W gwałtownych starciach, do których doszło w poniedziałek po ataku bojowników Al-Kaidy na koszary w Loder na południu Jemenu, zginęło 44 ludzi - podali wojskowi i cywile, którzy też chwycili za broń, by odeprzeć napastników.
W walce zginęło 14 wojskowych, w tym jeden oficer, sześciu cywilów - członków plemion, które okazują wsparcie wojsku - i 24 bojowników Al-Kaidy.
Poprzedni bilans mówił o siedemnastu zabitych.
Przedstawiciele władz poinformowali, że bojownicy zaatakowali pozycje armii w Loder w prowincji Abjan, gdzie członkowie Al-Kaidy są aktywni. Loder to dla nich - jak pisze Associated Press - miasto strategiczne. W 2010 roku Al-Kaida przejęła na jakiś czas kontrolę nad Loder; później jednak znowu miasto trafiło w ręce jemeńskiej armii. Loder to jedno z większych miast, położone ok. 150 km na północny wschód od Zindżibaru, stolicy Abjanu, kontrolowanego przez "Partyzantów Szariatu", organizację związaną z Al-Kaidą na Półwyspie Arabskim.
Prowincja Abjan, stanowiąca bastion Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim, wymknęła się w ubiegłym roku spod kontroli władz w Sanie. Niemniej armia jemeńska prowadzi tam operacje przeciwko islamistom. Pozycje Al-Kaidy na południu Jemenu atakują też bezzałogowe samoloty USA.
Prowadzenie kampanii przeciwko Al-Kaidzie to jeden z priorytetów nowego prezydenta Jemenu Abda ar-Rabiego Mansura al-Hadiego. Hadi, wcześniejszy wiceprezydent, pod koniec lutego odebrał władzę z rąk Alego Abda Allaha Salaha, który po 33 latach rządów został zmuszony do ustąpienia na fali ulicznych protestów.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.