Dziecięcy zespół Arka Noego wrócił z trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. - Słuchali nas przede wszystkim dorośli i starsi, chociaż dzieci nie brakowało - opowiada lider grupy Robert "Litza" Friedrich. W sumie zagrali sześć koncertów dla 5 tys. osób. Arka Noego podróżowała po USA od 4 do 17 kwietnia. Wystąpili w Detroit, Chicago, Nowym Jorku i jego okolicach.
Dziecięcy zespół Arka Noego wrócił z trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. - Słuchali nas przede wszystkim dorośli i starsi, chociaż dzieci nie brakowało - opowiada lider grupy Robert "Litza" Friedrich. W sumie zagrali sześć koncertów dla 5 tys. osób. Arka Noego podróżowała po USA od 4 do 17 kwietnia. Wystąpili w Detroit, Chicago, Nowym Jorku i jego okolicach.
- Słuchali nas przede wszystkim dorośli i starsi. Przychodzili ludzie wyraźnie spragnieni Dobrej Nowiny. Chcieli wiedzieć, co mamy do powiedzenia - opowiada "Litza". Zespół występował w kościołach, do których nie wszyscy chętni zdołali wejść. - We wrześniu pojedziemy tam jeszcze raz, ale tym razem chcemy wystąpić na świeżym powietrzu. W ten sposób zobaczy nas każdy, kto tylko będzie chciał - dodaje Robert Friedrich.
Dużą niespodzianką było dla zespołu to, co zastali w Chicago. - Rok temu byliśmy tam z Arką Noego i zespołem 2TM2,3. Zapraszaliśmy ludzi na katechezy organizowane przez parafię św. Jakuba i powstała prawie 30-osobowa (nie licząc dzieci) wspólnota neokatechumenalna. Modliliśmy się teraz z nimi podczas Eucharystii, ludzie dawali świadectwa... Zobaczyliśmy, że to, co robimy, jest komuś potrzebne - cieszy się "Litza". Arka Noego chętnie zostałaby w USA dłużej. - Nie mogliśmy. Niebawem urodzi nam się w zespole piątka dzieci. Trzeba było wracać - wyjaśnia "Litza".
Tylko między 9 a 21 lipca w prowincji Kiwu Północne zginęło co najmniej 319 osób.
"Definicję dopuszczalnych strat ubocznych zmieniono tak, że przewyższają one korzyści".
W środę z Putinem w Moskwie spotkał się wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff.
Chodzi szczególnie o wycieczki na quadach, jeepach i wyprawy konne.
Trump ocenił, że poziom przestępczości w Waszyngtonie jest "niedorzeczny".