie. Poręczycielem dla lubińskich salezjan była właśnie Inspektoria Towarzystwa Salezjańskiego im. Jana Bosko we Wrocławiu. Ksiądz M. zwrócił 400 mln zł. Do oddania pozostało jeszcze 133 mln zł. Legnicki Kredyt Bank SA żąda z tej sumy 125,8 mln zł od poręczyciela, czyli Inspektorii. Podczas wczorajszej, niejawnej rozprawy, sąd odrzucił pozew banku. Jak nas poinformował sędzia Bogusław Tocicki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu, sąd uznał, że ks. Ryszard M., zawierając umowy na kredyty fałszował podpisy na nich, nie miał pełnomocnictw osób, w imieniu których podpisywał te dokumenty. Czyli umowy te były nieważne. W konsekwencji więc nieważne było też poręczenie kredytów wydane przez Inspektorię. Kredyt Bank obciążony został kosztami sądowymi na rzecz pozwanych. Ma zapłacić 21,7 tys. zł Inspektorii oraz po 7,2 tys. zł dwom domom zakonnym i parafii w Lubinie. Wyrok nie jest prawomocny. Osobny wątek tej sprawy to kredyty wartości 12 mln zł pobrane przez ks. M. I jego współpracowników na 120 podstawione osoby, głównie z Lubina. Ludzie ci wpadli w finansową pułapkę, gdyż uzyskane z Kredyt Banku pożyczki przekazali ks. M, a potem musieli je spłacać. Dla większości był to koszmar, gdyż kwoty przekraczały wielokrotnie ich możliwości finansowe. Jednak Towarzystwo Świętego Franciszka z Rzymu wykupiło w Kredyt Banku te kredyty.