Reklama

Maroko – spoko…

Nasza podróż do Maroka nie obyła się bez przygód.

Reklama

Maroko – spoko…   W Szczecinie o 5:30 rano przywitał nas Zbyszek Sas, jeden z “ojców” Afryki Nowaka – dziękujemy Ci, Zbyszku!

Następnie w Berlinie Magda o mały włos nie stoczyła się razem z rowerem ze schodów ruchomych, gdy przemieszczaliśmy się z poziomu -2 gdzie przyjechaliśmy metrem na poziom plus 1, skąd odjeżdżała kolejka na lotnisko.

Jakby tego było mało, na lotnisku okazało się, że mimo iż mamy wykupione dodatkowe bilety na rowery, to muszą być one zapakowane! Oczywiście istniała możliwość kupienia kartonów od naszej linii – easyJet – za jedyne 30 euro sztuka. Szybko zatem powstał plan “B” (ostatnio się w tym specjalizujemy ;-) i Piotrek pognał na rowerze do Baumarktu, a dziewczyny wzięły się za rozkręcanie rowerów, w czym spontanicznie pomógł przypadkowo obecny na lotnisku Pan Bartek Klara – dziękujemy!

Niebawem środek lotniska zamienił się w wielką pakowalnię, a dookoła trzech rowerów szybko znikających pod warstwą folii bąbelkowej biegała Magda goniąca uciekającą taśmę, zanosząc się śmiechem.

Koniec końców w ostatniej chwili wsiedliśmy do samolotu i już zaledwie kilka godzin później stanęliśmy na Czarnym Lądzie – w Maroko. Nocny wjazd na rowerach do Agadiru był tyleż interesujący co niebezpieczny – tutejsi inżynierowie zaplanowali setki rond, na których musieliśmy walczyć o przetrwanie.

Na szczęście wszystko się udało i obecnie jesteśmy w Agadirze, w miejscu, gdzie góry Atlas stykają się z Oceanem Atlantyckim.

W czasie śniadania, na które składała się kawa z mlekiem oraz marokańskie naleśniki z miodem i serem, obejrzeliśmy mapę. Na południowy-wschód od Agadiru zobaczyliśmy góry, pustynie, oazy… i podjęliśmy decyzję – jedziemy bardziej na południe, niż do tej pory zakładaliśmy.

Za chwilę wsiądziemy na rowery i odjedziemy z kawiarenki internetowej właśnie w tamtym kierunku… Co nas tam czeka nie wiemy, a tymczasem cali i zdrowi pozdrawiamy z Agadiru,

***

Jesteśmy w Ait-Baht na podudniowy-wschód od Agadiru. Zaczyna się robić “dziko”, co ma tą zaletę, że żarcie w knajpkach jest tańsze, choć ciężko w ogóle jakąś znaleźć, na polach wala się mniej torebek foliowych, na drogach jest mniej samochodów, jest coraz więcej podjazdów… Wjeżdżamy już w Atlas, wieje jak cholera, ale na szczęście nie jest bardzo zimno, baaa – na słoneczku jak nie wieje jest cieplutko jak u nas w lecie!

Tutejsi mieszkańcy są bardzo sympatyczni, a od mieszkańców wybrzeża różni ich m.in. ubiór – wielu z nich nosi grube galabije ze spiczastymi kapturami. Do tego dochodzą bardzo tutaj modne spiczaste pantofelki.

W Ait-Baht dania podawane są… również w kapturach! Są to takie gorące, gliniane talerze w których zapiekane jest jadło o nazwie “Tahini”. Jak je stawiają na stole, to teatralnym ruchem zdejmują “kaptur” z talerza i można zajadać.

Co nas zaskoczyło? Ścieżki rowerowe! Serio, z Agadiru ścieżka rowerowa ciągnęła się ładnych kilkadziesiąt km, choć już została za nami.Będziemy się kierować w kierunku granicy marokańsko-algierskiej: jest ona zamknięta, ale przynajmniej popatrzymy na algierską ziemię, a i dotrzemy w jedne z dzikszych zakątków Maroka.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
2°C Niedziela
noc
2°C Niedziela
rano
5°C Niedziela
dzień
5°C Niedziela
wieczór
wiecej »

Reklama