Do wielu wiernych insynuacje ze szkodą dla dobra mojego imienia docierały szeptem i plotką, co miało rozsiewać pogłoski o domniemanym zamieszaniu i zagrożeniu archidiecezji. Wszystko to odbywało się w sposób narastający w ostatnich miesiącach i tygodniach. Znam promotorów tej szeroko zaprogramowanej akcji. Nie znam natomiast tych, którzy z ukrycia rzucili na mnie oskarżenie.
Na zakończenie Mszy Krzyżma w katedrze poznańskiej abp Juliusz Paetz poinformował o swojej rezygnacji z urzędu metropolity poznańskiego:
"Czcigodni, drodzy bracia biskupi i prezbiterzy.
Wielki Czwartek to nasz kapłański dzień. Świętujemy dziś kapłaństwo jakim obdarzył nas Chrystus. Ten dzień daje biskupowi okazję, by wyrazić wszystkim kapłanom od najstarszego po najmłodszego głęboką wdzięczność za poczucie braterskiej więzi, za gorliwą współpracę, za szczerą życzliwość i nieustanną modlitwę.
Wiem, że nie wszyscy potrafili zrozumieć mój otwarty stosunek do ludzi i do ich problemów, moją trwałą otwartość na dialog i serdeczną spontaniczność. Nadużyto mojej dobroci i spontaniczności. Wypaczono i przewrotnie interpretowano moje słowa, gesty, zachowanie.
Do wielu wiernych insynuacje ze szkodą dla dobra mojego imienia docierały szeptem i plotką, co miało rozsiewać pogłoski o domniemanym zamieszaniu i zagrożeniu archidiecezji. Wszystko to odbywało się w sposób narastający w ostatnich miesiącach i tygodniach. Znam promotorów tej szeroko zaprogramowanej akcji. Nie znam natomiast tych, którzy z ukrycia rzucili na mnie oskarżenie.
Czcigodni bracia, arcybiskup nuncjusz Stolicy Apostolskiej w Polsce znał determinację i zacietrzewienie kilku osób zmierzających do zniszczenia mnie. W tej sytuacji Ojciec Święty pragnął mi podać pomocną dłoń, by mnie od tego ochronić.
Dlatego, podczas mojego pobytu w Rzymie w dniach od czwartego do dziesiątego lutego tego roku kardynał Angelo Sodano sekretarz Stanu, w imieniu Ojca Świętego zaproponował mi powrót do Rzymu i objęcie tam, w Stolicy Apostolskiej, wysokich i prestiżowych stanowisk. Głęboko wdzięczny Ojcu Świętemu za jego troskę o moją osobę, ze szczerością i lojalnością odmówiłem przyjęcia proponowanych mi stanowisk. Uczyniłem to ze względu na mój wiek, jak i stan zdrowia.
Wszystko to miało miejsce dwa miesiące po wizytacji apostolskiej przeprowadzanej w arcybiskupim seminarium w Poznaniu. W czasie mojego pobytu w Rzymie Stolica Apostolska nie przedstawiła mi relacji z przeprowadzonej wizytacji w tym zakresie. Nie było przewodu sądowego. Nie postawiono mi w Rzymie ani ogólnych uwag, ni zarzutów, ani konkretnych, uszczegółowionych oskarżeń. I nie było żadnych przesłuchań oraz nie został wydany wyrok przez kompetentną władzę kościelną.
Drodzy bracia.
Kościół poznański, by żyć i wzrastać potrzebuje jedności i pokoju. I dlatego, mając na uwadze dobro tego umiłowanego Kościoła poznańskiego zwróciłem się do Ojca Świętego z prośbą, by zwolnił mnie z duszpasterskich rządów archidiecezją poznańską. Ojciec Święty przyjął moją prośbę.
Czcigodni, drodzy bracia.
Są dwa miasta, w których żyłem najdłużej - rodzinny Poznań nad Wartą - 33 lata i Rzym nad Tybrem - 21 lat. Pozostaję zatem w Poznaniu, który jest moją miłością i z którym się utożsamiam. Pozostaję na Ostrowiu Tumskim, w cieniu katedry, zawsze gotowy "in nomine Domine" życzliwie służyć każdemu człowiekowi.
Umiłowani w Panu.
Przekazując wam tę wiadomość, zwracam się do was słowami wyjętymi z testamentu niezapomnianego papieża Pawła VI. "Cofam się myślą i patrzę dokoła. Wiem dobrze, że to pożegnanie nie byłoby możliwe, gdybym zapomniał poprosić o wybaczenie tych wszystkich, których obraziłem, którym nie usłużyłem, których nie dosyć kochałem; a również o wybaczenie, którego ktokolwiek mógłby ode mnie oczekiwać". I jeszcze słowa Pawła VI: "Dziękuje wszystkim, którzy mi świadczyli dobro. Proszę o wybaczenie tych, którym nie wyświadczyłem dobroci. Wszystkim daje pokój w Panu".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.