Coraz mocniej, z coraz większą determinacją, coraz mniej przejmując się prawdą, bo przecież ważna jest walka... STOP! Albo powstrzymam to na sobie, albo będziemy kręcić się dalej. Jak daleko?
Jak powinny wyglądać święta, by ten wieczór i dzień Narodzenia przyniósł między nami Boży pokój?
Jeśli zapragniemy tak żyć, łaski nam nie zbraknie. Doprawdy, wiele codziennych problemów natychmiast by nam odpadło. Z sekularyzacją i słabnącym autorytetem Kościoła na czele.
Szkoda że polski rząd, deklaratywnie kierujący się wartościami chrześcijańskimi, nie zechciał posłuchać głosu Kościoła. Najwyraźniej po raz kolejny polityka wygrała z chrześcijaństwem i troską o człowieka.
Przeszłość to coś, co trzeba zamknąć, by pójść dalej. Ale to zamknięcie czasem oznacza, że trzeba sprawę otworzyć i zobaczyć co jest w środku. Przemilczenie niczego nie leczy, w niczym nie pomaga. Ani w życiu prywatnym, ani publicznym i żadnej ze stron.
Organizacje społeczne same sobie nie poradzą. Nie wyjdą na ulice. Potrzebują naszej uwagi. To musi się przebić do naszej świadomości!
Nauczania Kościoła w kwestii ochrony środowiska nie wolno nam uznawać za idealistyczny projekt. To nie są wskazania mniejszej rangi.
Zbyt często spotykam się z pytaniami o przepis. O prawo, którego sens jest nieistotny. Nie pyta się o sytuację, ani o dobro, które domaga się wypełnienia.
Najlepiej pomagać na miejscu. Zaprzestać niesprawiedliwości, przywrócić sprawiedliwość. Krew tych ludzi woła do Boga przeciw nam.
Sednem pomagania staje się walka o godność człowieka, któremu chcemy pomóc. To walka z tym, co on nosi w sobie, i z otoczeniem, które co chwila mówi mu, że powinien siedzieć tam, gdzie został wepchnięty.