Miewam wrażenie, że sporo niby niewierzących to tak naprawdę ludzie na Boga obrażeni.
Czyli o odwiecznym problemie tłumaczy. Ale i nas, odbiorców ich pracy.
Śmierć nie kończy życia. Rozpoczyna nowe. A jednak trochę smutku jest.
Nie kwestionuję zasady. Raczej poziom ingerencji w życie obywateli.
Wcześniej czy później za głupotę zapłacimy. Pytanie tylko ile.
„Państwo to ja”. Dziwne, gdy słowa Ludwika IV powtarzają uważający się za demokratów przywódcy.
Może trudno w to uwierzyć, ale i ludzka nieprawość wpisana jest w Boże plany.
Tak, nauka idzie w las. Sami ją tam wyganiamy, bo przecież i bez niej „wiemy”.
Jeśli większość chciałaby np. 10 procent społeczeństwa zepchnąć do roli niewolników, to jej wolno?
Zbyt wiele razy zło rozpleniło się, bo porządni ludzie milczeli.