Dobrze rozumiesz. Po co było prężyć muskuły, grozić interdyktem i ekskomuniką, skoro później podwija się ogon i ulega? Prowadzi to tylko do utraty autorytetu.
Panowie chyba źle zrozumieli. Wyraźnie jest napisane, że Papież buntownikom kazał złożyć papieżowi akt posłuszeństwa i zaakceptować biskupa. Biskup zaś sam złożył rezygnację (oczywiście na pewno pod presją, groźby papieża nic nie wskurały).
Za długo na tym świecie i w Kościele żyję, żeby w takie bajki uwierzyć. Sprawa jest banalnie prosta: papież usiłował zmusić buntowników do posłuszeństwa, w końcu zagroził im ekskomuniką i interdyktem, a kiedy mimo to diecezja się nie podporządkowała, papież się wystraszył, ugiął i - aby wyjść z twarzą - poprosił/zmusił biskupa do rezygnacji. Tyle. Więc albo trzeba było się nie wygłupiać z groźbami i od razu ulec buntownikom, albo być konsekwentnym i wypełnić swoje groźby. A tak mamy ośmieszenie Rzymu - nie pierwsze zresztą.
Papież że względu na wiek powinien ustąpić ponieważ traci autorytet! To następna sprawa a całe zamieszanie jest spowodowane nieszczesną adhortacją Amoris laetitia i jej rozbieżnymi ocenami przez Episkopaty krajowe i poszczególnych biskupów z kazdevzdanie jest o tej adhortacji inne. Tak się zaczyna niszczenie rodziny i nauki samego Jezusa.
Ciekawe, że nikt z komentujących nie zauważył jeszcze jednego moim zdaniem najważniejszego aspektu. Uważam, że ewangelizacja Afryki oparta jest na piasku. Dosłownie i w sensie ewangelicznym. Przypomnijcie sobie Ruandę, gdzie w imię konfliktów plemiennych mordowali się katolicy. A teraz okazuje się, że księża w Nigerii nie są w stanie przyjąć biskupa z innego plemienia. Jakie to wszystko dalekie od Ewangelii i od nauczania św Pawła, który pisze, że nie ma już Żyda czy Greka, ani niewolnika czy też wolnego. A teraz uwaga do rozmaitych wielbicieli ekskomunik, suspens czy też interdyktów. Wy naprawdę myślicie, że miłość do ojca diecezji można wymusić karami? A może zadowala was sam fakt nałożenia kar kościelnych? Bo obawiam się, że nikt z was nie myśli tu o rzeczywistym problemie, jakim jest nieprzeniknięcie chrześcijaństwa do dusz tych biednych ludzi. Trzeba zastanowić się gdzie są problemy w ewangelizacji tych ludzi, a nie myśleć że karami można wszystko osiągnąć. Moim zdaniem to problemem Kościoła afrykańskiego jest pierwsza pokusa, której doświadczył Pan Jezus: przemienić kamień w chleb. Kościół katolicki bardzo dużo robi, że ulżyć często nieszczęsnej doli tych ludzi. Obawiam się jednak, że wielu z nich zatrzymuje się na poziomie chleba doczesnego. Kiedy słyszą o chlebie niebieskim (rozumianym nie tylko jako Eucharystia, ale również jak mówi Pan Jezus w 6 rozdziale Ewangelii św. Jana - jako przyjęcie całej jego Osoby i nauki ), to dla wielu jest to zbyt trudna mowa. Nie odchodzą jednak fizycznie. Bo szamani nie wyleczą i nie dadzą wykształcenia i studni nie wykopią. A Kościół katolicki tak. Jednakże w takich sytuacjach, gdzie trzeba myśleć ewangelicznie: po Bożemu i po katolicku (dosłownie) wówczas okazuje się, że Ewangelia nie przemieniła jeszcze sposobu myślenia. Pytanie tylko ich czy również naszego?
nie znam sprawy ale wygląda to na nierozsądne mianowanie obcego dla tubylcow człowieka zamiast rozeznać sprawę i dać ludziom człowieka spośród nich . dlatego myślę że to nie ludzie zaiwnili ale watykan . co do ekskomunik i całej reszty - myślę że nikogo to nie przeraża - bo po iluś tam latach okazuje się że nawet największy mąciciel w kościele zostaje nagle ogłaszany jako czlowiek mądry . pozdrawiam
Z punktu widzenia ludzkiego tak. Ale chrześcijaństwo nie jest z tego świata. Nie jesteśmy poganami, myślącymi jak ludzie tego wieku. Jeśli Papież (notabene była to jeszcze nominacja Benedykta XVI z 7 grudnia 2012) daje Kościołowi lokalnemu biskupa tzn, że daje ojca. A ojca się nie wybiera. Ojciec jest dany po to, żeby kochał i troszczył się o rodzinę. I żona i dzieci mają ojca kochać, nawet jeśli ma wady. To jest chrześcijańskie spojrzenie na rodzinę, ale również na relacje w Kościele. Jeśli uważamy, że to jest ideał nieosiągalny, to lepiej dać sobie spokój z ewangelizacją. Można wysyłać świeckie misje charytatywne i dawać pieniądze na pomoc biednym. Jeśli niesiemy Chrystusa i wprowadzamy ludzi do Kościoła, to oczekujemy również nawrócenia. A jednym z jego elementów jest uznanie, że w Chrystusie jesteśmy braćmi i siostrami. I że dyskryminacja plemienna czy radowa nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Przyjęcie chrztu świętego jest związane z metanoją - a więc zmianą sposobu myślenia. I trzeba mieć tego świadomość.
"„Na razie Ojciec Święty nie zamierza mianować nowego biskupa w Ahiara, ale zastrzega sobie prawo do dalszej szczególnej troski o tę diecezję, wyznaczając nowego administratora apostolskiego". Nie piszcie więc, że mianował nowego ordynariusza, bo to nieprawda.
Warto pomyśleć, rozeznać z kąd przychodzi mi myśl aby pisać krytyczne komentarze dotyczące Papieża. Potrzeba bardzo dużo modlitwy o świętość kapłanów. Aby kapłani podejmowali dobre decyzje związane z Amoris Lticia muszą być ŚWIĘCI. Koniec ,, taryfikatora,, musisz być ŚWIĘTY abyś podjął decyzję zgodną z Bożą Wolą Kaplanie.
Chrześcijaństwo jest dla ludzi. Ot cała ewangelizacja. Daj dobry przykład ( przykładne życie wg. Prawdy Objawionej) a będziesz jak apostoł, będziesz ewangelizował mimo woli. Ot sekret Chrześcijaństwa.
Po co było prężyć muskuły, grozić interdyktem i ekskomuniką, skoro później podwija się ogon i ulega? Prowadzi to tylko do utraty autorytetu.
Sprawa jest banalnie prosta: papież usiłował zmusić buntowników do posłuszeństwa, w końcu zagroził im ekskomuniką i interdyktem, a kiedy mimo to diecezja się nie podporządkowała, papież się wystraszył, ugiął i - aby wyjść z twarzą - poprosił/zmusił biskupa do rezygnacji. Tyle.
Więc albo trzeba było się nie wygłupiać z groźbami i od razu ulec buntownikom, albo być konsekwentnym i wypełnić swoje groźby. A tak mamy ośmieszenie Rzymu - nie pierwsze zresztą.