W suchym doku stoczni w Roslakowie w obwodzie murmańskim przy remoncie okrętu atomowego "Jekaterinburg" doszło w czwartek po południu do pożaru drewnianych rusztowań. Według miejscowych władz nie ma zagrożenia skażeniem nuklearnym.
Nie ma też żadnych ofiar - poinformowała wojskowa prokuratura Rosji.
Jak poinformował rzecznik Zachodniego Okręgu Wojskowego ds. Floty Północnej, kapitan Wadim Sierga, "w czasie prowadzenia prac zapaliły się drewniane rusztowania zamontowane wokół +Jekaterinburga+ i ogień przedostał się na kadłub lekki jednostki". "Wykluczono rozprzestrzenienie się pożaru wewnątrz okrętu, nie ma zagrożenia dla jego urządzeń technicznych" - dodał Sierga.
Rzecznik ministerstwa obrony Igor Konaszenkow powiedział, że przed remontem z okrętu ze względów bezpieczeństwa zabrano całą broń nuklearną, a reaktor atomowy wyłączono.
W likwidacji pożaru uczestniczy ponad 60 strażaków i 14 jednostek.
Według oddziału ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych w Murmańsku przyczyną pożaru było naruszenie zasad prowadzenia prac remontowych.
Podwodny okręt atomowy "Jekaterinburg" klasy Delta IV wyposażony jest w 16 międzykontynentalnych rakiet balistycznych z głowicami nuklearnymi. Ich maksymalny zasięg to 11 500 km.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.