Co 75 sekund jakiś Niemiec występuje z Kościoła. Co prawda dwie trzecie obywateli nadal wierzy w Boga, ale ten Bóg często mało ma wspólnego z chrześcijańskimi dogmatami.
Jednak teologia nie może kwestionować wyników nauk przyrodniczych, powołując się na autorytet Boga, Biblii czy papieża. Zatem zamiast konfrontacji potrzebny jest "model komplementarności", w którym "odrębne sfery będą zachowane, w którym unikać się będzie przejść bezzasadnych i odrzucać wszelkie absolutyzacje. W tym modelu będzie się jednak stawiać sobie nawzajem pytania i wzbogacać rzeczywistość jako całość, by starać się ją ująć we wszystkich jej wymiarach". Küng odrzuca wrogich religii materialistów, jak Jacques Monod, Francis Crick czy Stephen Hawking. Już Galileusz, Newton i Einstein przekonali się, że wraz z wiedzą rośnie też niewiedza, a rozum oświeceniowy prowadzi także do irracjonalizmu, jak to wykazali Max Horkheimer i Theodor W. Adorno w "Dialektyce Oświecenia". Jako teolog oświecony Küng weryfikuje swój "model komplementarności", analizując zdobycze biologii, antropologii, teorii prawybuchu, ewolucji, a także badań mózgu. Przy czym pokazuje sprzeczności, w które wikła się każda próba wyjaśnień ostatecznych. "Wierzyć dziś - dysponując horyzontem kosmologii naukowej - w Stwórcę świata oznacza ufać w sposób oświecony, że świat i człowiek nie są niewytłumaczalni, że świat i człowiek nie są bezsensownie rzuceni z nicości w nicość, lecz że mają sens i są wartościowi jako całość, bo nie chaos, lecz kosmos - w Bogu, jego praprzyczynie, jego sprawcy i stwórcy - jest pierwszym i ostatecznym schronieniem". Na mszę, nie na stadion Czy to spotkanie rzeczywiście otwiera przestrzeń dla "ludzi pogranicza" zawieszonych pomiędzy wiarą i nauką, pomiędzy dogmatami kościelnymi i wolnością chrześcijanina, pomiędzy wielkimi religiami światowymi? Do spotkania w duchu - jak mówi Küng - etosu globalnego? Rzecz jasna, Küng czy "Kościół oddolny" to tylko fragment niemieckiego katolicyzmu, na który składa się także tysiące znakomicie działających instytucji katolickich - szkół, szpitali, domów opieki, organizacji pomocy dla Trzeciego Świata. Dla nas to zaangażowanie na rzecz pojednania polsko-niemieckiego: od Kręgu z Bensberg w latach 60., poprzez Dzieło św. Maksymiliana Kolbe, aż po skupiające gdańskich katolików Forum św. Wojciecha. Poza tym Niemcy również mają swój ludowy katolicyzm i sanktuaria maryjne - nie tylko w Bawarii, lecz także w katolickich enklawach byłej NRD, w Eichsfeld na obrzeżu Turyngii czy na Łużycach. I - wbrew hiobowym wieściom kolportowanym przez "Spiegel" - wciąż więcej Niemców chodzi w niedzielę do kościołów niż na mecze piłkarskie. Niemniej prawdą jest, że niemiecki katolicyzm jest mentalnie różny od polskiego. Patrząc z polskiej perspektywy jest to dla jednych ożywczy powód do szczególnego zainteresowania życiem duchowym sąsiada, dla innych - efekt obcości budzący nieufność, a nawet niechęć. W każdym razie, jeśli nowy prezydent RP w jedną z pierwszą wizyt zagranicznch uda się do Watykanu, to w osobie Ojca Świętego nie spotka już krajana, lecz sąsiada zza miedzy, który będzie patronował odnowie wspólnoty polsko-niemieckiej nadszarpniętej przez polityków.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.