Pustynny Internet
Tuaredzy z Nigru AfrykaNowaka.pl

Pustynny Internet

Brak komentarzy: 0

Dominik Szmajda

AfrykaNowaka.pl

publikacja 18.12.2009 20:03

Ci, którzy poznali inne kraje północnej czy zachodniej Afryki, odwiedzając Libię, dostrzegą kilka istotnych różnic. Tutejsi mieszkańcy inaczej reagują na widok przybysza ze świata Zachodu.

Słów kilka od Fadela:

Salut  à tous, mes sacrés  voeux à Afrykanowaka, que leur objectif se realise à bon plan.Je suis tres touché des traces de Kazimierz Nowak. - ce heros qui n'avait jamais peur de rien d'aucune obstacles devant lui.Voila je suis la à nouveau avec le deuxième equipe  ( PRZERZUTKA Z SAHARY ), dont je  me comprends mieux qu'à Uadi – tour, Dominik , le leader,  Laye , Kasper et Ania . C est une equipe  compréhensive, très sympas gerable. J'adore leur façon de voyager: pas de panique de jours en jours, à l'aise, sauf que hier on a souffert du grand vent de Harby à 30 kilometres de MURJUK (Murzuk) - une grande surprise de vent de sable qui nous frapait très fort. On ne voyait rien du tout. On etais en total galere, mais en fin à 2 borne de la ville on s' apperçoit la plaque arabic nomant Murjuk vila. Alors c' est la fin du spectacle!

tłumaczenie:

Pozdrowienia dla wszystkich i moje wielkie życzenia dla Afrykanowaka, żeby ich cel został zrealizowany według planu. Jestem bardzo poruszony podążaniem śladami Kazimierza Nowaka – to bohater, który nigdy nie bał się niczego, żadnych przeciwności losu. Oto jestem znowu na trasie z drugą ekipą (Przerzutka z Sahary) - Dominikiem, liderem, .Laje, Kasprem i Anią - z którą rozumiem się lepiej niż z Uadi Tour. Jest to ekipa wyrozumiała, bardzo sympatycznie zorganizowana. Podoba mi się ich sposób podróżowania: bez paniki z dnia na dzień, swobodny, z wyjątkiem wczoraj [14 grudnia -przyp. tłum.], kiedy ucierpieliśmy z powodu wiatru Harby podczas pokonywania ostatnich 30 km do Murzuk – wielkiej niespodzianki w postaci burzy piaskowej, która uderzyła w nas bardzo silnie. Nic nie widzieliśmy. To była męka, lecz w końcu na 2 rzuty kamieniem od miasta zauważyliśmy tablicę po arabsku noszącą imię miasta - Murzuk. Wreszcie koniec spektaklu!

Kazimierza Nowaka list z Murzuku,

Murzuk, 1 marca 1932 r.

Marysiek mój Drogi!

Zbiegł dzień cały. Tak szybko, że ani wiem, jak już północ. Zmęczony jestem, a to tyle trzeba załatwić wszystkiego, że aż głowa boli! Mam wywołać zdjęcia w Auenat zrobione – już nawet rozpakowałem bagaż i chciałem się zabrać do pracy, ale zapomniałem z wieczora postarać się o wodę i talerze, i nic z chęci, ale za to jutro razem z nowymi zdjęciami wezmę się do dzieła. Choć, jak pisałem, klisz nie mam, ale cudem paczkę znowu zyskałem od zastępcy komendanta twierdzy, w zamian za co zrobię im ze 2 zdjęcia. Ale na czym kopiować. Oj, Marysiek, żebym ja mógł choć setkę pocztówek „twardych” zyskać. Właściwie to potrzebuję z 200 poczt twardych i 100 medium i klisz, ale co mi pomoże wszystko – kiedy w Afryce włoskiej ich nie ma, a z Włoch sprowadzić, to wyzbyć się z góry kupy lir, których mi koniecznie na życie potrzeba! Inaczej żebym tu mógł kupić lub gdybym był zastał paczkę na poczcie, byłbym powielił posiadaną gotówkę i opuścił Murzuk z nadwyżką w kieszeni i mógł postój zrobić, a tak już prawie przygotowałem nowy etap – plan prawie gotowy – dni parę i odlecieć trzeba. A postoju tak łaknę. Tyle myśli w głowie, ująć to na papier, wysłać, może by był chleb – a pisać na pustyni trudno! Myśl taka leniwa, w dzień muchy i słońce, i te wiatry ciągłe nie dozwalają pisać, w noce pod namiotem nie sposób pisać – zresztą czar nocy pustynnej upaja jak trunek i raczej do gawędy usposabia ustnej, a że mówić nie ma z kim, więc myśl ulata daleko – tam do Was. I jak pisać, kiedy pisząc trzeba skupienia?

I tak widzisz, Marysiek, i ja mam troski, i to tak rozliczne, że choć mi może ktoś zazdrości tej podróży – naprawdę nie ma czego. Dziś ostrzyc miałem włosy i brodę „obsiekać” kazałem trochę i wiesz, Maryś? Kupa siwych włosów głowę (choć łysa) przyprószyła. Tyle siwych włosów! – a na pewno nie z rozkoszy, nie z dobrobytu! Co robić? Trzeba trwać, przetrwać. Żeby tylko Marysi mojej tak źle nie było, byle już dochód mój starczył Wam na życie, a wtedy i weselej mi będzie na duszy, i trud dalekiej włóczęgi zmaleje.

Cieszy mnie, że w końcu są wycinki. O, Maryś! Jeżeli by wszystko, co wysłałem, wydrukowali. A tyle stron zapisanych wysłałem, że gdyby nawet po 10 gr za wiersz płacili, byłoby ładnych paręset złotych – choć jaki taki ratunek.

Teraz trzeba znowu pisać, pisać, pisać, aby kuć teren – a do pisania też pieniędzy trzeba, bo i życie kosztuje, i znaczki, i atramentu butelkę już wypisałem – a jak na to wszystko zdobywać – jeżeli ani materiału do pracy nie ma!

Ale przerwę gawędę – i tak nic z niej nie będzie. Znudzę Cię, a taki chaos w głowie, że trudno pisać. Dobranoc, Kochanie! Całuję Was mocno – po kolei, silnie, serdecznie. Pa!

Wasz Tatuś


Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..