Jak wierzą Niemcy?

Adam Krzemiński/Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 29.10.2005 10:52

Co 75 sekund jakiś Niemiec występuje z Kościoła. Co prawda dwie trzecie obywateli nadal wierzy w Boga, ale ten Bóg często mało ma wspólnego z chrześcijańskimi dogmatami.

Z kolei katolicy mogli się powołać na krytyczne wobec reżimu listy pasterskie arcybiskupa Clemensa Augusta von Galena i na opozycyjną działalność Białej Róży - katolicko-ewangelickiej grupki studentów skupionych wokół ewangelickiego rodzeństwa Scholl. Ale zarazem od wielkiej debaty, jaką wywołał dramat Rolfa Hochhutha "Namiestnik" z 1963 r., mieli problem z milczeniem Piusa XII wobec zagłady Żydów. Nie było więc przypadkiem, że to niemieccy - czy niemieckojęzyczni - teolodzy należeli po wojnie do najaktywniejszych zwolenników reformy Kościoła katolickiego. Najpierw Romano Guardini i Karl Rahner, a potem Szwajcar Hans Küng i Bawarczyk Joseph Ratzinger. Ci ostatni - rówieśnicy - w czasie II Soboru Watykańskiego (1962-65) byli po trzydziestce. Różniło ich to, że Künga ukształtował szwajcarski ustrój republikański, a Ratzingera - dzieciństwo w III Rzeszy. A jest to różnica zasadnicza - jeśli bowiem Küng z natury jest optymistą, to Ratzinger podatny był na pesymistyczną wizję upadku kultury Zachodu, na co akurat niemieckie dzieje najnowsze dawały wiele przekonujących dowodów. Ich przyjaźń i ich rozejście się były czymś więcej niż prywatnym doświadczeniem dwóch duchownych katolickich i zarazem profesorów uniwersyteckich. Küng był w latach 60. powszechnie uważany za "człowieka soboru". Tak w 1966 r. zaprezentował go na pierwszej stronie - mimo wyraźnej niechęci kard. Stefana Wyszyńskiego - "Tygodnik Powszechny". W czasie niemieckiej rewolty młodzieżowej w 1968 r. miał kłopoty w "czerwonej Tybindze", ale dał sobie z nimi radę. Natomiast dla Ratzingera, który znalazł się w Tybindze właśnie dzięki staraniom swego szwajcarskiego kolegi, równie gwałtowne co głupie ataki studentów na Kościół i chrześcijaństwo były szokiem. Zrejterował więc do konserwatywnej Ratyzbony. Tak naprawdę rozeszli się jednak już wcześniej. Küng - jak pisze w swej autobiografii "Wolność wywalczona" - odmówił współpracy Pawłowi VI, czując, że nowy papież odchodzi od linii Jana XXIII. Natomiast Ratzinger ją przyjął. Gdy wybuchła "sprawa Künga" - wywołana książką kwestionującą dogmat o nieomylności papieża - znaleźli się po przeciwnych stronach barykady. Przez całe lata 70. prowadzili pojedynek na fundamentalne książki teologiczne. Küng: "Czy istnieje Bóg", "Być chrześcijaninem", "Kościół", "Credo", "Etos światowy", "Judaizm", Islam". Ratzinger: "Wprowadzenie w chrześcijaństwo", "Prawda w teologii", "Duch liturgii", "Demokracja w Kościele", "Wiara, prawda, tolerancja", "Moje życie".