13 grudnia nie jest dniem, który należałoby czcić poprzez manifestacje, czy akademie - w ten sposób premier Donald Tusk odniósł się w poniedziałek do pomysłu marszu, który w kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego organizuje PiS.
W niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński zaprosił do udziału w marszu Wolności, Solidarności i Niepodległości, który odbędzie się 13 grudnia w Warszawie. Kaczyński powiedział, że ma on z jednej strony upamiętnić kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, ale przede wszystkim będzie wyrazem sprzeciwu wobec negatywnych tendencji, jakie mają miejsce w Polsce.
"Każdy czci takie święta jakie lubi. Dla mnie 13 grudnia nie jest dniem, który należałoby czcić poprzez manifestacje, czy jakieś akademie. Mamy bardzo dużo świąt i smutnych, i radosnych, wystarczająco dużo. Dla mnie 13 grudnia nie będzie pretekstem do patriotycznych manifestacji, to jest raczej dzień refleksji ile zacietrzewienie, albo fałszywa doktryna może narobić ludziom, jak miało to miejsce 13 grudnia 1981 roku" - powiedział Tusk, pytany o marsz PiS.
"13 grudnia nie przewiduję maszerowania. Swoje się namaszerowałem 13 grudnia, ale to było w 1981 roku" - dodał.
Tusk wspominał, że razem ze studentami Uniwersytetu Gdańskiego przeszedł wówczas w kierunku Stoczni Gdańskiej. "Dzisiejszych polityków, wśród tych z niedużej grupy odważnych, jakoś nie widziałem. Dzisiaj szeregi tych bardzo ambitnych i odważnych rewolucjonistów są zdecydowanie większe niż 13 grudnia 1981 roku" - dodał.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.