Między władzą a zakrystią

Rzeczpospolita/Michał Wojciechowski/a.

publikacja 23.01.2006 17:00

Nie gorszy mnie fakt, że duchowni mają opinie polityczne oraz personalne i że mówią o nich znajomym, albo że katolicy są politycznie podzieleni.

Oprócz tych kwestii zasadniczych państwo zajmuje się też milionami spraw drobnych, aż po płot, którym obywatel chciałby ogrodzić działkę. To z kolei powoduje, że religia codziennie spotyka się z władzą w wymiarze lokalnym. W takiej sytuacji propozycje, by biskupi ograniczali się do sakramentów i duszpasterstwa (Szymon Hołownia, " Miłość o cechach zarazy", "Rzeczpospolita" z 12.01), są chybione i nie różnią się od postulatu zapędzenia księży do zakrystii. Świątynia nie może być samotną wyspą. Póki polityka wciska się wszędzie, Kościół (to znaczy i ogół katolików, i duchowni), musi się zajmować polityką. Nie wiadomo, kiedy będzie inaczej.

Przykre skutki

Trudno się zatem dziwić, że ludzie Kościoła interesują się wyborami i dbają o kontakty z politykami różnych szczebli. Propozycje, by ich unikali, są księżycowe. Nie musieliby tego czynić tylko w "państwie minimum". Dlaczego z kolei politycy kręcą się przy biskupach? Znowu wynika to z logiki obecnego państwa. W demokracji wolno i trzeba walczyć o głosy. Jeśli ją pochwalamy, nie powinniśmy widzieć niczego niestosownego w tym, że katolik kandydujący do Senatu napisze do proboszczów w swoim okręgu, czy wystąpi w katolickim radiu. Następnie, politycy w takim jak dziś "państwie maksimum" potrzebują kontaktu z przedstawicielami Kościoła, gdyż mają zamiar rządzić całą szeroką sferą spraw dla niego istotnych. Te skutki mają charakter strukturalny i bez zmiany ustroju nic się tu nie zmieni. Obok nich występują też jawne wypaczenia, gdy polityka sięga daleko dalej niż powinna, nawet biorąc pod uwagę powyższe realia. Trudno nie odczuć irytacji wobec publicznych rekolekcji posłów PO, skoro Pan Jezus nakazał modlić się w skrytości. Biskup czy proboszcz, ogłaszający w kościele, że mądrzy katolicy głosują na daną partię, wykracza poza swoje kompetencje. Nie są to jednak incydenty tak częste. Media skłonne są kontakty z politykami od razu interpretować jako dowód poparcia dla nich.
oceń artykuł Pobieranie..