Nie z tej ziemi

Dlaczego, skoro żyję już w rzeczywistości Bożego królestwa, czyli tego, co jest moje, ciągle nie czuję się "u siebie"?

Jakiś czas temu rozmawialiśmy w grupie przyjaciół o Paruzji. Żartowaliśmy, że wcale nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby Pan Jezus przyszedł dziś, najpóźniej jutro. Wtedy ktoś powiedział: "Ale przecież królestwo Boże jest pośród nas. Mamy już wszystko".

To prawda. Nie jest tak, że teraz żyjemy w jakiś oderwanym od rzeczywistości Bożej świecie; jakimś "łez padole", który trzeba przetrzymać, przetrwać z zaciśniętymi zębami te kilkadziesiąt lat na ziemi. Wbrew temu, co śpiewała Edyta Geppert, to nasze życie nie jest "zamiast". Sam Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział dokładnie tak samo: "Królestwo Boże nie przyjdzie w sposób dostrzegalny; i nie powiedzą: „Oto tu jest” albo: „Tam”. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest". 

Mamy wszystko. Jesteśmy dziećmi Króla, dziedzicami królestwa Wszechmogącego. Możemy sięgać po nieskończone Jego dary każdego dnia; ściągać Niebo na ziemię.

To skąd ta tęsknota we mnie? Dlaczego, skoro żyję już w rzeczywistości Bożego królestwa, czyli tego, co jest moje, ciągle nie czuję się "u siebie"? "Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu na ziemi, ukrywam przed ludźmi przekonanie, że nie jestem stąd" - pisał Czesław Miłosz, a ja czuję to samo...

Królestwo Boże pośród nas oznacza, że "Bóg chce ustanowić swoje panowanie w naszej historii, w naszym codziennym życiu, a my już od teraz możemy doświadczać mocy duchowej" - mówi papież Franciszek. Ale królestwo Boże pośród nas to nie "Niebo na ziemi". Gdyby tak miało być, Jezus nie mówiłby "Królestwo moje nie jest z tego świata"; nie obiecywałby "Przyjdę niebawem". Jesteśmy przechodniami na tym świecie, pielgrzymami w drodze do Domu Ojca. W nasze serca wpisana jest tęsknota za tą rzeczywistością, do której jesteśmy faktycznie powołani. I za Oblubieńcem.

- Dopada księdza czasem taka tęsknota, obiektywnie niezwiązana z niczym i z nikim, ale tak mocna, że ma ksiądz wrażenie, że zaraz eksploduje wewnętrznie? - zapytałam ks. Grzegorza Strzelczyka, teologa dogmatyka.

- Oj, bardzo! Taka tęsknota potrafi się mocno, boleśnie konkretyzować. Mistycy opisują to doświadczenie jako miłosną tęsknotę za samym Bogiem. Paradoksalnie im bliżej się Niego jest, tym bardziej się tęskni. Osią cierpienia staje się niemożliwość spełnienia. Im bliżej się jest, tym to cierpienie jest bardziej rozdzierające. Człowiek coraz bardziej jest gotowy na zjednoczenie, a ono ciągle się nie dopełnia. Jeśli jest w nas to pragnienie i ono się intensyfikuje, to znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze. To znaczy, że zostaliśmy już pociągnięci przez Boga i coraz bardziej stajemy się gotowi do świętości.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
8°C Czwartek
wieczór
6°C Piątek
noc
3°C Piątek
rano
9°C Piątek
dzień
wiecej »