Zaczęło się od złamania przyrzeczenia celibatu. Kończy się próbą morderstwa.
Przerażenie. To pierwsza reakcja na wiadomość o księdzu, który domagał się od lekarzy zabicia własnego dziecka. Jeśli ta informacja jest prawdziwa (niektóre media podają, że ksiądz przyznaje się do ojcostwa, ale nie do próby zgładzenia dziecka), mamy w Kościele w Polsce następny trudny problem. To antyświadectwo pojawia się akurat w chwili, gdy toczy się w naszej Ojczyźnie kolejny etap fundamentalnej dyskusji o ochronie życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. W czasie, gdy za fakt napisania w prasie, że aborcja, to zabójstwo, pozywa się do sądu. Komentując sprawę tego księdza, prof. Józef Baniak, „jedyny naukowiec w kraju, który zajmuje się badaniem celibatu i przyczyn porzucania przez księży stanu duchownego”, snuje refleksje, czy wstrząśnie ona hierarchią Kościoła katolickiego w Polsce i czy jeśli zniesie się – przynajmniej częściowo – celibat, do takich zdarzeń nie będzie dochodzić. Jego zdaniem na wstrząs nie ma co liczyć. Raczej na „poruszenie do głębi niejednego duchownego”. A samo rozluźnienie związku między kapłaństwem a celibatem też nie jest wystarczającym lekarstwem. Jego zdaniem „tylko poddanie kandydatów na duchownych poważnym badaniom psychologicznym, psychiatrycznym i seksuologicznym wyeliminowałoby z kapłaństwa mężczyzn o osobowościach deficytowych”. Sugeruje też, że w związku z malejącą liczbą kandydatów zgłaszających się do seminariów, Kościół gotów jest zgodzić się na gorszą jakość księży. Gdyby prof. Baniak miał rację, przerażenie powinno wzrosnąć wielokrotnie. Jeśli relacje mediów są prawdziwe, mamy w przypadku księdza Wieńczysława Ł. przykład klasycznej spirali zła. Zaczęło się od złamania przyrzeczenia celibatu. Kończy się próbą morderstwa. Pojawia się pytanie – czy tylko ten duchowny jest winien narastającemu złu, czy ktoś jeszcze? Nie da się przed tym pytaniem uciec. Jeżeli sami nie postawimy go sobie w Kościele, i tak padnie. Właściwie już zadał je prof. Baniak. Nie da się stworzyć Kościoła bez grzeszników. Tworzą go grzesznicy. Nie znaczy to jednak, że można jakikolwiek grzech lekceważyć. W Kościele nie ma miejsca na pobłażliwość, niezależnie od tego, kto grzech popełnia. Grzech zawsze trzeba nazywać po imieniu, a szczególnie wtedy, gdy ma charakter publiczny. Zwłaszcza wtedy, gdy jest przestępstwem. Ale z grzechu trzeba też wyciągać wnioski. Formacyjne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.