Kronika niezwykłej przyjaźni. Nieznane listy Wandy Półtawskiej i Karola Wojtyły

Brak komentarzy: 0

KAI/jk

publikacja 13.02.2009 21:35

Niepublikowane dotychczas prywatne listy Jana Pawła II do rodziny Półtawskich, szczególnie Wandy, zapis jej drogi duchowej pod kierownictwem księdza, biskupa, kardynała a wreszcie papieża oraz relacje ze wspólnie spędzanych wakacji składają się na książkę "Beskidzkie rekolekcje. Dzieje przyjaźni księdza Karola Wojtyły z rodziną Połtawskich".

Dla Półtawskiej, jak sama pisze, życie płynęło dwoma nurtami – zewnętrznym, który był szybki i niezwykle pracowity i wewnętrznym, powolniejszym, ale niezwykle wymagającym i absorbującym. W książce niewiele jest informacji o codzienności w komunistycznym kraju, wydarzenia z życia rodzinnego i zawodowego autorka zapisuje jako kontekst tego, co dla niej najbardziej istotne – rozważań, medytacji i modlitwy. Przy ogromie jej codziennych zapisków – stanowią przytłaczającą część ponad 500-stronicowej książki – listy Karola Wojtyły wydają się krótkie, powściągliwe, notatki na marginesach jej tekstów, lakoniczne. Ale nawet w tych krótkich listach zaskakuje, jak wiele treści potrafił zmieścić w kilku linijkach: od porad duchowych, przez przyjacielską troskę o członków rodziny aż po dopiski: „Rutinoscorbin biorę” (str. 373). Wśród listów Jana Pawła II są też takie, które zawierają teksty modlitw układane specjalnie dla chorej „Dusi”. Cud uzdrowienia Podczas pobytu w Ravensbrück Półtawska poddawana była eksperymentom medycznym, co podkopało jej zdrowie. W 1962 roku zachorowała na nowotwór, który wymagał operacji i był przyczyną wielu cierpień fizycznych, ale i rozterek duchowych. O wszystkim pisała biskupowi Wojtyle, jemu pierwszemu, zanim jeszcze powiedziała o swojej chorobie mężowi. „Brat” podnosił ją na duchu i przekonywał do leczenia. W zdaniach napisanych wówczas do „drogiej Dusi” widać tę samą determinację obrony życia ludzkiego, z jakiej znany był Jan Paweł II: „Obowiązek walki o życie i zdrowie nie sprzeciwia się w niczym owemu oddaniu się Panu Bogu do dyspozycji, które znajduję jako nutę dominującą w Twoim liście. Jeżeli wolą Boża po wyczerpaniu wszystkich środków będzie co innego, wówczas ta dominująca postawa jest w pełni aktualna, przedtem nie. Owszem, jest wręcz niezgodna z wolą Bożą" (str. 69) – napisał do przyjaciółki. Wanda Półtawska ogromnie bała się operacji, która w jej przekonaniu oznaczałaby prawdopodobne wyleczenie, ale zarazem „kalectwo”. Ze szczegółami zapisuje swoje stany emocjonalne, przemyślenia, medytacje nad sensem bólu oraz miłości Boga, który jednak doświadcza człowieka cierpieniem. W tym samym czasie biskup Wojtyła pisze list do znanego stygmatyka o. Pio z prośbą o modlitwę w intencji matki czworga dzieci, chorej na raka. W kilka dni później, niemalże w dniu operacji, nowotwór „znika” i Półtawska boi się nazwać to cudem, choć z medycznego punktu widzenia nie ma wytłumaczenia tego zjawiska. W jej notatkach znaleźć można świadectwo osoby, która stała się podmiotem cudownego uzdrowienia i zamiast wdzięczności czuje „nieopanowany lęk”. „Przecież ja nikomu nie mogę powiedzieć, że jestem cudownie uzdrowiona, ale mnie to stygmatyzuje na całe życie!” – żali się „Bratu” (str. 76). Przy drugiej chorobie, która zmusiła ją do wyjazdu za granicę na leczenie, udaje jej się pojechać do San Giovanni Rotondo i spotkać o. Pio. To spotkanie umocniło ją w przekonaniu, że cud zdarzył się za jego wstawiennictwem. Jan Paweł II kanonizował o. Pio w 2002 roku.