Skoro misjonarze zanieśli Indianom Ewangelię i ci Indianie poznali Boga w Trójcy JEDYNEGO, to Indianie powinni porzucić dawne wierzenia i bałwochwalczy kult, a owe figurki skropić wodą egzorcyzmowaną, po czym je spalić odmawiając przy tym litanię do Najdroższej Krwi Chrystusa. Nie zrobiono tego, na co misjonarze przyzwalają, by Indianie nadal trzymali dwie środki za ogon.
No pewnie, do tego jeszcze można zakuć Indian w kajdany i przypalać ogniem, póki nie zaczną śpiewać "Credo in Unum Deum". Na pewno wtedy szczerze pokochają nową religię i z radością przyjmą jako własną. To jest ironia, jakby ktoś nie zauważył.
jaka piękna manipulacja. Nie wolno głosić nikomu Ewangelii bo jeśli sie ją głosi to przypalając ogniem. A Tobie kto coś przypalił ogniem,że piszesz takie bzdury?
Jak pięknie GN to wszystko spłaszczył - nie wiadomo, co to za figury, kto je przywiózł i jakie miał intencje. A nie, intencje miał dobre - chciał zaprezentować kulturę indiańską przecież! Nic się nie stało, wierni histeryzują - boją się figurek i pióropuszy, ha ha ha! I to pan redaktor FK, gotów okładać wszystkich za letniość i za małe (jego zdaniem) zaangażowanie w sprawy KK. Brawo, piękny przykład pożytecznego zidiocenia (to idiom, adminie, nie wyzwisko).
Skoro składają Pachamamie ofiary to znaczy, że traktują ją jak byt inteligentny czyli jako ducha lub bóstwo. Cały artykuł potwierdza , że to religia pogańska. Co pogaństwo robi w Watykanie??
Jakby Izraelici pod górą Synaj mieli swojego "Gościa Szabatniego", to ukazałby się w nim artykół "O co chodzi z cielcem" w tonie krytykującym radykalizm i uprzedzenia Mojżesza...
Czy ja dobrze rozumiem że mowa cielcu spod góry Synaj? Wedle słów wypowiedzianych przez Boga do Mojrzesza on nie miał nic wspólnego z Jahwe, a raczej miał go "zastąpić" bo "tak chciał lub" i zdaje się że został on uroczyście spalony jako ewidentny symbol obcego bożka. Chyba że moja o innym cielcu.
Tak, mowa o tym samym cielcu. Wczesne wyobrażenia Jahwe to cielec lub byk, nie był to żaden "obcy bożek". Pamiętaj, że Biblia jest tekstem teologicznym, nie historycznym. Obraz ze złotym cielcem symbolizuje przywiązanie do zwyczajów, które próbowano wykorzenić po rozwinięciu kultu świątynnego. Tak jak mówiłem, przydałby się artykuł na ten temat.
Czy nie jest tak, że Bóg rozgniewał się na Izraelitów za złotego cielca, bo nie życzy sobie oddawania Mu czci przez uczynione podobizny i wyobrażenia ? Czy nie jest tak, że Bóg nie zgadza się z tłumaczeniem, że nie oddaje się czci podobiźnie tylko przedstawionej osobie ? Taka pobożność nie podoba się Bogu, który chce , aby oddawać Mu cześć w Duchu i w Prawdzie a nie w podobiznach.
Nigdy tego do końca nie rozumiałem. Mojżesz dostaje od Boga tablice na których jest m.in. "Nie zabijaj" po czym morduje 3 tysiące ludzi. A może to Bóg mu każe zamordować 3 tysiące ludzi, chociaż przed chwilą dał mu przykazanie "Nie zabijaj"? Zaiste przedziwne to wszystko. ;)
Swjacenty, dlatego właśnie piszę, że przydałby się artykuł na ten temat. Obraz spod Synaju jest alegoryczny, nie dosłowny. Gdyby czytać dosłownie, to faktycznie wyjdzie absurd, na jaki wskazuje Tomtom. Historia ta jest wynikiem długiego procesu kształtowania doktryny judaizmu, nie zaś opisem historycznych wydarzeń.
Przykazanie brzmi nie morduj, a nie nie zabijaj a to różnica. Co do Cielca dobrze wyjaśnił to kard. Ratzinger w "Duchu liturgii" Bóg pozwala zakceptować pewne formy kultu dla swej osoby, wszak kadzidło nie było Mu milsze niż inne wonności a oliwa nad ille oleje, były to symbole bliskie danemu ludowi, ale to co dobre zachowano co złe potępiono, cielec był symmbolem Jahwe, ale było to symbol zniżający Go do poziomu zwierzęcia, czegoś co było niżej niż człowiek, natto pochodziło z kultu byka Apisa. Bóg pozwolił na kult wizerunków czego przykładem jest Arka Przymierza czy też wizerunki w świątyni którą do nakazał czcić.
Różnica żadna. Ale to często używany argument przez zwolenników kary śmierci, że niby nie wolno kogoś zamordować, ale wolno zabić w ramach kary. Zwolennicy tej fałszywej tezy zapominają, że słowa użyte na potrzeby opisów kar śmierci w ST odnoszą się właśnie do treści przykazania "nie zabijaj".
"Seria niefortunnych wydarzeń", "osobiście tego nie rozumiem", "ktoś te figurki do Watykanu przywiózł", "dobre pytanie", "fenomen Pachamamy", "zaskoczenie, konsternacja", "wiele niepotrzebnych sytuacji i zgrzytów" = ile trzeba nałamać język, żeby zagmatwać łamanie 1 przykazania
Mam poczucie, że ten misjolog pogrążył zarówno siebie jak i Papieża Franciszka. Bo skoro sam mówi, cyt.:”(…) Jest ona raczej intepretowana (…) jako osobowy symbol obiegu życiowych sił(…)”, a dalej, cyt.:”(…) Jest ona traktowana jako źródło życia(umożliwiająca życie)”, i jeszcze, cyt.:”(…) To prawda, że Indianie andyjscy dostrzegają konieczność „opiekowania się” Pachamamą i składają stosowne dary, to mamy do czynia z osobowym czymś, co wg Indian jest źródłem życia i należy dawać temu czemuś dary. Hmm… w Kościele Rzymsko - Katolickim takim odpowiednikiem jest Bóg. Jest osobowy, jest źródłem życia i składamy ofiarę Eucharystyczną. Czyli Pachamama wypisz wymaluj jest bóstwem wg wypowiedzi o. misjologa. Resztę można sobie już samemu dopowiedzieć. Co raz bardziej mam poczucie, że Kościół a właściwie hierarchowie ( bo to, że hierarchowie to nie znaczy, że Kościół) nie głosi Jezusa Chrystusa a PEACE&LOVE - Pokój i Miłość.
Redakcjo "Wiary", wielce szanowni owijacze w bawałnę, podaję link do wypowiedzi Ojca Pastwy, który wiele lat pracował w Andach i wie doskonale czym jest kult pachamamy. Warto posłuchać, by nie mieć złudzeń. https://www.fronda.pl/a/mocny-glos-jezuickiego-misjonarza-ws-figurek-pachamama-dosc-tego-nie-jestesmy-glupi-to-jest-bozek,135932.html
Oddawanie czci materii, czego przejawem jest Pachamama, to właśnie pogaństwo poniżające godność człowieka, a przez to również obrażające jego Stwórcę. Nie ma na to miejsca wśród chrześcijan.
Wszystkim oburzonym proponuję w następnym roku odprawić egzorcyzmy nad wiązankami zbóż i ziół, które przynosimy do kościoła na święto Matki Boskiej Siewnej. Ten zwyczaj wprost pochodzi ze słowiańskiego kultu przyrody (bogini nazywała się Żywia lub Perperuna). Z kultu Perperuny zachowaliśmy też zwyczaj śmigusa-dyngusa.
Jedna rzecz to przynosić do kościoła wianki ziół (raczej się do nich nie modlimy?), a inna to postawić figurkę pogańskiego bóstwa i kłaniać się jej (nie będziesz miał bogów cudzych przede mną? zaraz, kto to powiedział...?)
Zwyczaj nie musi sam w sobie być zły. Była bogini Żywia ( czy jak jej tam) czy Perun, składali jej zboża i zioła, przyszli misjonarze i wytłumaczyli, że fajnie, że składacie płody rolne tylko składacie je nie temu co trzeba, bo Perun nie jest waszym stwórcom ani nic podobnego tylko Bóg Trójjedyny.I to nie są te same kwiaty, bo tamte dawno zdechły a inne po przyniesione Matce Bożej ( w sumie inna kwestia czy to jest aż tak bardzo konieczne to jest to robione z myślą o Matce Bożej, przed wizerunkiem Matki Bożej a nie z myślą o Pachamamie czy innemu bożkowi). Dzisiaj mamy do czynienia z sytuacją kiedy Indianie składają "dary" bóstwu Pachamama a Papież wraz z nimi się przebiera i przysłowiowo poklepuje ich po plecach. A zwyczaj śmigusa - dyngusa? Kto w ogóle pamięta czy to od jakiegoś peruna czy pierona :) Ten zwyczaj w ogóle troche jest oderwany od religii, no może poza tym, że jest w Poniedziałek Wielkanocny. Pieron dawno został pogrzebany a chopy z kiblami wody latają za babami żeby nawiązać relacje :D.
Smingus-dyngus jest zwyczajem ludowym, a nie kościelnym. I nikt tego nie wprowadza do kościoła. Nad wiązankami nikt nie odprawia egzorcyzmów tylko błogosławi to co stworzone tak samo jak Jezus błogosławił pokarmy. Zachowane jest to co Boże i to co stworzone. U pogan to co stworzone jest bogiem. Widze,że produkujesz kolejne wypowiedzi,a każde tak samo głupie, bo nie masz podstaw wiedzy. Postanowiłeś publicznie sie ośmieszyć?
Czytałeś artykuł? Stały jako element tamtejszej kultury. Nic nadzwyczajnego. W dolnośląskim, na górze Ślęża ołtarz kościoła zbudowany jest z wizerunków niedźwiedzi, które czcili poganie. Też podnisisz raban, że ktoś oddaje cześć niedźwiedziom?
Małe uściślenie, nie chodzi o ten na szczycie góry, tylko o kościół w Sulistrowiczkach, na trasie na tę górę. Zdjęcia znajdziesz choćby w grafice Google. Ten niedźwiedź pełnił dokładnie tę samą rolę, co Światowid, oryginał nadal stoi na szczycie góry.
Bzdury piszesz, mącąc swoją niewiedzą. Matka Boża nie jest boginią, tym bardziej nie jest boginią ziemi wraz z płodami ziemi. Cześć oddawana Matce Boga, jest czcią oddawaną jej Synowi Jezusowi Chrystusowi. Matka Boża jest ściśle zjednoczona z Bogiem!
No a Konstantyn znany z aktu potwierdzającego swobodę wyznania dla chrześcijan po długim okresie przesladowań ( był to warto wspomnieć drugi taki edykt tolerancyjny w tamtym okresie, ale chrześcijanie woleli zapomnieć, że kilka lat wcześniej zrobił to samo znienawidzony Galeriusz ;) ) podobno nawrócił się jak przed ważną bitwą przy moście Mulwijskim zobaczył na niebie krzyż i napis "tym zwyciężysz", tyle, że potem, praktycznie aż do śmierci wyznawał Sol Invictus ;)
To teraz wszystkim polecam zapoznanie się z historią konkwisty i reakcją Hiszpanów na Pachamamę. Podpowiem, czcili ją jako Matkę Boską. To się nazywa inkulturacja, robił to już Święty Paweł.
Dianę z Efezu to akurat nie Paweł inkulturował, zrobił to tamtejszy Kościół trochę później. Łącznie z zachowaniem tytułu dziewicy-matki, czy zachowania ikonografii.
"w Atenach, Paweł burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków" chyba ich nie inkulturował "Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: "Nieznanemu Bogu"11. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. 24 Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko." Chyba tego ołtarza też nie inkulturował.
"Co czcicie nie znając". Czyli wprost uznał ołtarz zbudowany przez pogan za ołtarz Boga. To jest inkulturacja. To samo zrobili mieszkańcy Efezu z Dianą, którą uznali za Matkę Boską.
Oczywiście, że nie potrzebuje, bo jest bytem transcendentnym. Natomiast ludzie potrzebują zarówno miejsc kultu, jak i jego wyrażenia poprzez ofiarę. Nie wiem natomiast do czego zmierzasz?
Nic nie wiemy na temat natury tych ofiar, więc trudno się wypowiedzieć. Natomiast z tej postawy Pawła wynika dla Kościoła nauka o przyjmowaniu zwyczajów i świąt pogan, nadając im nowe, prawdziwe znaczenie. Jak chociażby z 25 grudnia, pierwotnym świętem związanym z kultem Słońca i innymi podobnymi.
Skoro nie było problemu, by z Logosu, czy Sol Invictus zrobić Jezusa, a z Artemidy zrobić Matkę Boską, to jaki problem, by w podobny sposób inkulturować Pachamamę?
No to prościej, pierwotne święto Sol Invictus, Słońca Niezwyciężonego obchodzone 25 grudnia zostało zmienione na Boże Narodzenie. Jeden z tytułów Boga Słońca został przypisany Chrystusowi, którego nazywamy "słońce nieznające zachodu, który oświeca ludzkość swoim światłem". Identycznie było z tytułem Królowa Niebios, który jest dziś tytułem Matki Boskiej. O pogańskim kulcie Królowej Niebios mówił Izajasz.
Różnica jest taka, że o. Pacwa SĄDZI, że to bożek, a o. Szyszka WIE, jak to naprawdę jest. To, że ktoś wypowiada się kategorycznie, nie znaczy, że ma rację. O. Tomasz Szyszka nie jest żadnym lewakiem, to bardzo Boży i oddany Kościołowi kapłan, ale jego problemem jest to, że się zna na Pachamamie i mówi uczciwie jak jest. Ludziom, którzy przyzwyczaili się do innej narracji, jest trudno przyjąć rzetelną informację, która burzy ich poglądy - i stąd argumenty ad personam albo pokrzykiwanie w stylu "obrona bożka".
przecież cały ten artykuł własnie potwierdza,że to jest byt inteligentny: czy bożek czy duch to nie ma znaczenia. Autor tekstu wielokrotnie sam sobie przeczy. A jeśli ludzie nie sa przyzwyczajeni do mentalności i religijności pogańskiej to tak ma być! Co to za manipulacje z próbami wbicia w poczucie winy katolików ,że bronią ortodoksji. Poganie chca byc poganami? Prosze bardzo. Ale nie w KK!
Owszem, ma. Rytuały misteryjne polegające na symbolicznym spożywaniu ciała bóstwa, poprzez chleb i wino znane były w czasach Chrystusa. W ten sposób oddawano cześć Bachusowi w Grecji, a w Palestynie Mitrze. Chrystus nadał tym misteriom nowy sens. A moderacji podpowiem, że ta wiedza przekazywana jest wydziałach teologicznych na czwartym roku, więc nie ma potrzeby kolejny raz kasować tej informacji.
A nie interpretację? Czy przypadkiem duża część Soborów, przynajmniej tych pierwszych nie była pracą nad interpretacjami, które co jakiś czas się zmieniały? Czy przypadkiem pierwsi ojcowie Kościoła nie odmawiali realności bogom pogańskim tylko, że uważali je za demony? Mimo, że obecnie raczej nikt nie wierzy w realność np. Zeusa? Najwyraźniej więc możliwość interpretacji wchrzescijanstwie jest szeroka i nie ma jednej konkretnej.
Byłoby dobrze gdyby wypowiedzi niektórych duchownych katolickich (tu: o. Szyszki) nie były dyktowane tylko i wyłącznie ślepym posłuszeństwem wobec swoich zwierzchników kościelnych kosztem zniekształcania prawdy, bo to z pewnością nie jest chrześcijańskie. Sam o. Szyszka mówi, że Indianie czczą pachamamę, składając jej "odpowiednie dary". Liczą na jej przychylność, by mieć "poczucie zabezpieczenia swojej egzystencji". Sam przyznaje, że ta cześć oddawana pachamamie uniemożliwia uznawanie przez Indian "całego stworzenia jako dzieła Boga". No więc kult pachamamy, jest kultem alternatywnym, i jednocześnie uniemożliwiającym kult Boga. Mamy tu do czynienia z ubóstwianiem sił natury, które zastępuje kult Boga Stwórcy. Co to jest jak nie oddawanie czci fałszywemu bóstwu?
Byłoby dobrze, gdyby katolicy nie zaperzali się tak bardzo i nie zakładali, że papież ma złą wolę, a zwłaszcza gdyby się powstrzymali od nazywania go heretykiem. Może i popełnia błąd, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że jego intencją było wyłącznie okazanie szacunku KULTURZE tych ludzi, a nie żadna cześć bożków.
"rolnik andyjski nie tyle produkuje, ile zajmuje się kultywacją ziemi, która daje pożywienie potrzebne mu do życia." Tak jakby gdzie indziej rolnictwo nie polegało na uprawie ziemi a z uprawy tej nie wynikały plony potrzebne do życia. "Dzięki składanym ofiarom człowiek andyjski ma poczucie zabezpieczenia swojej egzystencji i staje się niejako partnerem Pachamamy." Co za głębia
Co innego ekumenia a co innego polifonia. Franciszek jako Ojciec Święty jest zobowiązany nie tylko do ekumenii ale i do polifonii, to jest - <nad'górny nakaz> - co, do ekumenii słowa Św. Pawła: List do Rzymian rozdział 14, a co do polifonii słowa Św. Piotra: Dzieje Apostolskie 10,35: Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się...
Jestem pod wrażenie ile wygibasów językowo- logicznych próbuje się użyć, by przykryć delikatnie mówiąc niezręczność z figurkami Pachamamy w kościele. Jako szeregowy katolik pracujący codziennie nad swoją marną wiarą czuję się lekko zakręcony przez Ojca Świętego. Kiedy będziemy mogli uroczyście umieścić w bocznej nawie wizerunek Światowida?
Słowiańskie rzeźby kultowe już stoją w kościołach, choćby przytoczony wcześniej przykład Sulistrowiczek, gdzie niedźwiedź ze Ślęży wpisany jest w ołtarz
Twój argument jest logicznie słaby. To, że jakiś proboszcz, gdzieś w małej miejscowości w jednym z tysięcy polskich kościołów zrobił coś głupiego, to nie znaczy, że dziwne gesty Ojca Świętego stają się zrozumiałe i akceptowalne. Od Ojca Świętego oczekuję korygowania błędów, a nie ich aprobowania i rozszerzania.
Faktycznie rozumiana dosłownie Pachamama może się wydawać bliższa panteizmowi, niż religii gdzie wierzy się w Boga osobowego. Ale przecież niekoniecznie Indianie nadają jej cechy typowego bóstwa z nadnaturalnymi atrybutami. Tak samo nie traktuje się przecież świętych, a jednak chrześcijanie się do nich modlą, a ich figury również bywają w kosciołach. Z kolei archaniołowie posiadają cechy nadnaturalne jednak nikt nie traktuje ich jako Bogów. Może również interpretacja Pachamamy nie musi od razu oznaczać typowego kultywowania pogańskiego bożka?
Mówiąc prościej jakie jej atrybuty mialyby sprawic, że bezsprzecznie należy ją uznać za bóstwo? Nie modlitwa ani posągi (święci) nie nadnaturalne możliwości (archaniołowie, choć nawet nie wiem czy takie posiada) Ani też bycie obdarzoną inteligencją (obydwa powyższe) więc co? Indianie raczej nie przypisują jej cech bytu stworzycielskiwgo.
Oczywiście, że nie, ich "stwórca" nazywał się Vira Cocha, czy jakoś tak. Mama Pacha jest bóstwem podrzędnym. Politeizm dozwala na inne bóstwa, monoteizm je wyklucza, ex definitione. Koniec.
Proszę nie robić ludziom wody z mózgu i nie mieszać katolickich świętych do pachamamy. Każdy święty jest czczony w Kościele ze względu na Boga. a NIE SAM SOBIE!! Święty dlatego jest święty, że służył Bogu, swoją wolę uzgadniał w życiu z wolą Boga, wypełniał misję powierzoną mu przez Boga, zaś po śmierci jest wobec nas, żyjących jeszcze na ziemi, orędownikiem przed Bogiem. Jakie tu może być porównanie świętego, np. św. Franciszka z Asyżu z jakąś pachamamą?
Nie robię nikomu wody z mózgu. Przedstawiam jakieś wątpliwości, za co od razu zostaję zaatakowany. (Muszę się nauczyć, że w takim wypadku nieodzowne są duże litery i wykrzykniki) nie porownywałem jeden do jednego świętych do Pachamamy, a jedynie pewne ich atrybuty na które zresztą wielu dyskutujacych się powoływało (np. modlenie się do bytu inteligentnego) więc prosiłbym o czytanie ze zrozumieniem, anie od razu święty gniew. (Jednak sobie daruję te wykrzykniki)
Teofanes, a co jakby czcić Pachamamę ze względu na Boga, a nie samą w sobie? Byłoby ok? Pytam trochę na przekór, na potrzeby dyskusji, więc proszę o odpowiedź na pytanie, bez emocji.
GOŚĆ nie byly to typowe kulty politeistyczne takie chociażby, jak u Azteków, a raczej możnaby powiedzieć paramonoteistyczne bowiem często próbowano utożsamiać jedno bóstwo z bóstwem innego ludu. Dlatego tamtejszym Indianom dosyć łatwo przyszlo po chrystianizacji przepisanie ich na jakiegoś świętego, czy nawet Boga Ojca. Tak jak napisałem monoteizm zakłada istnienie jednego Boga Stworzyciela (Choć w chrześcijaństwie w 3 osobach), ale nie wyklucza istnienia innych bytów nadnaturalnych (jak archaniołowie). Nie wiem, jak jest z Pachamamą, ale jak widać z pwyższego artykułu nawet na gruncie chrześcijaństwa można to różnie interpretować.
Tomtom, ciekawe jest wspomnienie o Archaniołach, którzy są zapożyczeniem wprost z religii babilońskiej, z ikonografią włącznie. Z Pachamamą na gruncie chrześcijaństwa jest inaczej, uznaje się, że poganom objawienie zostało pokazane tylko częściowo, dlatego czczą nie Boga, ale własne wyobrażenia na jego temat. Jednocześnie w tym kulcie można odnaleźć "okruchy" prawdziwej wiary.
Dłoń Boga Gorąca dyskusja. I nie o pachamamie wolałbym tu dyskutować (choć to też odrobinę ciekawe),a o tym gorącu, upale. Troszkę też o zapale, ogniskach zapalnych, stanach zapalnych, pałaniu czy płonięciu. Bo tam gdzie jest gorąco jest zazwyczaj ogień, I dobrze kiedy to ogień mocnej wiary. Gorzej gdy żar odpycha nas od źródła ciepła, oślepia, sypie w oczy skrami, dusi dymem, by w konsekwencji ukazać zgliszcza i popioły spalonych dobrych intencji. Tak oto bowiem dochodzimy do miejsca, w którym trzeba sobie zadać pytanie czy dłoń trzymająca różaniec, jako wyraz modlitewnej jedności z Matką Boga, ma być zaciśnięta w pięść? Chociażby pięść tłukącą inne bożki, wypychającą z naszego domu tych, którzy wiekami przyzwyczajeni do swoich wierzeń, stają z ciekawością w naszych progach. Czy mają ujrzeć pięść? Bo to jest pięść broniąca mojego Boga? Nikt nie widział Papieża Franciszka klękającego przed obcym bożkiem, nikt nie słyszał aby zachęcał kogokolwiek do oddawania czci obcym bożkom, ani zachęcał do stawiania ich w naszych kościołach. Nic takiego nie miało miejsca. Stykam się wyłącznie z interpretacjami, nastawieniem do określonego wydarzenia. Nawet jeśli wydarzyła się sytuacja zaskakująca Papieża to powinien zareagować ostro, najostrzej. Według niektórych. Czyli co? Wyrzucić? Przekląć? Spalić? Odprawić egzorcyzm? A może tylko splunąć przez ramię? Cała ta sytuacja wydaje się być wykorzystana do kolejnego ataku na Franciszka i jest prowadzona w takiej narracji, że wielu gorliwych zapędza się w swoim rozgorączkowaniu do bezrefleksyjnego poddaniu się manipulacji prowokatorów. To coraz częstszy schemat. A że lubimy schematy i trudno nam bez nich funkcjonować, jest jak jest. Spróbuję ostudzić pogorzelisko. Nie zgasić pożar, nie, ten już płonie i zdaje się płonąć będzie do końca, nim strawi w nas wszystko do cna, do ostatniego ludzkiego odruchu. Dziwny byłby to Bóg, który zmuszałby mnie do patrzenia na niego w taki sposób, abym patrząc na Niego nie widział stojącego pomiędzy nami drugiego człowieka. Taki sposób patrzenia na Boga zazwyczaj kończy się wojnami. A mój Bóg nie jest Bogiem wojny. Dziwny byłby to Bóg, który nakazywałby mi zamykać drzwi przed obcymi dlatego że oni inaczej wyobrażają sobie Boga. Zamykać przed obcymi drzwi, zanim jeszcze zdążę im opowiedzieć cokolwiek o moim Bogu. A mój Bóg jest Bogiem kochającym ludzi, nawet tych, którzy błądzą. Nawet tych którzy grzeszą. Nawet mnie, który jakże często grzeszę przeciwko pierwszemu przykazaniu. Stawiając na pierwszym miejscu własną wygodę, własny komfort, przyjemność, zysk, bezpieczeństwo. Różnym zjawiskom pozwalamy stanąć na pierwszym miejscu, tu każdy może sobie zrobić swój własny wieczorny rachunek sumienia. Dopiero po nim spojrzeć na bożki innych. Nie bronię pachamamy. Franciszka nieco bronię. Zdaje się widzieć naszego Boga tak jak ja. Nie z zaciśniętą pięścią, nie odwróconego do niewiernych plecami. Papież Franciszek zdaje się widzieć Boga z wyciągniętymi rękami zdolnymi objąć z miłością cały świat. Takiego jak na figurkach wielkanocnych lub na obrazie namalowanym z relacji s. Faustyny: Jedna ręka na sercu, druga w geście otwartości zapraszającym do siebie. Jezus do którego modlę się słowami Ufam Tobie, zdaje się na tym obrazie zapraszać nie odpychać. Zdaje się mówić przyjdź do mnie nawet ze swoją figurką, nawet ze swoim błędnie przez wieki zakorzenionym wyobrażeniem o mnie. Tylko przyjdź, a kiedy mnie poznasz, sam zechcesz odrzucić to co niewłaściwe, nieprawdziwe, błędne. Dłoń zaciśnięta w pięść to według mnie nie najlepsze wyobrażenia dłoni Boga.
To chyba po prostu kwestia ludzkiej natury. Każdy chciałby być wśród "zwycięzców". Albo najlepsze jest moje plemie, naród albo religia, czy jak w tym przypadku wręcz interpretacja religii. Tolerancja to zresztą dosyć skomplikowane słowo no bo przecież jak się wierzy w jedno to ciężko uznawać, że coś innego też jest prawdziwe (chyba, że to dualizm korpuskularno-falowy ;) ) Natomiast nie musi to od razu oznaczać i nie powinno zagorzałej zaciętosci, którą niektórzy przejawiają (bo w takim przypadku nie powinniśmy mieć za złe islamskim dżihadystom)
CSOG, w pełni racja. Teraz popatrzmy z boku na konsekwencje. Kościół zaprasza Indian do swojej wspólnoty. Indianie przynoszą ze sobą cześć swej kultury. Ta kultura przez ludzi Kościoła zostaje zrabowana i wrzucona do rzeki. Co teraz o Kościele pomyślą Indianie?
Potrzeba teraz odwagi by bronić Pana Jezusa!! Potrzebujemy tych, którzy beda mieli odwagę mówić prawdę nawet bolesną. Przypomnijmy pierwsze przykazanie. Odwagi!
Coś gdzieś dzwoni, ale chyba sam nie wiesz gdzie. Kościół Katolicki uznaje, że w tamtym okresie jedynym papieżem był Grzegorz XII, a za wiążące uznaje tylko te postanowienia Soboru w Konstancji, które zatwierdził Grzegorz XII. Kolejny papież, Marcin V wymieniany jest w kolejności po Grzegorzu XII, a nie po "wszystkich trzech". Benedykta XIII i Jana XXIII nie uznaje się za papieży, a ich wybór nie posiadał asystencji Ducha Świętego, w przeciwieństwie do Grzegorza XII. Pytam więc wprost - czy uważasz, że Duch Święty mylił się wybierając Franciszka na papieża?
Czemu zatem Grzegorz XII został odwołany czy też abdykował skoro był OK? W sprawie Franciszka, skoro to Duch Święty go wybiera, to do czego służy kolegium kardynalskie? Kardynałowie mają objawienie kogo wybrać? A Benedykta wcześniej niewłaściewie wybrali?
Każdy papież może abdykować, tak jak zrobił to Benedykt XVI. Kardynałowie korzystają z asystencji Ducha Świętego, który wybiera papieża za ich pośrednictwem. Kardynałowie nie mają objawienia, tylko Duch Święty uzdalnia ich do prawidłowego wyboru, tak jak Duch uzdalnia papieża do orzekania w sposób nieomylny. Na płaszczyźnie dogmatycznej twierdzenie, że papież został błędnie wybrany jest bluźnierstwem przeciw Bogu.
"na płaszczyźnie dogmatycznej" a mniej po polsku się napisać nie dało? "Kardynałowie korzystają z asystencji Ducha Świętego, który wybiera papieża za ich pośrednictwem" Skład Apostolski o tym milczy. A tematem artykułu jest jakaś pacha mama.
Bez jakiegoś naprawdę poważnego dowodu (np. na oszustwo podczas konklawe) nie można sobie twierdzić, że papież został nieważnie wybrany. Natomiast nie każde słowo, czy zachowanie papieża jest od razu natchnione. Piotr w sporze z Pawłem nie miał racji, co nie znaczy, że został błędnie wybrany przez Jezusa. Nie popadajmy ani w sedewakantyzm, ani w papolatrię, bo to drogi donikąd.
Spe, tu pełna zgoda. Nie twierdzę, że papież ma rację zawsze i w każdym działaniu, odnoszę się do komentarzy atakujących osobę, a nie jedno konkretne działanie Franciszka. Oraz te, które mówią, że Franciszek prowadzi Kościół ku zagładzie. Zgodnie z doktryną papież nie może doprowadzić do zagłady Kościoła, bo wspiera go Duch Święty.
To Jezus obiecał, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła, a nie Piotr. Piotr się Jezusa nawet zaparł, co w ludzkiej perspektywie oznaczać by musiało w zasadzie koniec. Jednak na takim Piotrze Jezus chciał budować Swój Kościół, a nie na kimś innym, bardziej bezbłędnym, czy doskonalszym.
Jeżeli tak trudno o zgodę, by załapać słuszne kryterium dogmatyczne, duchowe może warto posłużyć się "poszlakami". Dla mnie jest to estetyka... zero sublimacji. Okropny brak wyczucia. Brak poszanowania wrażliwości i percepcji "zwykłego katolika Zachodu"... Brak roztropności - skutkujący prowokacją, dla wielu profanacją. To bardzo niedobre doświadczenie, typu kulą w płot. Po owocach poznamy... Obserwuję.
Głupi z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga; z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła, nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, rwącą wodę lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem. (Mdr 13, 1-9)
Szkoda, że odpowiedzi na pytanie "O co chodzi z Pachamamą" współcześni nie szukają w Piśmie Świętym. A wystarczy przeczytać dzisiejsze czytanie z Księgi Mądrości
A może misjonarze powinni byli przekazać Andyjskim ludom, że teraz Maryja, Matka Boga, jest ich nową Pachamamą, którą należy czcić i której należy składać dary. Wtedy prawdziwa wiara zastąpiłaby bałwochwalstwo. Zapytajcie Górali Podchalańskich, kto im daje życie i płodność i bezpieczeństwo w obliczu skrajnie niekorzystnych warunków życia w górach. AVE MARIA!
Bazując nie tyle "na solidnej wiedzy z zakresu historii ewangelizacji Amazonii, nauczania Kościoła odnośnie do imperatywu inkulturacji, z zakresu misjologii i antropologii kulturowej oraz wiarygodnych informacji prasowych", co na Katechizmie Kościoła Katolickiego (2112-2114, http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkIII-2-1.htm) twierdzę z absolutną konwikcją i stanowczym imperatywem, że składanie darów i modlitwa do jakiejś tam figurki to idolatria, zwana przez niewykształconych prostaczków kościelnych BAŁWOCHWALSTWEM! Krótki komentarz ks. Mitchella Pacwy w EWTN powinien każdemu wystarczyć za solidną wiedzę: https://youtu.be/qBlo7Fk_-S8
Zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze jest to idolatria, ale skad tyle gniewu by nazywac ludzi "niewyksztalconymi prostaczkami" ? Po co ta pycha? W twym wielkim wyksztalceniu nikt Ci nigdy nie powiedzial, ze "balwochwalstwo" to dokladny przeklad terminu pochodzenia greckiego "idolatria"?
Tematu Pachamamy nie moża rozważać tylko w wymiarze lokalnym, amazonskim, w sepracji od eurazyjskiego kultu (bogini) płodności, tzw. matki ziemi. Trudno powiedzieć, czy słusznie nazywana jest "wenu" albo wenuską w codzinnym języku archeologów czy historyków religii. Andyjczycy, Amazończycy i w ogóle rdzenni Amerykanie nie są rdzenni. Przybyli tam około 15 tysięcy lat temu szlakiem przez Beringa z całym bagażem wschodnioazjatyckiej kultury, łacznie z kultem płodności, matki ziemi itp. M. Eliade w Historii wierzen, t. 1, s. 50 i nast. omawia ten eurazyjski kult, rozpowszechniony od Portugalii po wschodnie wybrzeża Azji. Poniżej Bajkału, nad rzeką Angarą pod Irkuckiem na Suberii w miejscowośc i Malta (genetycy wiedzą, z czego slynie) archeolodzy odkryli paleolityczne domostwo sprzed kilkunastu tysięcy lat. Pomieszczenie dwuizbowe. W jednym rozwinięty kult owych wenusek, figurek z bardzo podkreślonymi cechami płodnej kobiety-matki: tj. duże biodra, krosze, bruch i piersi. A w drugiej izbie - symbolizujące męskość... ptaki (skąd my to znamy?). I ten dualizm przeniesiony i na inne zjawiska kultury i wierzen, występuje może w najczystszej postaci w Andach i Amazonii, np, wśród Karytianów na pograniczu Boliwii i Brazylii. W Tamtym też regionie dominuje ten kult Pachamamy (pod zmiennymi nazwami).
Jak oznajmia Pismo „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5, 22) Eleazar zmuszony do spożycia mięsa z pogańskich ofiar, był potajemnie proszony przez znajomych aby jadł mięso, które wolno mu jeść, udając że to mięso z ofiar. Odmówił, gdyż niewtajemniczeni mogli by pomyśleć, ze „przyjął pogańskie obyczaje” (2 Mach 6, 24). „jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, które już były złożone bożkom na ofiarę, wiemy dobrze, że nie ma na świecie ani żadnych bożków, ani żadnego boga, prócz Boga jedynego. (...) Baczcie jednak, aby to, iż wiecie, [jak należy postępować], nie stało się dla słabych powodem do zgorszenia. Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego „wiedzą”, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej... ” (1 Kor 8, 4. 9n) Per analogiam chrześcijanie nie czczą „Pachy Mamy” (cokolwiek miało by to być), jednak ktoś z nich może doznać zgorszenia obecnością jej posągów w chrześcijańskim przybytku.
O zgorszeniu. Porozmawiajmy, to nie boli, a i kosztuje niewiele. Nauczyciel z Nazaretu czy nie gorszył uczonych w piśmie? Gdy nie nakazywał swoim uczniom postu i nie zakazywał łuskania kłosów w szabat? Upominany i ganiony gdy dotykał nieczystych mar, nieczystych trędowatych, nie obmywał rytualnie i zgodnie z tradycją rąk przed posiłkiem. Czy nie był widziany za przykład i powód zgorszenia? Powiedział tylko: dbaj o wewnętrzną stronę kubka, a wtedy to co na zewnątrz również będzie dla ciebie czyste. Kiedy zasiadał i jadał z celnikami i nierządnicami, brał w obronę cudzołożnicę rozmawiał z kobietą samarytanką i godził się dotknąć czegoś czego dotykały jej nieczyste ręce, pozwolił się dotknąć cierpiącej na krwotok (czytaj nieczystej) kobiecie. Później było już tylko gorzej. Powiedział zburzcie tą świątynię… Zburzyć świątynię? Najświętszą z budowli budowaną czterdzieści sześć lat, pełną znaków i symboli Bożej obecności. Tak, tą samą świątynię z której przed chwilą wyganiał kupczących i zwierzęta. Wyobrażam sobie tą scenę tak stojący obrońcy świątyni mają za plecami świątynię a przed sobą Jezusa. Gdzie w tej scenie jest Bóg? A może robił porządek w świątyni aby zrobić w niej miejsce dla siebie, dla Boga. Może dostrzegł, że w murach, rzeźbach i symbolach czy to Religi czy tradycji nie ma Boga i nie znajdziemy go tam jeśli nie ma dla niego miejsca w naszym sercu. Przyjacielu, który rzuciłeś cytatami niczym pociskami, proponuję ćwiczenie duchowe. Przeczytaj ewangelię z akcentem na to kiedy Jezus gorszył i czym gorszył uczonych w pismach i przywiązanych do tradycji, a kiedy i czym był zgorszony Jezus. I jeszcze jedno, być może w całej tej historii najważniejsze. Jak zachował się Jezus wobec tych, którzy niszczyli świątynię Jego ciała, świątynię Boga mieszkającego w ludzkim ciele i sercu. Złorzeczył? Gorszył lub czuł się zgorszony? Nie! Tylko wybaczał i błagał Ojca o wybaczenie dla nich. Zapewne niejednego zgorszyły moje przemyślenia. Cóż, różne rzeczy nas gorszą.
Dlaczego niedorzecznie? Chodzi o zgorszenie. Chrystus gorszył niemal na każdym kroku.
Ciebie gorszy zachowanie papieża (który jest wikariuszem Chrystusa na Ziemi), gdy ten okazuje zwykły ludzki szacunek kulturze Indian, bo w złej woli próbujesz dopatrywać się bałwochwalstwa ze strony papieża. Analogicznie, jak przeciwnicy Chrystusa w złej woli próbowali doszukiwać się w Jego zachowaniu zła, mówiąc, że "ma Belzebuba".
Dremorze, skąd wiesz co mnie gorszy? Gorszy mnie, jak Franciszek składa kondolencje po Fidelu, tak samo jak gorszy mnie, gdy Święte Oficjum w roku 1866, odpowiadając na pytanie wikariusza apostolskiego z Etiopii uznało m.in., że "niewolnictwo, wzięte samo w sobie, w swej naturze, nie sprzeciwia się wprost ani naturalnemu, ani boskiemu prawu" oraz że "istnieje cały szereg słusznych tytułów", dla których ktoś może zostać na nie skazany. http://tischner.pl/aktualnosc/30/1/jean-delumeau-o-oczyszczaniu-pamieci
Ksiądz przegapił chyba trochę mitologi bogini Ziemi to coś wyjątkowego? A Grecka Gaja, Słowiańska Mokosz, Egipski Geb. To co to było? Cóż czymś innym jest branie elementów kultury i chrystianizacja Ich, jak z pisankami, a czym innym bóstwa, mamy przecież wspomniane malowanie jajek, ale nie kult Świętowida czy Peruna. Złoty Cielec, też przedstawiał nie tyle pogańskie bóstwo, co wyobrażenie o Bogu izraelitów, był symbolem siły, a jednak wiemy jak zaeragował Mojżesz. Po wtóre widzę tu mit "Szlachetnego dzikusa" każda kultura ma coś szlachetnego i cel dany od Boga, jedna więcej "talentów" inna mniej, ale cóż nawet antyczni Grecy czy Rzymianie, mimo dobrego prawa oraz wielkiej filozofi miała wadę, jak zabijanie niepełnosprawnych z gór itp. Słowianie mieli ładne pisanki itp. ale wypadają blado, nie mieli pisma, nie mieli rozwiniętej sztuki. Dzięki Bogu że za mieszka nie chciano Kościoła ubogacać bałwanami polan lecz dali Nam oprócz wiary, też państwowość, alfabet, sztukę, budownictwo. Inaczej żyli byśmy po dziś dzień w chatkach z błota. A co do Indian, cóż wojny Ich między nimi samymi o ofiarach z ludzi nie wspominając nie były mniej a nawet bardziej krwawe niż w Europie. Najwięcej tubylców wybiły nieświadomie przyniesione z Europy choroby, a wielu Indian zniewolonych przez Inków traktowało traktowało Europejczyków jak wyzwolicieli. Co więcej jest pewne że Indianie nie byli by lepsi dla Nas gdyby to Oni pierwsi zdobyli technikę umożliwiającą dotarcie do Europy.
Polanie nie dostali też alfabetu "kościelnego", tylko ten, którym Kościół został ubogacony przez Rzymian. Podobnie z resztą ze sztuką, która tak ubogaciła Kościół, że w zetknięciu z kulturą grecką zniesiono zakaz Dekalogu o tworzeniu wizerunków. Ale tak samo, jak od Greków wzięliśmy filozofię i koncepcję duszy nieśmiertelnej, a nie praktyki zabijania noworodków, tak samo od Indian możemy przyjąć to, co dobre, czyli szacunek do środowiska, a nie od razu ofiary z ludzi.
Ojciec Misjonarz przez cały wywiad uzasadnia, że Pachamama to nie bóstwo i przez cały wywiad sobie zaprzecza: 1) "Pachamama jest fenomenem z zakresu religijności andyjskiej"; 2) "przypisywanie Pachamamie rangi bogini wydaje się być wielkim nieporozumieniem albo nadinterpretacją. To prawda, że Indianie andyjscy dostrzegają konieczność „opiekowania się” Pachamamą i składają stosowne dary, ale wynika to z ich dogłębnego przekonania, że czują się od ziemi-Pachamamy mocno uzależnieni" - składają dary, czyli sprawują kult, a ten dotyczy bóstw; 3) "Nie ulega wątpliwości, że tradycje o charakterze religijnym związane z Pachamamą znają niektóre społeczności indiańskie z Amazonii" - niby symbol życia, Ziemi, a jest wokół niego tradycja religijna; 4) "W Amazonii i w Andach wiele ceremonii o charakterze religijnym dokonuje się na poziomie ziemi. Stąd też klęczące albo siedzące na ziemi osoby - czyli przy figurkach odbywała się ceremonia religijna, mało ważne, że "w ramach folklorystycznego uświetnienia", ci ludzie się w sobie właściwy sposób modlili; 5) na koniec autor sam siebie i to wszystko, co chciał obronić po prostu skasował, ale chyba tego nie zauważył: "Otóż od pewnego czasu, w imię nieodpowiedzialnie rozumianego dialogu międzyreligijnego, pojawiają się próby przenoszenia pewnych form religijności autochtonicznych na inne obszary albo do innych środowisk społecznych. W tym duchu osoby zafascynowane np. autochtoniczną religijnością andyjską (bez głębszej jej znajomości), czują się zobowiązane do wprowadzenia i wypromowania tych treści. Jaki sens miałoby lansowanie modlitwy do Pachamamy i to w dodatku na obszarach pozaandyjskich? Takie i podobne, nieco neurotyczne, zamierzenia są przyczyną wielu nieporozumień i zgorszenia" - ktoś to wprowadził i promował, pytanie tylko po co?
Skoro uważasz, że kult dotyczy tylko bóstw, to co z kultem OBRAZU w katolicyzmie? Gdyby kult dotyczył tylko bóstw, to by oznaczało, że np. Obraz Jasnogórski jest bogiem, a to nieprawda. Zauważ, że obraz też jest otoczony opieką i też otrzymuje dary, jak zdobione suknie i korony.
Trudne to bo uważam papieża za proroka naszych czasów. Bardzo się cieszę, że kieruje kościołem. Nie zawsze rozumiem zamysły Ducha Świętego ale zawsze zanim skrytykuję powstrzymuje mnie przypomnienie, że Jezus jadał i przebywał z grzesznikami. To też gorszyło pobożnych Żydów. Myśli Pana nie są naszymi myślami. Jeśli papież zbłądzi Jezus nie zostawi swojego kościoła bo obiecał, że bramy piekielne go nie przemogą. Bardziej więc jestem przekonany, że to po prostu plan Boży którego jeszcze nie rozumiem. Wielu się gorszyło gdy papież całował buty przywódców Sudanu-mowili, że to nie przystoi, że to kajanie się, że oddawanie czci innowiercom. A to naśladowanie Jezusa który uniżył się myjąc uczniom stopy i który stał się grzechem aby nas od grzechu uwolnić. Wzrusza mnie miłość, pokora i próba wprowadzania pokoju (nawet kosztem swojego autorytetu czy dumy). To Święty człowiek. Módlmy się za niego by prowadził go Duch Święty. nie pamiętam by któryś papież był tak atakowany i znienawidzony przez niektórych-co są zdolni nawet kłamać bo i takich relacji nie brakuje w internecie. Ale takie prześladowania to chyba potwierdzenie prorockiej misji którą pełni. Łk 23:31: "Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?"
Bo skoro sam mówi, cyt.:”(…) Jest ona raczej intepretowana (…) jako osobowy symbol obiegu życiowych sił(…)”, a dalej, cyt.:”(…) Jest ona traktowana jako źródło życia(umożliwiająca życie)”,
i jeszcze, cyt.:”(…) To prawda, że Indianie andyjscy dostrzegają konieczność „opiekowania się” Pachamamą i składają stosowne dary, to mamy do czynia z osobowym czymś, co wg Indian jest źródłem życia i należy dawać temu czemuś dary. Hmm… w Kościele Rzymsko - Katolickim takim odpowiednikiem jest Bóg. Jest osobowy, jest źródłem życia i składamy ofiarę Eucharystyczną. Czyli Pachamama wypisz wymaluj jest bóstwem wg wypowiedzi o. misjologa. Resztę można sobie już samemu dopowiedzieć. Co raz bardziej mam poczucie, że Kościół a właściwie hierarchowie ( bo to, że hierarchowie to nie znaczy, że Kościół) nie głosi Jezusa Chrystusa a PEACE&LOVE - Pokój i Miłość.
To co te posążki robiły w kościele?
Gorąca dyskusja. I nie o pachamamie wolałbym tu dyskutować (choć to też odrobinę ciekawe),a o tym gorącu, upale. Troszkę też o zapale, ogniskach zapalnych, stanach zapalnych, pałaniu czy płonięciu. Bo tam gdzie jest gorąco jest zazwyczaj ogień, I dobrze kiedy to ogień mocnej wiary. Gorzej gdy żar odpycha nas od źródła ciepła, oślepia, sypie w oczy skrami, dusi dymem, by w konsekwencji ukazać zgliszcza i popioły spalonych dobrych intencji. Tak oto bowiem dochodzimy do miejsca, w którym trzeba sobie zadać pytanie czy dłoń trzymająca różaniec, jako wyraz modlitewnej jedności z Matką Boga, ma być zaciśnięta w pięść? Chociażby pięść tłukącą inne bożki, wypychającą z naszego domu tych, którzy wiekami przyzwyczajeni do swoich wierzeń, stają z ciekawością w naszych progach. Czy mają ujrzeć pięść? Bo to jest pięść broniąca mojego Boga? Nikt nie widział Papieża Franciszka klękającego przed obcym bożkiem, nikt nie słyszał aby zachęcał kogokolwiek do oddawania czci obcym bożkom, ani zachęcał do stawiania ich w naszych kościołach. Nic takiego nie miało miejsca. Stykam się wyłącznie z interpretacjami, nastawieniem do określonego wydarzenia. Nawet jeśli wydarzyła się sytuacja zaskakująca Papieża to powinien zareagować ostro, najostrzej. Według niektórych. Czyli co? Wyrzucić? Przekląć? Spalić? Odprawić egzorcyzm? A może tylko splunąć przez ramię?
Cała ta sytuacja wydaje się być wykorzystana do kolejnego ataku na Franciszka i jest prowadzona w takiej narracji, że wielu gorliwych zapędza się w swoim rozgorączkowaniu do bezrefleksyjnego poddaniu się manipulacji prowokatorów. To coraz częstszy schemat. A że lubimy schematy i trudno nam bez nich funkcjonować, jest jak jest.
Spróbuję ostudzić pogorzelisko. Nie zgasić pożar, nie, ten już płonie i zdaje się płonąć będzie do końca, nim strawi w nas wszystko do cna, do ostatniego ludzkiego odruchu. Dziwny byłby to Bóg, który zmuszałby mnie do patrzenia na niego w taki sposób, abym patrząc na Niego nie widział stojącego pomiędzy nami drugiego człowieka. Taki sposób patrzenia na Boga zazwyczaj kończy się wojnami. A mój Bóg nie jest Bogiem wojny. Dziwny byłby to Bóg, który nakazywałby mi zamykać drzwi przed obcymi dlatego że oni inaczej wyobrażają sobie Boga. Zamykać przed obcymi drzwi, zanim jeszcze zdążę im opowiedzieć cokolwiek o moim Bogu. A mój Bóg jest Bogiem kochającym ludzi, nawet tych, którzy błądzą. Nawet tych którzy grzeszą. Nawet mnie, który jakże często grzeszę przeciwko pierwszemu przykazaniu. Stawiając na pierwszym miejscu własną wygodę, własny komfort, przyjemność, zysk, bezpieczeństwo. Różnym zjawiskom pozwalamy stanąć na pierwszym miejscu, tu każdy może sobie zrobić swój własny wieczorny rachunek sumienia. Dopiero po nim spojrzeć na bożki innych. Nie bronię pachamamy. Franciszka nieco bronię. Zdaje się widzieć naszego Boga tak jak ja. Nie z zaciśniętą pięścią, nie odwróconego do niewiernych plecami. Papież Franciszek zdaje się widzieć Boga z wyciągniętymi rękami zdolnymi objąć z miłością cały świat. Takiego jak na figurkach wielkanocnych lub na obrazie namalowanym z relacji s. Faustyny: Jedna ręka na sercu, druga w geście otwartości zapraszającym do siebie. Jezus do którego modlę się słowami Ufam Tobie, zdaje się na tym obrazie zapraszać nie odpychać. Zdaje się mówić przyjdź do mnie nawet ze swoją figurką, nawet ze swoim błędnie przez wieki zakorzenionym wyobrażeniem o mnie. Tylko przyjdź, a kiedy mnie poznasz, sam zechcesz odrzucić to co niewłaściwe, nieprawdziwe, błędne. Dłoń zaciśnięta w pięść to według mnie nie najlepsze wyobrażenia dłoni Boga.
"Kardynałowie korzystają z asystencji Ducha Świętego, który wybiera papieża za ich pośrednictwem"
Skład Apostolski o tym milczy.
A tematem artykułu jest jakaś pacha mama.
To bardzo niedobre doświadczenie, typu kulą w płot.
Po owocach poznamy...
Obserwuję.
Trudno powiedzieć, czy słusznie nazywana jest "wenu" albo wenuską w codzinnym języku archeologów czy historyków religii.
Andyjczycy, Amazończycy i w ogóle rdzenni Amerykanie nie są rdzenni. Przybyli tam około 15 tysięcy lat temu szlakiem przez Beringa z całym bagażem wschodnioazjatyckiej kultury, łacznie z kultem płodności, matki ziemi itp.
M. Eliade w Historii wierzen, t. 1, s. 50 i nast. omawia ten eurazyjski kult, rozpowszechniony od Portugalii po wschodnie wybrzeża Azji.
Poniżej Bajkału, nad rzeką Angarą pod Irkuckiem na Suberii w miejscowośc i Malta (genetycy wiedzą, z czego slynie) archeolodzy odkryli paleolityczne domostwo sprzed kilkunastu tysięcy lat.
Pomieszczenie dwuizbowe. W jednym rozwinięty kult owych wenusek, figurek z bardzo podkreślonymi cechami płodnej kobiety-matki: tj. duże biodra, krosze, bruch i piersi. A w drugiej izbie - symbolizujące męskość... ptaki (skąd my to znamy?).
I ten dualizm przeniesiony i na inne zjawiska kultury i wierzen, występuje może w najczystszej postaci w Andach i Amazonii, np, wśród Karytianów na pograniczu Boliwii i Brazylii. W Tamtym też regionie dominuje ten kult Pachamamy (pod zmiennymi nazwami).
Eleazar zmuszony do spożycia mięsa z pogańskich ofiar, był potajemnie proszony przez znajomych aby jadł mięso, które wolno mu jeść, udając że to mięso z ofiar. Odmówił, gdyż niewtajemniczeni mogli by pomyśleć, ze „przyjął pogańskie obyczaje” (2 Mach 6, 24).
„jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, które już były złożone bożkom na ofiarę, wiemy dobrze, że nie ma na świecie ani żadnych bożków, ani żadnego boga, prócz Boga jedynego. (...) Baczcie jednak, aby to, iż wiecie, [jak należy postępować], nie stało się dla słabych powodem do zgorszenia. Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego „wiedzą”, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej... ” (1 Kor 8, 4. 9n)
Per analogiam chrześcijanie nie czczą „Pachy Mamy” (cokolwiek miało by to być), jednak ktoś z nich może doznać zgorszenia obecnością jej posągów w chrześcijańskim przybytku.
Porozmawiajmy, to nie boli, a i kosztuje niewiele. Nauczyciel z Nazaretu czy nie gorszył uczonych w piśmie? Gdy nie nakazywał swoim uczniom postu i nie zakazywał łuskania kłosów w szabat? Upominany i ganiony gdy dotykał nieczystych mar, nieczystych trędowatych, nie obmywał rytualnie i zgodnie z tradycją rąk przed posiłkiem. Czy nie był widziany za przykład i powód zgorszenia? Powiedział tylko: dbaj o wewnętrzną stronę kubka, a wtedy to co na zewnątrz również będzie dla ciebie czyste. Kiedy zasiadał i jadał z celnikami i nierządnicami, brał w obronę cudzołożnicę rozmawiał z kobietą samarytanką i godził się dotknąć czegoś czego dotykały jej nieczyste ręce, pozwolił się dotknąć cierpiącej na krwotok (czytaj nieczystej) kobiecie. Później było już tylko gorzej. Powiedział zburzcie tą świątynię… Zburzyć świątynię? Najświętszą z budowli budowaną czterdzieści sześć lat, pełną znaków i symboli Bożej obecności. Tak, tą samą świątynię z której przed chwilą wyganiał kupczących i zwierzęta. Wyobrażam sobie tą scenę tak stojący obrońcy świątyni mają za plecami świątynię a przed sobą Jezusa. Gdzie w tej scenie jest Bóg? A może robił porządek w świątyni aby zrobić w niej miejsce dla siebie, dla Boga. Może dostrzegł, że w murach, rzeźbach i symbolach czy to Religi czy tradycji nie ma Boga i nie znajdziemy go tam jeśli nie ma dla niego miejsca w naszym sercu. Przyjacielu, który rzuciłeś cytatami niczym pociskami, proponuję ćwiczenie duchowe. Przeczytaj ewangelię z akcentem na to kiedy Jezus gorszył i czym gorszył uczonych w pismach i przywiązanych do tradycji, a kiedy i czym był zgorszony Jezus. I jeszcze jedno, być może w całej tej historii najważniejsze. Jak zachował się Jezus wobec tych, którzy niszczyli świątynię Jego ciała, świątynię Boga mieszkającego w ludzkim ciele i sercu. Złorzeczył? Gorszył lub czuł się zgorszony? Nie! Tylko wybaczał i błagał Ojca o wybaczenie dla nich.
Zapewne niejednego zgorszyły moje przemyślenia. Cóż, różne rzeczy nas gorszą.
Ciebie gorszy zachowanie papieża (który jest wikariuszem Chrystusa na Ziemi), gdy ten okazuje zwykły ludzki szacunek kulturze Indian, bo w złej woli próbujesz dopatrywać się bałwochwalstwa ze strony papieża.
Analogicznie, jak przeciwnicy Chrystusa w złej woli próbowali doszukiwać się w Jego zachowaniu zła, mówiąc, że "ma Belzebuba".
http://tischner.pl/aktualnosc/30/1/jean-delumeau-o-oczyszczaniu-pamieci